×

Incepcja [Inception]

Nie ma dobrego sposobu na zdecydowanie, który film zasługuje na recenzję numer 1000. Po prostu nie ma. Niby jest to taka sama recenzja jak i ta 537 czy 872, a jednak okrągła dużo bardziej i o wiele bardziej… hmmm… monumentalna? Czy więc tysięczna recenzja też taka powinna być? Nie wydaje mi się. Podchodząc do tego w ten sposób mógłbym czekać do przysłowiowej usranej śmierci i nie doczekać się na „godny” opisania film. Dlatego tysięczną recenzją miała być recenzja filmu, który akurat obejrzałem i który akurat chciałem opisać. Niezależnie od tego, czy byłby to stary horror, czy nowe kino islandzkie. I tak naprawdę w tym miejscu miała być recenzja innego filmu, ale nie zdążyłem jej napisać, w weekend nie miałem na to czasu, a równocześnie obejrzałem film, o którym aktualnie najgłośniej. No i film, który miał być zrecenzowanym w tysięcznym wpisie ustąpił miejsca. Nie ma w tym jednak żadnego celu, ukrytego przesłania czy czegokolwiek innego, że akurat „Incepcja” załapała się na numer 1000. Ze spiskowych teorii dziejów może pasować jedynie ta: „ktoś tak chciał” vel „tak miało być”. Bo ja nie czekałem specjalnie z tym tysiącem na nowy film Nolana, ani nie robiłem zupełnie nic, żeby wyszło tak a nie inaczej.

A nie czekałem, bo w przeciwieństwie do większej reszty świata, która każdy film Nolana winduje na górę Top 250 na IMDb, nie dałem się oszaleć temu reżyserowi i jego filmom. Moje zachwyty nawet nie zbliżały się do Nolana i raczej omijały go łukiem zostawiając po sobie podmuch obojętności (grafomania? 🙂 ). Dziwiłem się widząc zachwyty wylewające się z każdego kąta w stronę twórczości tego reżysera i nie pojmowałem ococho. Dlatego też na „Incepcję” poszedłem sobie pełen tego sceptycyzmu i zupełnie pusty od oczekiwań. Wiedziałem, że czeka mnie dobry film, ale podejrzewałem, że tak jak we wszystkich poprzednich przypadkach znów nie zrozumiem nadmiernych zachwytów nad Nolanem. A wiedziałem, że film będzie dobry, bo Nolan po prostu kręci dobre filmy (no z wyjątkiem słabego „Prestiżu„) i tego mu nie odmawiam. Ostatniego Batmana oceniłem w okolicach 6(6), ale nie była to szóstka, która mówiła: „jestem zachwycony”, a co najwyżej „idealnie nakręcony film”. Bo w tym tkwi główny problem mojego podejścia do jego filmów – choć uważam, że w zasadzie w każdym z aspektów sztuki filmowej bliskie są ideału, to nie potrafię ich kochać. Nie potrafię oglądać ich dwa razy dziennie i nie potrafię do nich wracać. A to dla mnie ważniejsze w zabawie w oglądanie kina od chłodnej perfekcji. Wolę film niedopracowany, ale który mnie ruszy w ten czy inny sposób. Film, któremu nie dam 6(6), ale dam 7(6) – parę razy się zdarzyło.

„Incepcja” to… zdecydowanie najlepszy film Nolana 😉 Film, który dostałby ode mnie 6(6) nie tylko dlatego z powodu jego chłodnej perfekcji, a też dlatego, że pierwszy raz od jakiegoś czasu poczułem, że warto było zapłacić 27 zeta za kinowy bilet (a poczułem to dokładnie w tej chwili, gdy świat wokół kafejki z Leo i Ellen zaczął wybuchać). I dlatego, że chętnie obejrzałbym go jeszcze raz – co, jak już wiecie, w przypadku filmów Nolana jest zupełną nowością. Nolana jeszcze nie pokochałem, dalej nie rozumiem, skąd te zachwyty nad jego filmami z „Incepcją” włącznie, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że „Incepcja” jest świetnym filmem i kawałem kina na literę K. 6(6) jednak nie dam. Nie, 7(6) też nie – dam 5+(6), a taka ocena tylko i wyłącznie z powodu (i tu zmuszony jestem ROT13ąć, żeby nie spoilerować) pubyreartb oąpmxn, xgóel fvę an xbńph avr cemrjeópvł. Tqlol cnqł – „Vaprcpwn” zvnłnol 6(6). Avrfgrgl, xeępvł fvę – n j glz cemlcnqxh bgjnegr mnxbńpmravr hjnżnz mn avrjłnśpvjr. Gnxżr m grtb cbjbqh, żr avr yhovę svyzój, xgóelpu xbńpbjlz gjvfgrz wrfg „gb olł fra”. Cnenqbxfnyavr – bq unccl raqh jbyę wrtb oenx. N wrqanx, gh unccl raq olł wnx anwoneqmvrw an zvrwfph v ba hfnglfsnxpwbabjnłol zavr an 6. (V zbwrtb mqnavn avr mzvrav grbevn boeąpmxv śyhoarw Yrbfvn, xgóen jt jvryh olłn wrtb cenjqmvjlz gbgrzrz, n avr oąpmrx – avrmnyrżavr bq grtb, wrśyv Abyna pupvnł fmófgxę gb cbjvavra oąpmrx cemrjeópvć!)

Cholera, ale mnie spanie zebrało… A tak chciałem jakąś wyjątkową reckę trzepnąć ;P Ale, ale – mój standardowy wtręt o chęci snu w przypadku „Incepcji” ma w końcu jakieś inne znaczenie niż tylko prosty fakt, że Q jest senny. A może Q cały czas śpi? Ha! Nolan go uśpił, przeprowadził incepcję i Q teraz myśli, że Nolanowi film wyszedł.

