Czyli co Q-Słonko widziało w maju.
Filmowy maj 2019 w ocenach
8
Dwie kończące liceum przyjaciółki postanawiają się zabawić. Tej żeńskiej wersji „Supersamca” nie powstydziłby się John Hughes. Bardzo przyjemna niespodzianka.
7
– John Wick: Chapter 3: Parabellum, John Wick 3
Johna Wicka chce zabić każdy superzabójca. Johna Wicka jest jednak bardzo trudno zabić. Pełne efektownej i pomysłowej akcji komiksowe widowisko, które spodoba się tym, którzy kupują taką konwencję bez zadawania niepotrzebnych pytań. (Choć akcja w „The Villainess” nadal lepsza).
– What’s My Name: Muhammad Ali. Nazywam się: Muhammad Ali
Trzygodzinna biografia boksera wszech czasów. Lepsza w pierwszej części. Pozostawiająca żal o to, że autorzy nie pokusili się o zajrzenie głębiej pod publiczny wizerunek Aliego. Czy prywatnie był taki sam jak dla mediów? Tego się tu nie dowiemy.
6
Aladyn wchodzi w posiadanie lampy z Dżinem, który może spełnić jego trzy życzenia. Nadal pytaniem bez odpowiedzi pozostaje kwestia tego, jak mógłby wyglądać „Aladyn” nakręcony w stylu Guya Ritchiego. Jednak jako familijne kino dla całej rodziny, pomimo całego swojego banalnego scenariusza i nie zawsze trafionych decyzji obsadowych, wygrywa widowiskiem i muzyką.
– Game of Thrones: The Last Watch. Gra o tron: Ostatnia warta
Dokument o kręceniu ósmego sezonu „Gry o tron”. Nie zawiódł mnie, nie zachwycił. Przemycił parę ciekawych informacji raczej z punktu widzenia minionów z ekipy niż głównych gwiazd serialu.
Niepokorny dziennikarz przyjmuje zlecenie od przebojowej kandydat na urząd prezydenta USA. Raczej standardowa, ale sympatyczna komedia polityczna, która zapewnia dobrą rozrywkę, przy jednoczesnym żalu o to, że nie wyciśnięto z niej czegoś więcej.
Rozwódka po pięćdziesiątce nie ustaje w poszukiwaniach szczęścia w miłości. Film Lelio z humorem, ale i kilkoma gorzkimi obserwacjami, portretuje blaski i cienie życia singli z odzysku. Świetna rola Julianne Moore i dobra ścieżka dźwiękowa to za mało, żeby zapomnieć, że to tylko i wyłącznie wierny oryginałowi remake.
– Tolkien
Filmowa biografia przedstawiająca młode lata twórcy, który zrewolucjonizował literaturę fantasy. Tolkien to film o przyjaźni, pierwszej miłości, zderzeniu marzeń z rzeczywistością i kształtowaniu się twórcy. Wszystkiego z powyższych znalazło się dokładnie tyle, ile potrzeba, co sprawiło, że Tolkien okazał się bezpieczną filmową biografią.
5
– Brightburn, Brightburn: Syn ciemności
Brandon Breyer odkrywa w sobie nadprzyrodzone moce, których używa do czynienia zła. Trzeba uznać wyczynem zrobienie z tego rozrywkowego samograja, nudnego i śmiertelnie poważnego filmu powielającego multum schematów horroru.
Brytyjska rodzina fanów wrestlingu wspiera córkę w zrobieniu kariery w amerykańskim WWE. Oparte na faktach kino trochę przypominające wrestling. Czyli udawanie. W tym przypadku ciepłej, lekko familijnej komedii o spełnianiu marzeń.
Utalentowana wiolonczelistka w niewiadomym celu uwodzi równie utalentowaną koleżankę po fachu. Body horror wchodzi na netfliksowe salony. Zamiast budzić kontrowersje brudem, szokiem i wydzielinami, próbuje romansować z kinem „wysokim”. Jest interesująco, ale… nudno.
– Wandering Earth, Wędrująca Ziemia
Aby uniknąć katastrofy, ludzkość wprawia Ziemię w ruch w stronę bezpiecznej galaktyki. Wizualny cukiereczek i imponujący rozmachem blockbuster, któremu przydałby się scenariusz lepszy niż ta prosta familijna opowiastka o poświęceniu, patriotyzmie i o tym, że Chiny rulez.
4
Oskarżona o czary kobieta trafia do zakonu, w którym czai się zło. To film, który mógłby zostać nakręcony w latach 80. z niewielkim budżetem i z przeznaczeniem prosto na kasety wideo. Wtedy mógłby kogoś zainteresować.
– Curse of La Llorona, The. Topielisko. Klątwa La Llorony
Porywająca dzieci diaboliczna płacząca kobieta zasadza się na rodzinę pracownicy społecznej. Osoby liczące na choćby promil oryginalności w tym sztampowym horrorze – mocno się przeliczą.
– I Trapped the Devil
Historia mężczyzny, który jest przekonany, że w piwnicy uwięził diabła. Ciekawy pomysł wyjściowy ani przez chwilę nie zamienił się w coś więcej niż standardową, diaboliczną nudę.
– Iron Sky: The Coming Race, Iron Sky. Inwazja
Mieszkające na Księżycu niedobitki ludzkości szukają ratunku we wnętrzu pustej Ziemi, którym rządzi rasa inteligentnych Reptilianów. Pary na niezobowiązujące widowisko – pozbawione sensu, ale zapewniające dużą dawkę rozrywki – wystarczyło tylko na zwiastun.
3
– See You Yesterday. Do zobaczenia wczoraj
Dwoje nastolatków cofa się w czasie, aby zapobiec tragedii. Lubię filmy o podróżach w czasie, ale to połączenie „Powrotu do przyszłości” z kinem społecznie zaangażowanym nadaje się nie na Netflix, ale do Hallmarku.
(2308)
Podziel się tym artykułem: