Czyli co Q-Słonko widziało w lipcu.
Filmowy lipiec 2020 w ocenach
9
– Mr. Holland’s Opus. Symfonia życia
Kompozytor z ambicjami postanawia zaczepić się na chwilę w liceum jako nauczyciel muzyki. Enty seans powtórkowy. Równie dobry, co za pierwszy razem. Kino z gatunku: takie lubię najbardziej.
8
– Hamilton
Musicalowa historia jednego z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych. Choć komisja oscarowa nie uznała tego nagrania kultowego już przedstawienia za film i nie bierze go pod uwagę pod kątem Oscarów, to ja napomknę, że choć to zapewne nie to samo, co obejrzenie „Hamiltona” na żywo, to w takiej wersji też daje radę. Choć im bliżej końca, trochę zaczyna nudzić.
– October Sky. Dosięgnąć kosmosu
Kilku pochodzących z górniczego miasteczka chłopaków zafascynowanych Sputnikiem postanawia stworzyć rakietę. Oparte na faktach inspirujące kino, które jakoś umknęło mi lata temu, gdy miało swoją premierę. W ciekawą fabułę interesująco udało się tu wpleść wątek syn marzyciel-ojciec realista.
Po utknięciu w pętli czasowej, Nyles i Sarah starają się przystosować do tej niespodziewanej sytuacji. Autorzy filmu umiejętnie wykorzystują motywy komedii romantycznej i opowieści o pętli czasowej, by zaprezentować widzom ten jeden z ciekawszych filmów rozrywkowych roku.
7
– Mucho, mucho amor: Legenda Waltera Mercado. Mucho Mucho Amor
Fajne jest to, że żyjemy w świecie, w którym wciąż do odkrycia są takie historie jak ta, której bohaterem jest legendarny portorykański astrolog, który nagle zniknął w momencie swej największej sławy. Klasyczny dokument, który nie wychyla się w żadną stronę.
Oparta na faktach opowieść o oddziale żołnierzy broniących afgańskiego posterunku położonego w ekstremalnie trudnych do obrony warunkach. Solidne wojskowe kino, które nie wnosi do historii kina niczego nowego, a w niektórych momentach niemilitarnych czasem sprawia wrażenie troszkę topornego.
– Scotty and the Secret History of Hollywood
Z kolei ta prawdziwa historia zrobiłaby pewnie większe wrażenie, gdyby obejrzeć ją przed „Hollywood” Ryana Murphy’ego. To opowieść o słynnym hollywoodzkim alfonsie, który spał z wszystkim gwiazdami Hollywood z wyjątkiem Lassie.
– Showbiz Kids. Dzieciaki z showbiznesu
Rozkręcający się z każdą minutą dokument o słynnych dzieciach Hollywood opowiedziany przez słynne dzieci Hollywood. Na pewno zobaczyć warto, choć wydaje się, że zabrakło paru najbardziej dosadnych przykładów kosztem bardziej kompleksowego spojrzenia na problem.
– Sputnik
W ciele rosyjskiego kosmonauty wracającego z orbity odnaleziony zostaje pozaziemski organizm. Bardzo dobre zrealizowany, osadzony w połowie lat 80. ubiegłego wieku „Sputnik”, to prawdopodobnie najbardziej amerykański rosyjski film, jaki widziałem. Co jest dla niego komplementem.
6
– Far and Away. Za horyzontem
Irlandzki biedak i irlandzka panna dziedziczka wyruszają pod koniec XIX wieku po darmową ziemię w Stanach Zjednoczonych. Seans powtórkowy. Epicka przygoda i chwytający za serce romans utknęły gdzieś pomiędzy dwoma epokami kina: epoką romantycznych widowisk i epoką widowisk naturalistycznych.
– Relic
Kobieta wraz z córką wraca do rodzinnego domu, by pomóc w poszukiwaniach zaginionej matki. Solidnie mroczna porządna filmowa robota ze zbyt łopatologiczną metaforą i horrorem w ujęciu psychologicznym.
– Skywalker Legacy, The
Historia „Gwiezdnych wojen” zatacza koło w tym dokumencie poświęconym realizacji dziewiątej części sagi. Przeplatające się motywy wspólne z pierwszą częścią Sagi przez pewien czas są interesujące, ale później górę zaczyna przejmować automatyczność i powtarzalność. I chyba trochę wyrachowanie zamiast serducha.
– Why Don’t You Just Die!, Papa, sdokhni aka Zdychaj, tatulku!
Na prośbę swojej dziewczyny, chłopak odwiedza jej ojca w celu zabicia go za to, że w młodości molestował córkę. Krwawe rosyjskie kino gatunkowe z przeciętną historią, ale wykonaniem, które powinno zapewnić jego reżyserowi przygodę w Hollywood.
5
– Misbehaviour. Niepokorna miss
Prawdziwa historia legendarnego finału konkursu Miss Świata z roku 1970, w który wmieszała się organizacja feministyczna. I oto kolejny klasyczny gatunek filmowy pod tytułem: jest tu wszystko, co potrzeba do fajnego filmu: ciekawa historia, znakomita obsada i fajna realizacja – a mimo to wychodzi nijako.
– Open 24 Hours
Młodą dziewczynę, która rozpoczyna pracę na stacji benzynowej, dręczą wspomnienia chłopaka mordercy. Niskobudżetowe i w miarę krwawe kino, któremu trochę brakuje do tego, by powiedzieć, że jego reżyser na pewno zrobi karierę.
Czworo bliskich znajomych wynajmuje na weekend dom, w którym odkrywają, że są na bieżąco obserwowani. Porządnie zrealizowany dreszczowiec, co jednak nie wystarcza, żeby poświęcać temu filmowi swój czas.
– SuperGrid
Przyszłość. Dwóch braci rusza z niebezpieczną misją przez pustkowia zamieszkane przez bandytów. Średnio udana próba zrobienia niskobudżetowego kina akcji z gatunku: Ameryka, rok 1984. Przyszłość.
4
– Greyhound. Misja: Greyhound
Kapitan alianckiego konwoju musi stawić czoła niemieckim łodziom podwodnym w trakcie rejsu przez Atlantyk. Jeśli ktoś ma ochotę na 80 minut specjalistycznego żargonu i kiepskie CGI to śmiało.
Podziel się tym artykułem: