×

„W 80 DNI DOOKOŁA ŚWIATA” [„AROUND THE WORLD IN 80 DAYS”]

Od razu napiszę żeby nie było niedomówień, że film ten to idiotyzm straszliwy. No, ale nie mogło być chyba inaczej, gdy w obsadzie ekranizacji klasycznej powieści Juliusza Verne’a na pierwszym miejscu wymieniony jest Jackie Chan. Już to jest sygnałem, że zgodności z książką spodziewać się nie należy. I słuszne to wrażenie. No, ale mimo tego, że to idiotyzm to w sumie nawet obejrzałem go z przyjemnością, a i parę razy głośno się zaśmiałem.

Moich słów pewnie nie potwierdziłby Juliusz Verne, bo pewnie się w grobie przewraca od momentu, gdy tylko pierwszy raz usłyszał o tej ekranizacji. Przewraca się, bo z jego powieści nie zostało w filmie wiele – właściwie tylko szkielet fabularny, no i nazwiska głónych postaci. Wszystko inne przerobiono żeby móc wcisnąć w film Jackie Chana w roli głównej, no i co by dzieci przyciągnąć do kin poprzez umieszczenie w filmie różnych dziwacznych wynalazków. Skąd w filmie wynalazki? Ano Fileas Fogg jest tu szalonym brytyjskim wynalazcą, a Passpartout, czy jak to się tam pisze, jest Chińczykiem, który zwinął z bankowego sejfu figurkę Jadeitowego Buddy. No i na skutek zakładu z przewodniczącym Brytyjskiej Akademii Nauk dwójka ta wyrusza w podróż dookoła świata mając ściśle określone ramy czasowe na powrót.

Powiem tak – absolutnie nie przeszkodziło mi wplątanie w przygodę Jackie Chana. Nie przeszkodził mi ten choński wątek, nie przeszkodziły mi walki kung fu, nie przeszkodziły mi błazenady Chana, nie przeszkodził mi Steve Coogan, którego właściwie bardzo lubię choć widziałem go tylko w „The Parole Officer”. Nic z tego mi nie przeszkodziło. Nie podobały mi się jedynie te wszystkie wynalazki Fogga napedzane turbinami parowymi samochody, klimatyzacja, wrotki, machiny latające i światło na klaśnięcie. Wyjątkowo mi tu nie pasowały i drażniły strasznie wymyślne konstrukcje Na co to? Po co to? Nie mam pojęcia. Bez tego byłoby zdecydowanie lepiej. Ot, po prostu byłby to kolejny film z Jackie Chanem, na wzór bardzo fajnych „Shanghai Noon & Knights”.

No, ale pomijając te bzdety i olanie przez autorów scenariusza sikiem prostym Verne’a, to film jest całkiem zabawny i przymykając oczy na to co w pierwszym zdaniu tego akapitu, to można mieć frajdę z seansu, a i film jest pretekstem do wspólnego oglądania go w rodzinnym gronie z pociechami przy boku. Jeśli jednak macie wrodzoną awersję na wariacje na temat znanych motywów literackich, to trzymajcie się od filmu z daleka. Nie jest wart Waszych nerwów nawet dla ostatniej roli Arnolda Schwarzeneggera.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004