×

SCHEMATY

Oglądanie filmów w towarzystwie męża Cruelli jest zadaniem godnym mistrza spokoju i cierpliwości. A ja jako, że mistrzem spokoju i cierpliwości nie jestem, to takie dwie godziny spędzone w Jego towarzystwie uważam za prawdziwą mękę. I nie ma znaczenia fakt, że zawsze starannie dobieram repertuar, który będziemy oglądać – żeby było dużo akcji, mało myślenia i nie za dużo dialogów, bo trzeba napisy przecież czytać. I tak zawsze coś jest nie tak. Zgadzam się, napisy w niektórych miejscach bywają koszmarne i łatwo zbić z tropu nie znającego języka angielskiego, ale przecież jakieś granice do diaska są. Ogląda już dziesiąt lat te filmy i nauczyłby się w końcu schematów rządzących kinem. Bo przecież kinem rządzi schemat! A już na pewno tym, które wybieram do wspólnego oglądania. Chyba będzie trzeba napisać jakąś serię artykułów na temat schematów współczesnego kina – jeden artykuł na jeden gatunek filmowy. Potem da się to wszystko do przeczytania mężowi Cruelli i może załapie w czym rzecz. A potem dorzuci się notki o kliszach i już staruszek będzie wyedukowany i przestanie mnie irytować. No bo jak można być zaskoczonym oglądając „Punishera”? No jak?

Zaczyna się film na podstawie komiksu o superbohaterze. Superbohaterze z gatunku spideromanopodobnych, który nie ma jakiegoś konkretnego słabego punktu (jak kryptonit u Supermana), ale którego można zranić w konwencjonalny sposób, no i przede wszystkim kierują nim uczucia do kogoś, kogo kochał. Nie każdy oglądający ma tę wiedzę, ale załóżmy, że posiadając informację, że film jest ekranizacją komiksu powinien się spodziewać czegoś takiego. Szczególnie znając poprzednią jego ekranizację. No, ale wróćmy do filmu. Słyszymy o jakimś mitycznym przestępcy znającym kilka języków, a po chwili go widzimy. Oho, znana twarz. Wiemy, że badguya gra Travolta więc możemy założyć, że coś nie gra w państwie duńskim. Wywiązuje się strzelanina, w której mityczny przestępca ginie. Eee. Przecież to znany aktor, za rekinami ganiał i w ogóle, definitywnie coś tu nie gra. No i oczywiście. Wszystko to było ustawione. Nasz znany aktor grający tu Franka Castle’a właśnie skończył swoją ostatnią robotę i odchodzi na emeryturę.

Emerytura. To bardzo ważne słowo w amerykańskim kinie akcji. Jak ktoś idzie na emeryturę i opowiada wszystkim, że do końca swych dni będzie siedział za biurkiem, to widz automatycznie wie, że za przeproszeniem gówno prawda. To tak jak z żołnierzem, który lądując w Normandii opowiada o tym, że jak się to wszystko skończy to wróci do domu i przeleci żonę. Taaak. Emerytura w przypadku policjanta/agenta FBI znaczy tyle, że na pewno nie będzie się nudził. Im więcej roboty miał dotychczas, tym więcej roboty będzie miał na „emeryturze”. I Frank dobrze o tym wie, bo słyszy, że w strzelaninie przed chwilą zginął syn znanego mafioza. Mówi „no to będziecie mieli przekichane”, ale dobrze wie (a my razem z nim) że to on będzie miał przekichane. Frank wraca do domu. Czekają na niego żona i syn. Rzuca torbę i mówi: „Kochanie, już cię nigdy nie opuszczę”, a potem opowiada synowi, że był niedobrym ojcem, ale to naprawi. Będą jeździć na ryby, grilla robić etc. NIGDY NIE WOLNO MÓWIĆ CZEGOŚ TAKIEGO W FILMIE SENSACYJNYM!! No, ale oni (bohaterowie tych filmów) zawsze tak mówią, a widz już wie, że bohater właśnie pożegnał się z żoną. Teraz tylko pytanie czy zginie on, czy może jego rodzina. Patrzymy na żonę (w głowie mamy cały czas tytuł „Punisher” – wiemy, że to punish – karać) nie wygląda na zabijakę. Za to mąż wypakowany z przeszkoleniem wojskowym. Możemy więc na sto procent pożegnać się z żoną bohatera. Ona zginie na pewno. A co z synem? Tu należy pamiętać, że oglądamy film o komiksowym bohaterze. W normalnym filmie synek by przeżył, ale tu będzie tylko przeszkodą dla mściwego tatusia, bohatera większej liczby komiksów, a co za tym idzie „szans” na kolejne sequele. No i właściwie podpisuje na siebie wyrok dając ojcu wypasioną koszulkę z odpustu. Wiemy już, że cokolwiek się zdarzy (wybuch wulkanu, meteoryt, inwazja pożeraczy ciał) koszulka i tak zostanie znaleziona przez ojca i da mu bodziec do działania. A przypominam, że my o tym wszystkim wiemy już w momencie, gdy wszystko jest ok, a cała rodzina Castle’ów bawi się w najlepsze.

CDN jeśli będzie takie zapotrzebowanie na poznanie mechanizmów rządzących  amerykańskim kinem rozrywkowym. Wszak jesteśmy dopiero w piętnastej minucie filmu 🙂

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004