Filmy takie jak Czas mroku pokazują, dlaczego polskiemu rządowi tak zależy na nakręceniu hollywoodzkiej produkcji ze znanymi aktorami, która przybliżyłaby chlubną historię Polski. Dzięki takim filmom można np. pokazać światu, że II wojnę światową wygrało siedem przypadkowych osób spotkanych w londyńskim metrze. Recenzja filmu Czas mroku.
O czym jest film Czas mroku
Rok 1940. Widmo wojny zbliża się nieuchronnie do Wielkiej Brytanii. Wojska Hitlera zdobyły Holandię i Belgię, za chwilę pokonają Francję i będzie problem. Premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain (Ronald Pickup) nie ma najlepszych notowań wśród parlamentarzystów. Świetny na czasy pokoju, zupełnie nie nadaje się do rządzenia w trakcie wojny. Lansowanym przez większość kontrkandydatem jest lord Halifaxu (Stephen Dillane), ale on nie ma zamiaru podjąć się zadania kierowania brytyjskim rządem. W tej sytuacji jedyną osobą w partii rządzącej, która mogłaby zyskać aprobatę opozycji jest Winston Churchill (Gary Oldman). Kolegom z partii nie podoba się taka kandydatura, a za Churchillem wciąż ciągnie się smród błędnych decyzji z przeszłości. Winstonowi przeciwny jest również król Jerzy VI (Ben Mendelsohn), ale innego wyjścia nie ma. Churchill zostaje nowym premierem i szybko formuje nowy rząd. Zasiadający w nim Halifax (utrudniają pisanie recenzji! to nie jest jego nazwisko tylko tytuł) i Chamberlain liczą na to, że Churchill zgodzi się z ich opinią na temat dalszych działań. Według nich jedynym wyjściem z coraz gorszej sytuacji jest podjęcie rozmów dyplomatycznych z Hitlerem. Dzięki nim Wielka Brytania może byłaby w stanie utrzymać niepodległość. Churchill ma jednak inne zdanie, a w swoim pierwszym przemówieniu zapowiada rodakom krew, pot, znój i łzy. Nie ma zamiaru z nikim pertraktować i uważa, że z Hitlerem trzeba walczyć. Nawet w sytuacji, gdy większość brytyjskich wojsk została właśnie okrążona na plażach Dunkierki i nie ma ich stamtąd czym przywieźć do kraju. W takiej sytuacji Halifax i Chamberlain zrobią wszystko, by Churchilla odwołać ze stanowiska zanim zdąży narobić nieodwracalnych szkód.
Recenzja filmu Czas mroku
Nie zrozumcie mnie źle. Czas mroku mi się podobał i dostanie wysoką ocenę. Mimo to kpiący początek recenzji nie jest przypadkowy. Jak dobrym filmem Czas mroku by nie był, pokazuje też, w jaki sposób można kształtować odbiór historii. Historii, której wcale nie trzeba fałszować, a wystarczy jedynie przemilczeć kilka faktów. I już dostajemy film, który pokazuje światu jak to dzielni Angole nie dali się hitlerowskiej tyranii (niemieckiej, napiszę tak, bo zaraz będzie, że w recenzji nie padło słowo „Niemcy”). Chwycili za miotły i pokazali premierowi, że staną razem z nim na ulicach Londynu i będą ich bronić do ostatniego kamyczka. Nie dowiemy się zaś z filmu Czas mroku, że Brytyjczycy mieli po prostu ogromną furę szczęścia i na ich końcowy sukces złożyło się wiele innych rzeczy, na które nie mieli nawet wpływu.
Szczęście mają do dzisiaj w postaci odpowiednich funduszy oraz zdolnych aktorów i filmowców, którzy są w stanie zrobić takie historyczne widowiska jak Czas mroku. A nam pozostaje czekać aż Mel Gibson pochyli się nad jakąś bitwą nad Bzurą.
Wyreżyserowany przez Joego Wrighta – reżyser po raz kolejny krąży wokół tematu Dunkierki, wcześniej w Pokucie; taki tam #FunnyFact – Czas mroku to film Gary’ego Oldmana. Nie ma raczej żadnych wątpliwości, że aktor za rolę Winstona Churchilla dostanie za chwilę Oscara i będzie to Oscar w pełni zasłużony. Kreacja to brawurowa, dająca Oldmanowi duże pole do popisu czy to w scenach „codziennych” jak i w wielkich przemówieniach, no i okraszona wybitną charakteryzacją. Wybitną także dlatego, że choć wciąż widać, że to Gary Oldman, to najbardziej widać, że to Winston Churchill. Pewnie też będzie Oscar. Już tylko dla tej roli warto wybrać się do kina.
Czas mroku to również film z dobrze napisanym scenariuszem, dzięki któremu gabinetowe rozgrywki stanowiące większość czasu trwania filmu śledzi się z zainteresowaniem i ciekawością. Churchill, jako typowy sam przeciw wszystkim, dwoi się i troi, by przekonać oponentów do swojego zdania, a jego manieryzmy tylko dodają całej historii pikanterii. Dialogi płyną jak w najlepszych filmach Petera Morgana, a od czasu do czasu przenosimy się na front, by pooglądać kilka epickich ujęć wojny. Choć niezbyt wiele. Lubię takie historyczne filmy przybliżające wydarzenia, które ukształtowały historię, a po seansie nie pozostaje już nic jak tylko obejrzeć sobie jeszcze raz Dunkierkę Nolana.
(2357)
Ocena Końcowa
8
Wg Q-skali
Podsumowanie : Premierem Wielkiej Brytanii zostaje Winston Churchill. Zamiast spodziewanych pertraktacji dyplomatycznych z Hitlerem, obiecuje rodakom krew, pot, znój i łzy. Historyczne kino wysokiej próby z świetnym Oldmanem, bardzo dobrym scenariuszem i przesadnie niezłomnymi Brytyjczykami.
Podziel się tym artykułem:
Film bardzo mi sie podobal, ale pozwole sobie na uwage, ktora być może kogoś zaskoczy – mimo Churchilla, który był nalezycie znakomity, krola Jerzego, który byl należycie królewski, Halfiaxa, który był należycie wredny i uroczych ról pozapolitycznych – Clemenine i Elisabeth – w pamieci najbardziej utkwila mi postac Chamberlaina – czlowieka, ktory przegrał wszystko i byl w stanie wzniesc sie ponad swoja porazke. Kiedy myślimy „mąż stanu”, to chyba własnie takie osoby mamy na myśli (opieram sie na filmie, bo jak bylo w rzeczywistosci, oczywiscie nie wiem)
Warto dodać, że za metamorfozą GO stoi Jacqueline Durran. To się musiało udać. też dobry tekst o oscarowych kostiumach znalazłem – http://www.phama.co/oscary-2018-najlepsze-kostiumy-filmowe/