addy donosi:
– Kupiłam mrożonkę Horteksu „Warzywa na patelnię” – opowiada pani Katarzyna. – Kiedy otworzyłam torebkę, zauważyłam, że w warzywach jest coś czarnego. Myślałam, że to zepsuty kawałek kalafiora.
Wyjęłam go i odłożyłam na bok. Resztę warzyw usmażyłam i zaniosłam na stół. Zamarłam, kiedy wróciłam do kuchni i zorientowałam się, że to nie kalafior, tylko gryzoń.
W mrożonce znajdowała się połówka małego gryzonia, prawdopodobnie szczura. W tym czasie syn już zdążył zjeść część posiłku. – Zadzwoniłam na infolinię Horteksu – mówi stargardzianka. – Pani była zdziwiona tym, co się stało i bardzo mnie przepraszała. Poprosiłam, żeby zgłosił się do mnie ktoś z firmy, żeby na własne oczy zobaczył, że mówię prawdę. Część potrawy zjadło moje dziecko, martwię się teraz o jego zdrowie.
We wtorek do kobiety przyjechali z przeprosinami przedstawiciele firmy. – Zabrali wszystko i powiedzieli, że oddadzą na badania do laboratorium – mówi pani Katarzyna. – Dostanę wyniki, żeby mieć pewność, że mojemu synowi nic nie grozi. Nie wiem jednak, czy kiedykolwiek jeszcze kupię jakąś mrożonkę. Zostanie mi uraz do końca życia.
I komentarze 😉
Jeżeli konsumpcja nie odbyła się w to nie grzech. Mięsko było chude, bez cholesterolu bez chemii. Dziczyzna zwykle jest smaczna.
A może to taka zabawa. Kto znajdzie drugą połowę wygrywa dostawe mrożonek na rok.
Niejednego szczurka już każdy z nas zjadł w konserwach, słoiczkach z fasolką po bretońsku, bigosem, flaczkami itp. Zdarzają się także w wędlinach, zmielone z innym mięsem. Słyszałem, że kiedyś podobno w jednym z owocowych zakładów przetwórczych robotnik niechcący wpadł do kadzi z gotującymi się na dżem owocami. Po rozlaniu tych „konfitur” w słoiczki i rozprowadzeniu do sklepów, znaleziono na dnie zbiornika wygotowany szkielet. Normalka.
A mnie w zeszłym roku trafiła się w Hortexowskiej mrożonce gąsienniczka. Na mojego majlika do firmy do dzisiaj nie mam odpowiedzi, co szczurek to szczurek.
Podziel się tym artykułem: