gambit mi przez sekundami podrzucił dwa linki do porównania. Pod jednym przeczytałem to:
Z wprowadzeniem nowego rodzaju zabezpieczeń na lotniskach wiążą się liczne kontrowersje. Wielu osobom nie podoba się to, że w imię bezpieczeństwa są ograbiani z prywatności. […] Są jednak i tacy, którzy cieszą się na samą myśl o swoich nagich fotkach.
Należy do nich z pewnością indyjskie bożyszcze tłumów, aktor Shah Rukh Khan. Z nowymi skanerami zetknął się po raz pierwszy na lotnisku Heathrow w Londynie. Początkowo czuł obawy, ale kiedy zobaczył efekt działania urządzenia, stwierdził, że opory przed korzystaniem z niego mogą mieć jedynie słabo wyposażeni przez naturę mężczyźni. Jeśli ktoś nie ma się czego wstydzić, nie będzie mieć nic przeciwko pokazaniu swojego ciała – mówi.
Występując w brytyjskim programie telewizyjnym “Piątkowa noc z Jonathanem Rossem”, opowiedział całe zdarzenie. […] Kiedy jednak ujrzał swoją podobiznę na wydrukach trzymanych w rękach przez zaaferowane strażniczki, rozluźnił się i pokraśniał z dumy. Następnie wziął z rąk oszołomionych kobiet skany i złożył na nich zamaszyste autografy.
Natomiast pod drugim to:
Tego obawiali się najbardziej obrońcy praw człowieka – że zdjęcia pasażerów prześwietlonych lotniskowymi skanerami ciała wyciekną do postronnych osób. I tak się stało na największym londyńskim lotnisku Heathrow, kiedy to fotki prześwietlonego hinduskiego aktora Shahrukha Khana zostały wydrukowane i krążyły wśród obsługi tego lotniska.
– Warto podkreślić, że zaraz po prześwietleniu pasażera komputer likwiduje ten obraz – uspokajał jeszcze nie tak dawno nieprzekonanych do pomysłu prześwietlania pasażerów brytyjski minister ds. transportu lord Adonis.
Okazało się jednak, że minister się mylił, nie docenił lotniskowego personelu, który musiał mieć niezły ubaw z komentowania elementów ciała prześwietlonego aktora. A sprawę ujawnił w programie stacji BBC Jonathan Ross.
Reakcja samego aktora też była do przewidzenia, był wściekły. – Wchodzisz do maszyny, prześwietlają cię, wychodzisz i sądzisz, że to już koniec całej procedury – mówi Khan i dodaje: Kiedy wyszedłem z maszyny, widziałem, jak siedzące tam dziewczyny, pracownice lotniska, przeglądały jakieś wydruki. Sądziłem, że to może jakieś formularze, które pasażerowie muszą jeszcze wypełnić, więc poprosiłem, by mi to pokazano. I wtedy zobaczyłem siebie. Byłem wściekły, ale co miałem robić, złożyłem na tych fotografiach swoje autografy i poszedłem dalej.
W oczekiwaniu na trzecią wersję wydarzeń postanowiłem sprawdzić, kto kłamie. Wyszło na to, że to Polska The Times. No bo:
Podziel się tym artykułem: