Wśród sporej ilości plotek ze świata (Britney postrzeliła paparazziego, wiatr podwiał sukienkę Fergie i było widać kawałek pupy, Kora nie rozstaje się z pieskiem nawet pod prysznicem, Bruce Willis poderwał panienkę na cztery dni, Michał Wiśniewski przebrał się za dziewczynę dla Leppera) jedna dała mi najbardziej do myślenia. Dowiedziałem się, że Weronika Rosatti zamieszkała ze swoim ukochanym Mariuszem Maxem Kolonko w Usiech, uczęszcza tam na warsztaty aktorskie, a zakochany Max co wieczór czeka na nią z różą w zębach i miseczką truskawek, które Nika uwielbia. Poza tym prowadza po restauracjach, po teatrach i skacze przy niej ile się da. Osobiście nie wiem po co, bo za dwadzieścia lat będzie miał sześćdziesiątkę na karku, a Weronika ledwo czterdzieści i ręka do góry kto wierzy w to, że ta miłość, na którą Max czekał całe życie, wciąż będzie trwać?
O co to chodzi, że sławni ludzie spotykają się tylko ze sławnymi ludźmi? Nie wpisuje się to nijak w Teorię Połówek Jabłek (Pomarańczy łotewer), bo przecież nikt mnie nie przekona o tak kolosalnym zbiegu okoliczności, że się te dwie połówki odnalazły w szołbiznesie. Słyszał ktoś kiedyś żeby jakaś gwiazda zakochała się w rolniku?
Skoro już obgadujemy pannę Rosatti, to pozostańmy przy niej i weźmy przykładowego pana Staska. Stasek ma czterdzieści lat (czyli młodszy chyba o rok od Maxa), dziesięć hektarów kalarepy, ciągnik kupiony na raty i parę świniaków na specjalne okazje. Stasek lubi po pracy usiąść w fotelu i obejrzeć w telewizji Agrobiznes, a w niedzielę wkłada odświętną koszulę i po mszy w kościele lubi wstąpić do lokalnego baru na piwo z beczki. Dlaczego się panna Rosatti nie zakocha w takim facecie? Co jej stoi na przeszkodzie? Kurde, rozumiem jedną, dwie, siedem szołbiznesowych par, ale nie siedemset. I ani jednej zmieszanej z rolnikiem. Moim zdaniem to jawna dyskryminacja rolników! Przecież też ich stać na truskawki. Ba! Na całe fury truskawek, których nie chciały przyjąć przetwórnie.
Podziel się tym artykułem: