×

„CMENTARNA SZYCHTA” [„GRAVEYARD SHIFT”]

Gate Falls w stanie Maine to małe, spokojne miasteczko, w którym głównym miejscem zatrudnienia jest zakład włókienniczy. Wszystko jednak wskazuje na to, że wkrótce zakład będzie musiał zamknąc swoje podwoje, a to ze względu na niezbyt serio traktowane tu przepisy BHP związane szczególnie z utrzymaniem czystości i porządku. Po zakładzie biega niezliczona ilość szczurów, a o piwnicach i syfie w nich panującym lepiej nie mówić. Kierownik Warwick jednak zdaje się nie przejmować grożącym widmem bezrobocia. Daje w łapę komu trzeba i obiecuje, że za kilka dni jego fabryka będzie lśniła czystością. Tymczasem do miasteczka przybywa małomówny John Hall (Dawid Andrews) z nadzieją na znalezienie pracy. Ma facet szczęście – właśnie zwolniło się miejsce operatora zgrzeblarki. Płaca co prawda nie jest najlepsza, ale może zacząć pracę od razu. John przyjmuje propozycję bez wahania nie wiedząc, że jego poprzednik na tym stanowisku skończył swój żywot w sposób co najmniej krwawy.

Kolejna ekranizacja prozy Stephena Kinga. Tym razem zekranizowane zostało dwudziestostronicowe opowiadanie pod tym samym tytułem ze zbioru „Nocna zmiana” (pierwszy raz w życiu jednocześnie oglądałem film i czytałem utwór na podstawie którego został nakręcony 🙂 ). Od razu napiszę, że w porównaniu z większością ekranizacji prozy mistrza horroru, ta ekranizacja jest udana, a biorąc pod uwagę fakt, że próżno szukać w niej jakichś znanych nazwisk (no chyba, że Brada Douriffa, który jak wyczytałem w jakiejś gazecie wkrótce będzie największą gwiazdą Hollywood, bo zagrał Grimę w jacksonowskim „Władcy pierścienia” 🙂 ) to spokojnie można powiedzieć, że nawet bardzo udana. Zresztą od dawna tak właśnie uważałem – teraz po kilku latach od ostatniego seansu postanowiłem sprawdzić jak mi się spodoba i czy w ogóle mi się spodoba. I w sumie podoba mi się tak samo jak i kiedyś. No może troszkę mniej w końcu to nie jest jakieś tam znowu wielkie kino i kolejne seanse nie przynoszą specjalnych emocji kiedy wiadomo jak, co, gdzie i kiedy.

Film jest bardziej niż w porządku. Trochę w nim makabry, dużo odpowiednio mrocznego klimatu i chyba tylko do niektórych efektów można się przyczepić, że nie robią wrażenia. No, ale ma swoje lata. I tylko dziwi mnie, że „Cmentarna szychta” jest jedynym filmem w reżyserskim dorobku Ralpha S. Singletona.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004