Fabuły streszczał nie będę, bo to możecie sobie znaleźć wszędzie, a i wstęp już za długi zafundowałem. W zasadzie – co najważniejsze też już napisałem, a nad fabuła i jej zagadkami nie będę się rozwodził, bo bez spoilerowania się nie da. Może w komentarzach się coś wywiąże, choć blog nie jest idealnym miejscem do prowadzenia spoilerowych dyskusji. Trudna sprawa.

W każdym bądź razie „Incepcja” wróciła mi (pewnie na krótko) wiarę nie tyle w samo kino, co w to, że warto do kina chodzić, żeby dostać coś więcej niż tylko uszyty na miarę zysku filmu, o którym za tydzień nikt nie pamięta. Polecam i Wam wyprawę do kina, bo choć nie widziałem wszystkiego, co oferują nam teraz kina, to myślę, że nic lepszego do czasu „The Expendables” nie znajdziecie 🙂 W końcu film, o którym nie zapomina się po wstaniu z krzesła i pozwala na snucie analiz i interpretacji z równoczesnym roztrząsaniem szczegółów. Bo nie ma przesady w porównywaniu „Incepcji” do „Matrixa” (jakby ktoś nie wiedział – „Matrix” mi się nie podobał aż tak jak większości świata – dziwny jestem? :P) szkielet fabularny jest z grubsza ten sam; sen zastąpił wirtualną rzeczywistość, a obraz przeładowany jest smaczkami i aluzjami. Choć mniej jest tych smaczków niż w „Matrixie”, w którym posunięte to zostało przez trzy części daleko za granicę przesady. W „Incepcji” na odwrót, miałem wrażenie, że jest tego za mało. Na początku filmu co jakiś czas pojawiały się jakieś sekundowe ciekawostki (a to wierzch kieliszka przesunął się na spodzie pierwszego planu, a to specjalistka od labiryntów okazała się Ariadną (ciut zbyt łopatologiczne, ale co tam), a to jeden z bohaterów obstawił w ruletce trzynastkę i przegrał…), aby potem zniknąć. Ewentualnie zostać przykrytym przez tak zagmatwanie poprowadzoną akcję, że nie było czasu skupiać się na czymś innym. Widziałem kilka opinii w necie, wśród nich taką, że nie było w „Incepcji” nic zagmatwanego, a sam film był prosty jak konstrukcja cepa… Hehe, mądral w necie nie brakuje. Rzeczywiście, jak się to wszystko spokojnie rozkmini to nie jest specjalnie zagmatwane, wręcz – rzeczywiście proste. Ale uwagi podczas oglądania wymaga bezsprzecznie i jakoś nie widzę tych wspomnianych wyżej mądral, którzy kończąc oglądanie filmu na pół godziny przed końcem płynnie odpowiadają na pytanie: „no więc o co dokładnie chodziło?”.

Myślałem, że sobie ponarzekam troszeczkę w myśl myśli: „gdyby było 6 to bym nie narzekał, ale skoro jest 5+ to ponarzekam”, ale przespałem się z tym i owym i myślę, że nie mam za bardzo na co narzekać. Pomogło też… ROT13: śpvątavępvr xvaójxv v borwemravr qjópu zvahg, xgóer j xvavr cbśjvępvłrz an jlfxbpmravr an fvhfvh. Nxheng jloenłrz avrmolg qboel zbzrag an gb (v gnx avr olłb pulon yrcfmrtb) v gebpuę fvę fxbłbjnłrz j crjalz qrgnyh snohłl. Ab nyr whż tb fbovr ancebfgbjnłrz – qmvęxv pv cnavr mn cvenpgjb :C Jestem pewny, że można w „Incepcji” znaleźć jakieś plothole’y, ale po co? Całość jest przemyślana, zgrabnie opakowane w senne poziomy, a większość zastrzeżeń można rozwiązać stwierdzeniem: to sen. Można kręcić nosem na zez strażników podświadomości, którzy strzelali do furgonetki i nikogo nie trafili, ale można założyć, że może to jakieś słabe zabezpieczenia były i tyle. W rzeczywistości wiele akcji z filmu byłoby uznane za przegięcie, ale skoro to sen, to wtedy jest już inna miara oceny. A to z pewnością trzeba zapisać na plus Nolana, który wymyślił sobie taką konwencję, która sama obroni go przed atakami narzekaczy.

„Incepcja” to dla mnie najlepszy film od czasu „Bękartów wojny” (ale nie lepszy :P). Oprócz zalet wspomnianych wyżej trzeba też wspomnieć o wizualnym majstersztyku, jakim niewątpliwie jest. Jak sobie przypomnę te wszystkie chamskie bluboksy w takiej np. „Wyspie tajemnic„, która raczej uważana jest za bardzo dobrze nakręcony film, to sobie myślę, że jednak Scorsese powinien iść na emeryturę. Przy tak zaawansowanej technice pozwalającej realistycznie przedstawić walkę itp. w „stanie nieważkości”, używanie prehistorycznych projekcji wstecznych powinno być karane emeryturą. 5+(6)
(1000)

PS. Od następnej recki przechodzę na dziesięciostopniową skalę ocen. Obaczymy, czy się przyjmie. A jak nie to wrócę to starej skali.

PS2. A Projekt 1000 naturalnie zmienia się w Projekt 2000 😉

PS3. Nie pisałem o obsadzie, bo jest taka jak należy. No to co będę o niej wspominał skoro nie mam ani kogo zganić (akcent Watanabe mnie trochę mierził), ani pochwalić za oskarowy występ?

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004