×

PAN TADEUSZ 2 (23;24)

Autor: Greedo

W Hollywood, Obcego przygarnąć nie chcieli,
Gdyż Obcych z plastiku cały tuzin mieli.
„Cóż nam po tym stworze?!” Magazynier wrzasnął…
Dostał szczęką w czapę i na wieki zasnął.
Obcy wściekł się bardzo, takim przywitaniem,
„Dajcie mi prezesa – będzie drugim daniem!”
Larmo się w wytwórni strasznie narobiło,
„Ratuj się kto może! Obcemu odbilo!”

„Ruszył biedny Obcy w obce sobie strony,
Zemszczę się na wszystkich jakem jest szalony!
Zostaną po nich zgliszcza, piasek, ziemia, torf,
Dokonam tego wkrótce jakem Xinomorf.”
Myśląc tak o zemście gniazda zaczął szukać,
By się przed Marines mógł był rychło uciekać.
Wiedzał bowiem Obcy, co go może czekać,
Gdy wojskowe działka zaczną na niego szczekać.

Wieczór wnet nadciagnął, Obcy zęby szczerzy,
Czas się przysposobić do sutej wieczerzy.
Wyszedł z gniazda Xino, dyskretnie, cichaczem,
A tuż przed nim stoi Tadeusz z miotaczem.
„Nie tak prędko, mały”, Tadzik szepnął cicho,
Wreszcie cię spotkałem! Hurra! Niech mnie licho!
Uciekaj czym prędzej, chcą Cię mieć żywego,
Ja zaś chciałbym ujrzeć piątą część „Obcego”…

Autor: Quentin, czyli ja

Gdy tylko Tadeusz przegonił Obcego,
Zaczęły złe myśli dręczyć umysł jego.
Czasu przecież mało miał Tadek ku temu
Żeby pomóc ludziom bliskim sercu jemu,
Którzy w Soplicowie w wampiry zmienieni
Żyli sobie w dworku wśród leśnych zieleni.
Cóż to go skusiło, by wyjść z samolotu
I gonić za Obcym z miotaczem piechotą?
Nie wiedząc więc co to wstał i ruszył w drogę,
Rozganiając w głowie myśli bardzo srogie.
Postanowił teraz nie rozdrapywac ran
I nagle usłyszał „Run, Tadeusz, Run!”
Na takie wezwanie porwał się do biegu.
Biegł tak więc przed siebie, wśród deszczu, wśród śniegu.
Nie patrzył na zimno, nie dbal o upały
Tylko biegł przed siebie zadyszany cały.
Miesiąc, potem drugi i trzeci tak minął,
A on wciąż zasuwał ze zmeczoną miną.
Przyłączać się także ludziska zaczęli,
Bo coś magicznego w tym biegu widzieli.
Wkrótce cała grupa tuż za nim biegała
Wciąż się wiekszą stając i dluższą bez mała.
Nagle wbiegł Tadeusz do góry po schodach,
Stanął na ich szczycie – pot ściekał jak woda
Z czoła zmęczonego pana Tadeusza.
A ten zaraz zaczął w podskokach się ruszać.
Tak skakał i skakał robiąc drobne kroki
I poczuł przez chwilę się tak jak sam Rocky…

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004