I następny przyzwoity weekend premierowo-filmowy.
Premiery kinowe weekendu 21-23.09.2018
Tajemnice Silver Lake, Under the Silver Lake (2018) – Poszedłbym
Film twórców It Follows to wystarczająca rekomendacja do tego, żeby lecieć do kina i nie pytać o szczegóły. Ba, miałem już go obskoczyć jakieś dwa tygodnie temu na pokazie przedpremierowym, ale nie wyszło. No o to obskoczę teraz i nikt mnie nie powstrzyma.
Kamerdyner (2018) – Poszedłbym
Czasy się zmieniają. Kiedyś Andrzej Wajda podpaliłby konia, teraz trzeba podpalić furmankę. I dobrze! Nie stać cię na efekty specjalne to nie kozakuj.
Nie przepadam za Filipem Bajonem, ale zwiastun Kamerdynera robi bardzo dobre wrażenie. Lubię takie epickie historie rozciągnięte na kilkadziesiąt lat. Fajnie, gdyby wyszło z tego jakieś polskie Legends of the Fall.
Johnny English: Nokaut, Johnny English Strikes Again (2018) – Nie poszedłbym
Zwiastun jest dość zabawny (choć żarty oczywiste), a takie parodie filmów szpiegowskich częściej się udają niż się nie udają. Nie pamiętam jednak, żeby pierwsze dwie części Johnny’ego Englisha mnie jakoś szczególnie urzekły, więc nie sądzę, żeby i trójce się to udało. Spokojnie można będzie sobie to zobaczyć w domu.
Zegar czarnoksiężnika, The House with a Clock in its Walls (2018) – Nie poszedłbym
Kojarzycie te familijne filmy, w których z niewiadomych przyczyn grają świetni aktorzy, a one same robią spektakularną klapę i wszyscy mówią: „A nie mówiłem?”? Wydaje mi się, że mamy do czynienia z kolejnym przykładem. A dodać do tego Eliego Rotha na reżyserze… Plus Monolith, który dalej ze wzajemnością wypina sobie tyłek na Cinema City.
Jesień we Francji, Une Saison en France (2017) – Nie poszedłbym
Imigracyjna pocztówka z Francji to kino idealne do tego, by poczekać na nie na Cinemaksie.
Kręcisz mnie, Tout le monde debout (2018) – Nie poszedłbym
Zadecydowała statystyka. Bardzo często do kin trafiają wyglądające na sympatyczne francuskie komedie oparte na prostym pomyśle na fabułę. I choć często rzeczywiście są sympatyczne, to takie, o których pamięć zostaje na dłużej można policzyć na palcach jednej ręki drwala. Nie widzę więc sensu ich oglądać, o ile nie lubi się tego typu francuskiego kina. A jak film okaże się świetny to spokojnie, za pół roku, gdy będzie można go obejrzeć w domu, pamięć o nim nie zaginie.
Stawkę premier uzupełnia animowana rosyjska pierdoła pt. Księżniczka i smok (2018).
Podziel się tym artykułem: