×

STUDNIÓWKA

Jakoś tak teraz chyba studniówkowy czas nadszedł więc z braku lepszego zajęcia powspominam sobie studniówkę swoją. Wpisy z sylwestrami co prawda przeszły bez echa, ale jak ja to mówię: Phi! Właściwie to mógłbym się posiłkować starym pamiętnikiem, ale nie chce mi się wstawać i go szukać. Zaufam więc pamięci. Pamięci, która nie zdziwię się jak zawodna się okaże – w końcu moja studniówka to czasy dość zamierzchłe.

Na studniówkę ową wybrałem się w towarzystwie licealnej sympatii (mojej, a nie że przechodniej 🙂 ) Magdy, z którą to byliśmy w bardzo dziwnym związku. Jak to śpiewało Ich troje – razem, a jednak osobno. Właściwie to nie wiem nawet czy można napisać, że stanowiliśmy parę, bo w sumie to choć mieliśmy się ku sobie, to jednak przez te licealne lata tak się czailismy, że w końcu się nie wyczailiśmy 🙂 Tak to zresztą jest jak się dwie nieśmiałe sieroty mają ku sobie hehe. Uczciwie jednak wezmę winę „potyrpaności” tego związku na siebie, bo sądząc po wpisach w ówczesnym pamiętniku, byłem osobą dość dziwną. Do dzisiaj mi zresztą troszeczkę zostało. Dość w każdym bądź razie powiedzieć, że pewnie jeszcze z miesiąc przed studniówką nie wiedziałem nawet czy pójdziemy na nią razem, czy może mam szukać innych kandydatek. Poszliśmy jednak razem. Mąż Cruelli nas zawiózł (to nie Ameryka, tu się pije w związku z czym samemu się samochodem nie opłacało jechać; pomijając fakt, że i tak prawka nie miałem) na salę, a tam już normalnie jak to na studniówce. Właściwie to tak powoli do mnie dociera, że nie ma o czym pisać 🙂 Przedstawię więc tę imprezę jako zapis kilku wydarzeń:

– Tańczyliśmy poloneza klasa po klasie. Ja byłem w przedostatniej klasie E. Przyszła nasza kolej. Zaczęliśmy tańczyć i w połowie układu skończyła nam się taśma z polonezem Kilara z „Pana Tadeusza”. No i staliśmy tak jakte kołki zanim przewinęli taśmę do początku.

– Operator wynajęty przez naszą klasę był znajomym moich rodziców w związku z czym taśmę z nagraniem miałem już na drugi dzień, a na dodatek dość dużo mnie na tym nagraniu widać; w końcu wiadomo jak to jest po znajomości. Operator łaskawie stwierdził, że zauważył, iż nie jest ze mnie Fred Astaire w związku z czym starał się rejestrować jedynie górne części mojego ciała, nie skupiając się na nogach poruszających się w takcie raz-dwa-raz-dwa.

– Po drugiej stronie opinii operatora stoi opinia mojej koleżanki, która stwierdziła potem, że ze mną Jej się najlepiej bawiło. Ha! Czyli jednak ta kąśliwa opinia o nie-byciu Fredem Astairem była przesadzona. W końcu Jej babcia powiedziała o tym, że wnusia się ze mną dobrze bawiła, mojej babci więc nie ma co nie wierzyć.

– Podczas jedynego zgaszenia całkiem światła na całej imprezie, w moje objęcia trafiła moja miłość ukochana w przedziale czasu od przedszkola do nieskończoności, co uznałem za szczęśliwy zbieg okoliczności. Szepnęła mi do ucha, że żałuje, że nie poszła na studniówkę ze mną, ale ja nie żałowałem, bo miała koszmarną kieckę i by Ją (Anię, a nie kieckę 🙂 ) trzeba było okłamywać, że ślicznie wygląda. Co się odwlecze… z miesiąc później byliśmy już razem. Przez chwilę, ale to inna historia.

– O tym jak to pijany Muniek mi przedstawiał swoją kuzynkę, z którą przyszedł, słowami „Nadiu, pozwól, że ci przedstawię: mój najdawniejszy przyjaciel Franz Maurer”, pisałem już więc drugi raz nie będę pisał.

– Pamiętam ile strachu było z przemycaniem alkoholu. Człowiek młody był i głupi i we wszystko wierzył. Nagadali nam, że jak coś znajdą, to wywalą na zbity pysk, tośmy się przejęli. Na szczęście mama jednej z koleżanek była kucharką na tej studniówce więc nam przeniosła co tylko chcieliśmy. No, ale i tak kumple kombinowali jak mogli. Jeden z nich przyniósł wódkę w dużej butelce po Gillette, a że butelki dokładnie nie wymył, to i smak miała ta wódka okropny. Podobnie zresztą jak przemycana w normalnych warunkach Gold Wasser, której jedyną zaletą był fajny wygląd i pływające w środku złote farfocle.

– Trzymałem się dzielnie w kwestii alkoholowej, dopóki nie poszedłem do sąsiedniego stolika przy którym siedzieli kumple ze wsi. Zagadnąłem, że z nimi jeszcze nie piłem, a oni na to, że luz blues, ale u nich pije się szklankami. No i rzeczywiście nalali mi pół szklanki (sobie też). Po tym wydarzeniu następne dwie godziny wyparowały z mojej pamięci. Kaseta twierdzi, że szalałem po parkiecie. Czasem aż wstyd oglądać 🙂 Ostatnio oglądałem w towarzystwie Buby…

– Pod koniec studniówki wykonaliśmy też z Magdą manewr mający na celu wepchnięcie w ramiona przyjaciółki Magdy Ewy, mojego kumpla z Abortive Children. Manewr się udał, ale tych dwoje wyraźnie nie mogło się dogadać więc zmarnowali nasze starania. A raczej kumpel, bo mu się Ewa nie podobała, a tego nie przeskoczysz 🙂

No i to właściwie tyle tej opowieści. Zmęczony jestem i nie chce mi się dalej męczyć pamięci. W każdym bądź razie impreza była udana, a jej pokłosie jeszcze bardziej udane. Ania.

Dwa lata później poszedłem jeszcze na studniówkę Gusi. Większych wspomnień z niej nie mam, bo źle się czuję w nieznanym towarzystwie. Tyle tylko, że przyjaciółki Gusi miały mi za złe, że poopijałem ich partnerów. Jeden policjant, a drugi nie pamiętam. Byłem wtedy zaprawiony w bojach (akademikowa szkoła picia) a że co więcej robić, gdy partnerki pudrują noski, to siedzieliśmy we trójkę i piliśmy. Jeden padł na pysk, drugi jeszcze trochę porzucał krokietami w stronę parkietu i też padł na pysk, a ja miałem trzy panie do zabawienia. To były czasy! Dzisiaj treningu brak, to pewnie ja bym był ten, co krokietami rzuca 🙂

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004