Nowy Smarzowski to zawsze wydarzenie, wobec czego nowy weekend kinowy należy uznać za interesujący.
Premiery kinowe weekendu 28-30.09.2018
Kler (2018) – Poszedłbym
Prawdopodobnie najbardziej oczekiwany polski film roku wchodzi do kin w spodziewanej atmosferze skandalu. Smarzowski po raz kolejny wsadza film w mrowisko, biorąc tym razem na warsztat polski kościół katolicki. Kler reprezentuje ten gatunek filmowy, co to każdy wie, co sądzić o filmie bez jego oglądania i kto wie, czy nie bardziej zabawne od samego filmu będzie patrzenie na to, jak tłuką się ze sobą dwie strony sporu (księża fuj! księża super!) z solidarnie pozakładanymi klapkami na oczach.
A ja cóż. Czysto filmowo Smarzowski nigdy mnie nie zawiódł, więc chętnie zobaczę Kler właśnie z takiego filmowego punktu widzenia. Bo osobiście sądzę, że jak to zwykle bywa, prawda i tak będzie leżeć pośrodku. No ale wstrzymajmy się z dalszymi refleksjami.
Searching (2018) – Poszedłbym
A właściwie to już poszedłem, bo piszę te słowa przed wybraniem się na pokaz przedpremierowy. Pewnie więc zedytuję ten opis o linka do recenzji i bardziej dokładną refleksję niż gdybania.
A póki co westchnę tylko, że Searching niepotrzebnie robi z siebie kino z gatunku „tego jeszcze nie było!”, bo filmów „rozgrywających się” na ekranie komputera itp. zdążyło być już przynajmniej kilka.
EDIT:
Ojciec zaginionej córki odkrywa jej wirtualny świat, o którym nie miał pojęcia. Thriller w całości rozgrywający się na ekranie komputera nie dostarcza takich atrakcji jak wcześniejsze produkcje nakręcone według tego samego pomysłu na przedstawienie akcji. 6/10 [Quentin.pl]
Korpo, Mayhem (2017) – Poszedłbym
Co jak co, ale Mayhem Joego Lyncha to się w polskich kinach nie spodziewałem.
Na skutek działania wirusa pracownikom firmy prawniczej puszczają wszystkie hamulce. Jeden z pracowników bardzo chce rozmówić się z szefem. Krwawa rozpierducha w korporacyjnych klimatach. Widać niewysoki budżet, ale autorzy filmu dobrze sobie z tym radzą. 8/10 (Quentin.pl).
Mała Stopa, Smallfoot (2018) – Nie poszedłbym
Klasyczne animki z gatunku: jeśli już koniecznie trzeba iść na animki do kina to na takie.
Choć odnoszę wrażenie, że potencjał filmu kończy się, gdy Yeti dociera do krainy Małych Stóp.
Czyściciele internetu, The Cleaners (2018) – Nie poszedłbym
Zdecydowanie intrygujące, ale chyba wolałbym bardziej przystępną formę, a nie jakieś silenie się na thriller noir. W dokumentach jednak zawsze ważniejsza jest treść niż forma.
Igielnik, Pin Cushion (2017) – Poszedłbym
Coś, co wygląda na kolejny film o trudnym dorastaniu wystarczy podać w ciekawej konwencji baśni i widz od razu czuje się zaintrygowany. Igielnik to prawdopodobnie dobry materiał na domowy seans, ale wygląda wystarczająco dobrze, żeby nie skazywać go od razu na pilot do telewizora.
Mam przyjaciół w niebie, Ho amici in paradiso (2016) – Nie poszedłbym
Opis tego filmu wydaje się ciekawszy od jego zwiastuna, ale że to i tak propozycja do oglądnięcia na TV Trwam w niedzielę po południu, to daruję Wam szczegółów.
Podziel się tym artykułem: