Postanowiłem wybrać się do Biedronki. Ubrałem się ładnie, wszak do reklamowanego w telewizji sklepu się wybierałem, i opuściłem swoją kryjówkę w celu zakupienia czegoś słodkiego. Dalekiej drogi nie miałem, bo jak wiadomo Biedronka zawsze jest tak blisko, a w przypadku Ogrodzieńca rzeczywiście wiele prawdy jest w tym powiedzeniu więc wkrótce byłem w pobliżu sklepu. No i tak zbliżam się do niego, jeszcze ze sto pięćdziesiąt metrów mam, patrzę, a tam automatycznie otwierane drzwi zamykają się i się otwierają. Otwierają i zamykają. Przyznam szczerze trochę się wystraszyłem. Wystraszyłem się, bo znając moje doświadczenia z kompem, który na zmianę się włącza i wyłącza, pomyślałem sobie, że rany boskie! może sama moja obecność psuje urządzenia elektroniczne. Przez chwilę zastanawiałem się czy aby się nie wycofać nie ryzykując pojmania przez ochroniarzy i postawienia mi zarzutu zepsucia mienia firmowego, ale przemogłem strach i ruszyłem dalej. Do Biedronki tymczasem nikt inny się nie zbliżał, ani nikt z niej nie wychodził, a drzwi wciąż rozsuwały się i zsuwały z powrotem. Ja byłem coraz bliżej, a drzwi nie miały zamiaru przestać. Przełknąłem ślinę i wszedłem do środka. Co się okazało?
Jakaś baba postanowiła wyładować zakupy z wózka do toreb (trochę ich miała; i zakupów i toreb) akurat w takim miejscu, że co ruszyła dupą to reagowała fotokomórka. Dupa w prawo – drzwi się otwierają. Dupa w lewo – drzwi się zamykają.
No tak mnie wystraszyć! Ludzie to som!
Podziel się tym artykułem: