×

Starcie Tytanów [Clash of the Titans]

„Trzeba było oglądać Ligę Mistrzów” – ta myśl towarzyszyła mi przez jakieś pierwsze 15 minut filmu. Towarzyszyłaby i pewnie przez 20, gdyby nie fakt, że na seans troszkę się spóźniłem. Niestety, zawiłość warszawskiej infrastruktury drogowej są wielce stresujące dla wiejskiego kierowcy takiego jak ja. U siebie to bym spokojnie do Katowic (a to z niecałe 60 kilosów ode mnie) dojechał przez ten czas, który spędziłem na podróży na li tylko drugi koniec miasta… No ale wpadliśmy na salę z Aśkiem w momencie gdy Jake Sully płynął sobie w nocy z Petem Postlethwaite’em, a chwilę potem do wody runął posąg Zeusa. Ominęło mnie coś, dla czego warto było Postletwhaite’a na trzy sekundy zatrudnić? No i tak siedziałem, oglądałem i tęskniłem za meczem Manchesteru z Bayernem. Panie, czego tam nie było! (w filmie, a nie w meczu ;P). Olimp wyglądający jak przedmieścia Olimpu, wiejsko świecąca zbroja Zeusa, ten sam Zeus fruwający z gołą dupą oraz cierpiący na nieświeży oddech i permanentne zatwardzenie Hades. Jedna wielka śmiechawica – głównie z Hadesa, najsłabszego elementu tego filmu.

Na szczęście potem było już lepiej (co było ściśle związane z dużo mniejszą częstotliwością pojawiania się śmiechowych bogów) i film się rozkręcił. Tyle tylko, i tu druga poważna słabość tego filmu, jak się już rozkręcił to się skończył. No zaskakująco wprost krótki był.

Oto Perseusz, który zajmuje się naprawianiem rybackich sieci. Plotka krąży, że jest synem Zeusa, ale sam Perseusz krzywi się na choćby jedną sylabę takiej pogłoski. Wg niego jest człowiekiem, a nie żadnym półbogiem, a Zeus zbił jego ojca. Okazja do zemsty trafia się wraz z rzucającymi bogom wyzwania ludźmi, którzy postanowili strącić bogów z Olimpu i sami wziąć się za rządzenie światem. Od postanowienia do realizacji droga jednak daleka, szczególnie szybko pojawia się Hades z zatwardzeniem i rozporządza, że za ludzkie zuchwałości miasto buntowników Argos czeka zagłada z paszczy potwornego Krakena. No chyba, że poświęcą piękną (przynajmniej wg tego co mówili w filmie, bo spokojnie można by pewnie było znaleźć piękniejszą niewiastę choćby pośród przewijających się na trzecim planie tancerek) księżniczkę Andromedę i Kraken odpuści sobie niszczenie kamiennych murów. Ludzie wpadają na trzecie rozwiązanie – wezmą i zabiją Krakena. Tyle tylko, że o to niełatwo. No ale Perseusz wraz z oddziałem dzielnych wojów rusza w niebezpieczną podróż, która ma przynieść odpowiedzi na kilka dręczących ludzi pytań, a przy okazji uwolnić ich od gniewu Zeusa.

Zgodnie ze zwiastunowymi oczekiwaniami „Starcie Tytanów” jest filmem efektownym, ale też nie na tyle, żeby podczas seansu siedzieć z rozdziawioną japą. Owszem, widowisko jest, stwory wyłażą z otchłani ogromne, nudy w zasadzie brak (jeszcze by tej brakowało w tak krótkim filmie) i kto miał na to nadzieję po obejrzeniu zwiastuna nie powinien czuć się zawiedziony, ale nie potrafię się oprzeć wrażeniu, że spokojnie można by to zrobić jeszcze lepiej i jeszcze bardziej efektownie. Tylko po co, skoro trzeba już myśleć o kontynuacji, która pojawi się na bank – co do czego nie mam żadnych wątpliwości. Z pewnością jest to film, którego dawno na ekranach kina nie było (BTW liczę na to, że „Centurion” zje „Starcie…” razem z sandałami – co nie powinno być trudne) i warto na niego rzucić okiem, ale czy koniecznie trzeba pchać się drzwiami i oknami do kina? No pewnie tak, bo co duży ekran to duży ekran. Ale jeśli ktoś myśli, że zobaczy coś zapierającego dech w piersiach to się myli. Zobaczy to samo, co w trailerze tyle że w większym formacie.

Jak z grubsza każdy film „Starcie Tytanów” ma trochę plusów i trochę minusów. Minusów chyba sumarycznie wyjdzie więcej, ale to nie znaczy, że cały jest na minus. Wystarczy trochę wciągnąć się w fabułę i już przyjemność z seansu być powinna. Ja się wciągnąłem w motyw wędrówki pośród pięknych krajobrazów i całe to gadanie o męstwie, odwadze, ratowanie sobie tyłków przed potworami itd. i szybko mi przeszedł śmiechowy niesmak po błyszczących się bogach. Chyba nawet żal mi było kolejnych trupów z dzielnego oddziału, ale na pewno nie tak jak to się kiedyś żałowało chłopaków w takich filmach jak np. „Uncommon Valor”. I także z tego powodu (ale głównie przez metraż) końcówka przyszła naprawdę bardzo szybko i niespodziewanie. Ani się obejrzałem, a tu już leciały napisy końcowe. Wywalić pierwsze 20 minut i dołożyć je na koniec – z pewnością ocena byłaby wyższa. A tak to będzie słabe 4+(6). W sensie, że słabe to 4+ czyli bliżej 4 niż 5, a nie że to słaba ocena. Ocena i tak dość wysoka, ale skoro się nie nudziłem, więc czemu nie. Filmy takie jak „Starcie Tytanów” robi się tylko po to, żeby widz się nie nudził. Innego ich zastosowania nie widzę.

Wspomniałem o plusach i minusach. To może jakoś tak jeszcze szybko na koniec o tych, których nie wspomniałem wyżej.
Plusy:
– Fajne krajobrazy, ogólnie ładne zdjęcia, ale to w zasadzie standard w dzisiejszych produkcjach.
– Fajna Io.
– Bardzo fajny Mads Mikkelsen jako Draco.
– Fajna muzyka. Pierwszy raz nie pamiętam od kiedy usłyszałem w filmie jakiś charakterystyczny motyw, który można sobie pogwizdywać pod nosem. Coś co nie przypominało setki innych niemal identycznych motywów.
Minusy:
– Fatalna Meduza. Kaman, oddajcie mi te superkomputery skoro nie umiecie z nich korzystać. Ja też nie umiem, ale się ucieszę.
– Wyjęta z dupy mechaniczna sowa. WTF. Jakieś nawiązanie do oryginału z Hamlinem, z którego to oryginału nie pamiętam nic poza poklatkowymi potworami?
– Pisałem już o Fiennesie, ale napiszę jeszcze raz – Hades w wykonaniu Fiennesa = karykatura badgaja.
– Drewniane dżiny 😉
– Wiedźmy, które widzą kto i gdzie trzyma ich jedyne oko mimo, że tego oka nie mają 😉 Oj no to nie minus tylko się pochwalić chciałem, że wpadkę znalazłem ;P

Pewnie jeszcze coś, ale już nie pamiętam. Aha. Film widziałem w 2D, ale jakoś nie sądzę, żeby w 3D zrobił na mnie większe wrażenie i nie będę się o tym naocznie przekonywał.
(971)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004