Kiedy w trakcie rewanżowego półfinałowego meczu pomiędzy Liverpoolem i Barceloną decydujesz się iść do kina, lepiej, żeby film był wart tej decyzji. Obawiam się jednak, że od filmu Iron Sky: Inwazja ciekawszy byłby nawet pojedynek Termaliki z Zagłębiem Sosnowiec. Recenzja filmu Iron Sky. Inwazja.
O czym jest film Iron Sky. Inwazja
Inwazja księżycowych nazistów sprawia, że ludzkość jest na krawędzi wyginięcia. Nieliczni, którym udało się przetrwać, wiodą średniej jakości egzystencję na Księżycu w zniszczonej bazie nazistów. Mijają lata, a sytuacja tych resztek ludzkości wiele się nie zmienia. Większość klepie biedę, uprzywilejowani znajdują ukojenie w nowej religii: jobsyzmie. Niespodziewanie na Księżyc dociera z Ziemi własnoręcznie zbudowany statek kosmiczny, którego właścicielem jest Sasha (Władimir Burłakow). Wśród osób znajdujących się na pokładzie jest Księżycowy Fuhrer (Udo Kier). Zdradza on niejakiej Obi (Lara Rossi) tajemnicę mającą w końcu odmienić los księżycowych ludzi. Owszem, Ziemia jest zdewastowana, ale zarazem pusta w środku. A w jej wnętrzu znajduje się siła, która jest w stanie dać nowe życie nie tylko matce Obi, Castoramie (żartuję), ale i zdziesiątkowanej cywilizacji. Aby przejąć ją w swoje ręce, trzeba będzie jednak pokonać Reptilianów i vrilowych dyktatorów.
Zwiastun filmu Iron Sky. Inwazja
Recenzja filmu Iron Sky. Inwazja
Oto jeszcze jedno dzieło, którego historia powstania zasługuje na osobny film. Fiński marzyciel Timo Vuorensola wymyślił zwariowaną fabułę, która w normalnych okolicznościach nigdy nie doczekałaby się realizacji. Naziści przetrwali wojnę i zbroją się po ciemnej stronie Księżyca? Panie, rzuć pan to zioło. Vuorensola zioła nie rzucił, nakręcił poglądowy teaser, który pokazany w Cannes zapewnił mu zainteresowanie i kasę na zrealizowanie tego projektu. Kasę zebraną dzięki crowfundingowi. Kilka lat później do kin trafia drugi film z serii Iron Sky, a w planach są dwa następne.
Czy powstaną? Trudno powiedzieć. Iron Sky. Inwazja nie jest filmem, który wzbudzałby jakikolwiek apetyt na ciąg dalszy. Oczywiście, idąc do kina na film o nazistach z Księżyca dosiadających dinozaury, trudno spodziewać się hamletowskich rozterek. Nieskrępowanej niczym rozrywki jednak już tak. A tej w filmie Vuorensoli niestety odnaleźć się nie da.
A szkoda tym większa, że zwariowany zwiastun obiecywał dużo więcej. Wydawać się mogło, że owa opowieść o pustej Ziemi, Reptilianach i Stalinie siedzącym przy jednym stole z Margaret Thatcher i Idim Aminem ma potencjał na widowisko, owszem, głupie, ale w pełni satysfakcjonujące osoby, które akceptują taką, a nie inną konwencję. Okazało się, że najfajniejszy z tego wszystkiego jest zwiastun, a reszta nie spełnia oczekiwań.
I nie pomaga, że jak na film sci-fi zrealizowany ze zrzutki, Iron Sky. Inwazja jest zaskakująco dobrze zrobiony. Technicznie trudno mu cokolwiek zarzucić, a przecież wyzwanie, przed jakim stanęli twórcy było spore. Latanie w kosmosie, jeżdżenie na dinozaurach, z jednej strony Gwiezdne wojny, z drugiej John Carter z Marsa. Bez większego wysiłku mogło to wyglądać jak Plan 9. z kosmosu. A nie wygląda i to największy atut filmu Vuorensoli.
Oparta na prawdziwych teoriach spiskowych 😉 fabuła nie wspiera już jednak technicznej biegłości twórców. To zaskakujące, ale Iron Sky. Inwazja nie tyle jest głupi, co jest nudny. Niby dzieje się w nim wiele, a tak naprawdę nie dzieje się w nim nic. Autorzy mają dużo pomysłów na udziwnienie filmu, ale nie robią z nimi niczego kreatywnego. Wymyślili i już. Coś jak pokerzysta, który po rozdaniu kart pokazuje wszystkim graczom, co ma na ręce. Co z tego, że ma pokera królewskiego, kiedy wszyscy o tym wiedzą?
(2291)
Ocena Końcowa
4
wg Q-skali
Podsumowanie : Mieszkające na Księżycu niedobitki ludzkości szukają ratunku we wnętrzu pustej Ziemi, którym rządzi rasa inteligentnych Reptilianów. Pary na niezobowiązujące widowisko – pozbawione sensu, ale zapewniające dużą dawkę rozrywki – wystarczyło tylko na zwiastun.
Podziel się tym artykułem:
Jedynka mnie strasznie wynudziła, więc nie wiem czy będę miał ochotę na film, nawet jak trafi na voda/dvd. Ale to ciekawe jest, że mnie takie produkcje niszowe robione przez fanów dla fanów nudzą. Podobnie było z np. Kung Fury, gdy okazuje się że trailery są najlepsze. Jedyny jaki mi się podobał to film co chyba polecałem Ci kilka mcy temu i obejrzałeś czyli Ninja… coś tam, bo mi tytuł wyleciał z głowy. Jedyna dobra rzecz co mnie nie nudziła a dłuższa od KF, takie połączenie Predzia z Terminatorem, Mad Maxem i Rambo. Nie tylko efekty specjalne były spoko, ale nawet fabuła mimo swojej absurdalności.
Mam podobnie, jeśli chodzi o tego typu produkcje. „Kung Fury” nawet jeszcze nie widziałem w całości. Zwiastuny mają cool, potem jest gorzej. Pierwszy „Iron Sky” też mnie trochę zawiódł, ale bawiłem się dużo lepiej. Dwójki nie ma sensu oglądać, gdy już jedynka nie podeszła.