Na prf-ie (usenetowy pl.rec.film) gorąco się zrobiło. A wszystko przez nieszczęsnego „Slumdoga„. Zapodaję, tylko za bardzo nie wiem, jak to sensownie podzielić, żeby się dało czytać ze zrozumieniem 😉 TUTAJ link do tej dyskusji, można się włączać.
nimrod:
Ogólnie polecam [„Frost/Nixon”]. O niebo lepsze od tej boliłódzkiej szmiry :> (patrz – ostatnie 20 min Slumdoga…:).
Monty:
No to jest szmira conajmniej dekady. Pozdro Quentin 😉 […] Ja nie trawię Bollywoodu, nie wiedziałem kompletnie o czym ten film jest („Slumdog„) więc zostałem oszukany 😉 Ale przynajmniej teraz mi nikt nie powie, że nie próbowałem oglądać Bollywoodu i krytykuję bezpodstawnie 😉
Quentin:
Dzięki 🙂 Ale wiesz, durnia tylko z siebie robisz 😉
nimrod:
Gdzie tam. Nie wiesz Q, że to zorganizowana akcja wywołania wilka z lasu? 😉
Quentin:
No to czekamy 🙂
W sumie zabawne, bo mnie Bollywood ani ziębi ani grzeje i jeśli ktoś się spodziewa, że będę płomiennie go bronił to się źle spodziewa 🙂 Uważam, że kilka dobrych filmów tam zrobili i tyle. Nie lubię tylko jak ktoś pierdy opowiada w stylu Monty’ego „nie widziałem żadnego Bollywooda, ale próbowałem
obejrzeć Slumdoga więc ble ble”. Nie dość, że to bzdura to jeszcze sporo mówi o Montym hehe.
Przy czym zaznaczam, że Monty’ego znam od dawna i lubię, dlatego pozwalam sobie nie owijać w bawełnę 🙂 W innym wypadku bym „durnia” zawoalował hehe.
***
rs:
aaa tam opowiadasz. tych filmow („Frost/Nixon” vs. „Slumdog. Milioner z ulicy„) w ogole nie da sie porownac.
nimrod:
Jak się nie da! Slumdoga oglądałem wczoraj, a Frosta dzisiaj! I jak tu nie porównywać.
Z drugiej strony, gdyby nie te globy… To slum by stanowił jakąś konkurencję ale tylko do momentu poprzedzającego końcówkę. Tak to – faktycznie kupa. Boyle się skończył na Kill’em all (Trainspotting).
rs:
no wiesz. w taki sposob to i wiewiorke z lodowka sie da. co sie w koncowce nie podobalo?
nimrod:
Co się da…? Widuję parę wiewiór wokół to powiedz co można z nich przyrządzić dobrego? … Eee.. love story, zrąbana końcówka – nie chcę spojlerować. I SAM KONIEC. Żenua na maksa ;P Porównaj to do mega mocnej sceny z dzieckiem z trainspotting…. to ten sam boyle? […] Ja tam sie nie nudziłem (na „F/N„), jak na przykład od pewnego momentu w Slumdogu, gdzie wszystko stało sie dziko przewidywalne i w pewnym momencie nawet przewidziałem tekst bohatera („to jedyny numer jaki znam”, czy jakoś tak). Q broń się 😛
* inna odnoga tego wątku trochę niżej od kolejnej gwiazdki
rs:
hehehe. wam ten film cos musial zrobic, skoro, kiedy tylko mozna (albo i nie „mozna”, jak wyzej), przywolujecie go, zeby mu latke przypiac.
Quentin:
Koledzy by się śmiali, że się „Bollywood” spodobał 😉
nimrod:
Oi!
Ja nic nie widziałem w całości z B, ale to nie znaczy że całkowicie dissuje całą filmografię Indii… Wręcz przeciwnie, dostrzegam tam jakiś bardzo dla mnie zagadkowy element baśniowości tego wszystkiego, co jest jak dla mnie plusem dużym.
Ale inna sprawa, że w mimo wszystko „zachodnim” filmie robi się aż taki ukłon w stronę innej kultury filmowej. Widzę to po prostu w kategoriach – było zapisane w kontrakcie…
Quentin:
No, stary, wspaniała przygoda przed Tobą! Zacznij od „Lagaan” 😉 A o jakim konkretnie ukłonie mówisz? O tym, że na końcu zatańczyli? Owszem,
to był ukłon, ale z fabułą filmu wspólnego nic nie miał. Poza tym co więcej? Gówniana scena z Amitabhem (który zresztą skrytykował SM 🙂 ) i to wszystko. A reszta to wspominane (będzie niżej, przyp. ja, Q ;P) przez rs-a „lokacje i karnacje aktorow”. Jakoś nie widziałem, żeby na takie dajmy na to „Tsotsi” ktoś narzekał, że to Nollywood
(tak, wiem, od RPA do Nigerii daleko).
* Quentin:
A przed czym (mam się bronić)? 😛 W przypadku „Slumdoga” jego przewidywalność nie uważam za wadę, bo to nie jest film, w którym się czeka na twista i zaskoczenie. **
Dodałbym, że może i inaczej patrzę na ten film, bo trawię Bollywood, ale nie napiszę skoro i rs-owi się podobał, a Jego o sympatii do Bollywood nie
podejrzewam. Tyle, że Jemu łatwiej za wodą – w Polsce przyznać się do sympatii do Bollywood jest równe ze skazaniem się na oślą ławkę 😉 Niezależnie od tego, czy wysyłający tam w ogóle wiedzą cokolwiek o tym kinie poza powtarzanymi do wyrzygania stereotypami.
rs:
zara, zara. ja myslalem, ze wlasnie teraz w polsce bollywood swieci szczyty powodzenia. byc moze takie wrazenie odnioslem na podstawie kilku bardzo entuzjastycznych posow tutaj, miedzy innymi chyba twoich i schizoidalnej. tak mi sie tylko wydawalo?
faktycznie nie jestem fanem bollywoodu. obejrzalem z klasyki tego kina to co bylo do zaliczenia. traktuje jako raczej ciekawostke. za to bardzo lubie wszystkie ichniejsze action movies, ktore przez kogos wyznajacego standardy hollywoodzkie uznawane by byly, pod kazdym chyba wzgledem (no moze z wyjatkiem urody aktorow) jako co najwyzej klasa G. zero budzetu, zero sensu, za to jaka bujnosc wyobrazni i poczucie humoru i jak podane.
natomiast w SM nie ma dla mnie prawie nic z bollywoodu. lokacje i karnacje aktorow jeszcze nie przyporzadkowuja go do „gatunku”.
Quentin:
Ja się kładę spać, a tu tyle do odpisania… 🙂 Jutro, dzisiaj tylko tyle, że święci, ale sprawa jest złożona jak origami. Mówiąc w skrócie – fani Bollywood przez 95% reszty populacji uznawani są co najwyżej za sektę 🙂
Podziel się tym artykułem: