Koszykarskiej drużynie z liceum Richmond, nie idzie za dobrze. Wręcz przeciwnie, idzie im całkiem źle. Sytuację ma odmienić nowy trener, które to stanowisko obejmuje były gracz Ken Carter (Samuel L. Jackson), członek mistrzowskiej drużyny z 1972 roku. Carter od razu bierze się do roboty, a jego konserwatywne poglądy na koszykówkę i na naukę w liceum, wkrótce zaczynają przynosić efekty.
Co roku jakiś film o sporcie powstać musi, to żelazna zasada Hollywood. Raz jest to film lepszy, innym razem gorszy – „Trener” jest bliżej środka, choć po dobrej stronie. To typowy film z gatunku „życie przerosło niejeden scenariusz”, bo gdyby opowiadał fikcyjną historię, to nikt by w nią nie uwierzył pewnie, no ale że oparty jest na faktach, to nie ma się co przychrzaniać jacy to ci Amerykanie są naiwni, że wciąż wierzą w to, że nawet analfabeta może zostać naukowcem. No, ale widać nie są naiwni skoro od czasu do czasu się to zdarza. Ja w każdym bądź razie bardziej jestem skłonny uwierzyć w fakty przedstawione w „Trenerze” niż np. te w „Dangerous Minds”.
Zresztą „Trener” to nie tylko film o koszykówce. Zwykle w takich produkcjach koszykówka jest jedyną drogą do sukcesu. Pracuj ciężko, utrzymuj średnią ocen na wysokości C, a będziesz miał szansę zostać gwiazdą sportu w hajskulu. Tutaj jest trochę inaczej i choćby to wyróżnia ten film od innych, podobnych. Aczkolwiek nie są to zmiany na tyle, żeby piać peany na temat filmu. W gruncie rzeczy to stara i dobra historia, którą już opowiadano parę razy. No, ale ogląda się to sympatycznie.
Samuel L. Jackson swoje zrobił. Jak go ktoś lubi, to się nie zawiedzie. 4+(6) dam, ale tylko dlatego, że samo 4 to chyba jednak ciut za mało. Nie wynudziłem się, seans zleciał szybko, a i na efektowną koszykówkę można było popatrzeć. Jako ciekawostkę dodam tylko tyle, że prawdopodobnie to pierwszy film o koszykówce w historii kina, w którym drużyna głównych bohaterów ani razu nie pudłuje. Nie od początku na to zwróciłem uwagę, ale jestem prawie pewien, że wszystkie rzuty oddane przez nich w czasie meczów, wpadły do kosza.
Podziel się tym artykułem: