×

Kick

Na odtrutkę po WFF-ie nie mogło być lepszego wyboru niż Bollywood! I film, o którym jakiś czas temu było u nas głośno, gdyż zdjęcia do niego powstawały w Polsce. Przez chwilę były obawy, że Warszawa ma symulować Londyn, ale okazały się nieprawdziwe – Warszawa to w „Kick” Warszawa! A w niej Salman Khan.

Kick, Salman Khan

Jeszcze jakieś pięć lat temu jego przyjazd do Polski byłby wielkim bollywydarzeniem, ale od tego czasu wiele się zmieniło. Polski widz stracił prawie zupełnie zainteresowanie Bollywoodem, a pozostałe niedobitki nie mają już takiej siły przebicia jak kiedyś. Dla Salmana to lepiej, bo nie musiał jakoś ciężko się starać, żeby ignorować polskich fanów. Co – takie ignorowanie – zawsze mnie dziwiło. Szczególnie wtedy, gdy Shah Rukh Khan był u nas popularniejszy niż Tom Cruise. Ani razu się nie wysilił, żeby tu choć zajrzeć. Ciekawe, czy aż tak bardzo nie miał pojęcia, że filmy z nim zarabiają u nas całkiem nieźle i warto choćby wpaść na chwilę i pomachać ręką prawdziwym rzeszom fanów? Jak na ironię – im ciszej zaczęło być u nas o Bollywood, tym częściej ichnie gwiazdy zaczęły nas odwiedzać. Nie ogarniam.

Tak czy siak: szumu z wizytą Salmana i tak było sporo, bo filmowcy pozamykali ulice, powrzucali autobus do rzeki, poskakali z Pałacu Kultury i Nauki – pełen zestaw kaskaderskich popisów niespotykanych w polskim kinie. Dopiero Bollywood musiał przyjechać i pokazać, że i u nas się da.

Gwiazdor wciela się w „Kicku” w dwie role. Devi to prawy i klawy koleś uzależniony od adrenaliny. Devil zaś to zuchwały złodziej nieuchwytny dla policji. Na tropie Devila jest pewien zawzięty gliniarz, a przypadek sprawia, że w pociągu z Okęcia przez Warszawę Zachodnią do Centrala poznaje byłą miłość Deviego. Dziewczyna opowiada mu rzewną historię ich związku.

„Kick” to typowy bollywoodzki hiroł-projekt, który nie wyróżnia się zupełnie niczym. Oprócz Warszawy rzecz jasna. To przy okazji remake jakiegoś innego ollywooda, ale to raczej nieistotne, bo i tak te filmy niczym wielkim się od siebie nie różnią. Chodzi o to, żeby gwiazdor mógł pokazać pełnię swoich aktorskich możliwości wcielając się w kilka ról. I w związku z tym jest do bólu dobry, romantyczny i roztańczony, ale i do szpiku kości zły, choć i tak każdy dobrze wie, że na końcu okaże się, że tylko udawał złego, bo też ma złote serce. Standard. Bohater jest tak zajebisty, że potrafi niemożliwe – ot choćby znaleźć na warszawskim moście budkę telefoniczną Telekomunikacji Polskiej.

Jest to więc film tak naprawdę dla nikogo. Fani bollywoodów widzieli to już setki razy, a nie-fani dostaną tylko kolejny argument przeciwko indyjskim filmom. Mój punkt widzenia jest gdzieś tak bliżej tej pierwszej postawy i jako osoba, która toleruje Bollywood, a często zdarzało się, że trafiła w nim na naprawdę dobry film, uważam „Kick” za przeciętniaka. Zwariowany humor jest tu zbyt zwariowany i mimo kilku fajnych tekstów trudno mówić o jakiejś wspaniałej zabawie. Akcji też za wiele nie ma, bo to jednak przede wszystkim komedia, ewentualnie zacząłem się wyłączać, gdy film przestawał nią być.

Całość do obejrzenia tylko z punktu widzenia Warszawy w bollywoodzkim filmie. I to jedyny powód, dla którego można sięgnąć po „Kick” i sympatycznie się pośmiać. Bo jest tu stolicy naprawdę sporo, jak na tylko parę dni kręcenia. 6/10

(1809)

PS. Liczyłem na jakieś wyjaśnienie, skąd w Warszawie wziął się angielski autobus, ale się nie doczekałem :(.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

  1. Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Etiam et turpis vitae dolor fringilla maximus eu a lacus. Curabitur sed mauris fringilla, lobortis tortor in, tempus diam. Ut mattis suscipit fringilla. Mauris pretium blandit elit et efficitur. Proin non vestibulum est. Ut vel tellus sapien. Donec dolor ipsum, eleifend ac bibendum luctus, maximus et est. Suspendisse faucibus, sapien id rutrum tempor, metus sem ultrices sapien, nec cursus nunc lectus at mi. Fusce porta cursus arcu, sit amet rhoncus turpis faucibus non. Maecenas vitae ante velit.

  2. consectetur adipiscing elit. Etiam et turpis vitae dolor fringilla maximus eu a lacus. Curabitur sed mauris fringilla, lobortis tortor in, tempus diam. Ut mattis suscipit fringilla. Mauris pretium blandit elit et efficitur. Proin non vestibulum est. Ut vel tellus sapien. Donec dolor ipsum, eleifend ac bibendum luctus, m

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004