×

„City of Violence, The” [„Jjak-pae”]

Seulski policjant (w tej roli gwiazda koreańskich filmów akcji Jeong Du-hong) wraca do rodzinnego miasta na pogrzeb swojego przyjaciela z czasów młodzieńczych zamordowanego przez bandę wyrostków. Postanawia zostać przez kilka dni i dowiedzieć się kto tak naprawdę stoi za śmiercią przyjaciela.

Obiektywnie rzecz ujmując powinien to być film, który trafi na listę moich ulubionych i dostanie w tej recenzji maksymalną ocenę. Jest w nim właściwie wszystko, co lubię. Jest koreański, a koreańskie kino lubię, dzieje się w nim sporo, a ostatnie pół godziny to już nieustanne naparzanie przypominające jak żywo masakrę w Domu Błękitnych Liści (tylko litrów posoki nieporównywalnie mniej), a to też lubię. Jest to również film, którego fabuła oparta jest na moim prawdopodobnie ulubionym motywie, czyli sentymentalnym powrocie do lat młodzieńczych z naciskiem na to, co przez lata stało się z przyjaciółmi. Wszystko to wskazuje na to, że powinienem zakochać się w tym filmie, a tymczasem się w nim nie zakochałem. I co gorsza nie wiem dlaczego.

Był sobie kiedyś, nie tak dawno temu pewien koreański film, który podbił serca koreańskiej publiczności i z miejsca wylądował wśród największych hitów wszechczasów koreańskiej kinematografii. Tym filmem był „Friend” [„Chingoo”], a „The City of Violence” wydaje się być oczywistą próbą powtórzenia jego sukcesu. Dla pewności dodano do niego wszystkiego po trochu i być może ten miszmasz wpływa na to, że bawiąc się różnymi konwencjami zabrakło czasu na dopracowanie scenariusza. A może po prostu ciężko jest się wzruszyć losem bohaterów granych z naszego punktu widzenia przez kiepskich aktorów. No dobrze, może nie kiepskich, ale nazwijmy to nadpobudliwych. Ot do takich ról przyzwyczaili nas azjatyccy aktorzy i trzeba to zaakceptować, ale czasem w poważniejszych filmach się to nie sprawdza.

W „The City of Violence” jest właściwie wszystko. To trochę zadziwiające, jak w trochę ponad dziewięćdziesięciominutowym filmie poupychano tyle różnych konwencji filmowych. Mamy tu film noir, mamy kino gangsterskie, mamy kino sensacyjne z lat siedemdziesiątych, mamy sensacyjne komedie z Jackie Chanem, mamy spaghett western itd. Trochę to przeszkadza w skupieniu się nad tym, co reżyser miał na myśli, a z drugiej strony pokazuje jaki potencjał tkwi w koreańskim kinie.

„The City of Violence” z pewnością nie jest filmem złym. Ba, jest prawdopodobnie filmem lepszym niż mi się wydaje. Mam takie dziwne przeświadczenie, że gdybym wiedział w jakim kierunku zmierza film to nie kręciłbym nosem na nic, bo w swoim dążeniu do takiego zakończenia jest filmem konsekwentnym. No, ale nie wiedziałem o nim nic i mimo wszystko trochę się wynudziłem przez pierwszą godzinę. Cały czas brakowało mi tego czegoś, co trudne jest do określenia. Irytowali mnie piskliwi aktorzy (choć do kina koreańskiego jestem przyzwyczajony) i trochę mnie wymęczyła ta mnogośc różnych filmów zamknięta w jednym filmie. Zresztą „The City…” nie odniósł raczej spodziewanego sukcesu, bo próżno go szukać w pierwszej dziesiątce najchętniej oglądanych w Korei filmów. No, ale to dziwna widownia, bo najczęściej jak na razie w tym roku chodziła na opisywany tu poprzednio dość kiepski „The Host” (13 milionów widzów; dla porównania na najpopularniejszy nie-koreański film w tym roku, „Mission Impossible 3” wybrało się niecałe 6 milionów widzów). Całościowo jednak „The City of Violence” wygląda pozytywnie. A wyglądałby jeszcze bardziej pozytywnie, gdyby była jeszcze większa dawka tytułowej „violence”. A tak, to było jej sporo, ale raczej w jakości lightowej.

Jedno jest pewne. Jest na co w „The City…” popatrzeć. Szczególnie dla tych, którzy lubią pomysłowe sceny akcji, takie jak np. ta z przejściem przez długi korytarz pełny badgajów z długimi nożami. 4(6)

Poniżej trailer oraz… cały film. Jakiś desperat wrzucił całość na YouTube. Pod trailerem pierwsza część, a dalej to już według numerków w zakładkach YT. Jakość całkiem fajna hehe.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004