×

„PRZEKLĘTA” [„CURSED”]

Pewnej książycowej nocy rodzeństwo Ellie (Christina Ricci) i Jimmie wraca samochodem do domu, gdy nagle samochód zderza się z czymś bliżej nieokreślonym, a Ellie traci panowanie nad kierownicą w wyniku czego auto zjeżdża na sąsiedni pas i spycha na strome pobocze inny samochód. Jimmy natychmiast dzwoni po pogotowie, a Ellie biegnie sprawdzić co z kierowcą potrąconego przez nich samochodu. Chwilę potem z zarośli do których spadł, wyłania się morda wilka, a w krótkiej szamotaninie uwięziona pod kierownicą młoda kobieta zostaje wyciągnięta z auta, a pechowe rodzeństwo kończy dość dotkliwie poranione. Od tej pory będzie jeszcze gorzej.

Poczytałem sobie kilkanaście recenzji owego filmu i wynika z nich niezbicie, że po raz kolejny, będę jednym z niewielu, który stoi po opozycyjnej stronie barykady wobec przeważającej liczby negatywnych recenzji. Co ja mówię negatywnych, gorzej niż złych nawet. No, ale taki już mój los, że z moim gustem (bądź też jego brakiem jak twierdzą niektórzy) skazany jestem na rolę opozycjonisty. Tak samo w przypadku tego filmu sygnowanego przez „screamowy” duet Wes Craven/Kevin Williamson, który mi się podobał. 5-(6). Bijcie 🙂

No OK, niezbite fakty są takie, że nie czuję się najlepiej i przypałętało mi się jakieś takie coś, które powoduje marne samopoczucie, ale nie sądzę, żeby miało to wpływ na mój odbiór filmów. Wręcz przeciwnie: gdy film jest marny, to czuję się jeszcze gorzej, a gdy mnie wciąga i mam jakiś tam fun z seansu, to i moje samopoczucie się poprawia. No i w przypadku „Cursed” miało miejsce to drugie.

Poczytałem sobie trochę na temat tego filmu i widzę, że ponad dwa lata zbierano go do kupy, „przekręcano”, zmieniano obsadę etc. i zwykle takie coś oznacza, że z filmem coś jest nie tak i że na siłę próbują go poprawić, co jak wiadomo przynosi najczęściej odwrotny skutek. Nie wiem, może jestem niewidomy, a może rzeczywiście się nie znam, ale ja tam nie zauważyłem żeby to jakoś ujemnie wpłynęło na ten film. Wręcz przeciwnie, gdybym o tym nie przeczytał, to bym się nie domyślił. I nie chodzi tu o to, że jestem wielkim fanem duetu Craven/Williamson – wręcz przeciwnie. Owszem uważam „Krzyk 2” za film ocierający się o genialność, ale reszta ich wspólnych dzieł niespecjalnie mnie przekonuje (a już szczególnie filmy wg scenariuszy Williamsona nakręcone przez niego, bądź przez innych reżyserów).

„Cursed” to nakręcony z przymrużeniem oka i sporym dystansem film o wilkołakach, nieco zapomnianych ostatnimi czasy przez filmowców. Trudno nazwać go horrorem z krwi i kości, bo często ociera się o pastisz gatunku i bardziej śmieszy niż straszy. To właściwie taka hybryda gatunkowa, podobnie jak i „Krzyk”, choć nie cofa się przed efektami i zagrywkami rodem z horroru. Właściwie ciężko powiedzieć do kogo skierowany jest ten film, bo nie stroni od mocnych i krwawych efektów, a z drugiej strony przypomina żywcem „Beverly Hills 90210”. Inna sprawa, że „funkcjonuje” w dwóch wersjach, z których jedna pozbawiona jest tego co krwawe, czyli odcinanych szpadlami głów i rozerwanych na strzępy ciał, ale myślę, że oglądanie jej poprzycinanej mija się z celem. Mozna by się czepiać takiego niezdecydowania, ale tak sobie myślę, że skoro nikt się nie czepia np. takiej „Niewinnej krwi” Landisa, choć też „krwawiąc śmieszy”, to nie powodu żeby narzekać na „Przeklętą”.

Całość ogląda się bardzo fajnie, szczególnie, że można wrócić dzięki temu filmowi do dzieciństwa (no kto może, ten może) kiedy takie właśnie filmy oglądało się z wypiekami na twarzy. Jestem prawie pewien, że gdyby został wyprodukowany w latach osiemdziesiątych, to dziś wspominano by go z rozrzewnieniem, zamiast narzekać, że to chała. Ja wiem, że czas nie stoi w miejscu, ale czasem taki powrót do tego, co stanowi miłe wspomnienia, jest bardzo miły (nawet Scotta Baio wepchnęli, co przypomniało mi, że z dziką chęcią obejrzałbym sobie „Zapped!”, tylko nie wiem skąd można by to wytrzasnąć). Ja tam oglądałem „Cursed” z prawdziwą przyjemnością, szczególnie, że Christinę Ricci bardzo lubię. I tylko wilkołaki są trochę do kitu – jakoś nie trudno oprzeć się wrażeniu, że tradycyjne efekty specjalne i charakteryzacja bardziej „dawały radę” od ich komputerowych następców.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004