×

ODDECH PRLu (31)

Słodycze (1)

Blok lubuski – smakołyk w kształcie cegły imitujący smak czekolady. Masa była przemieszana z jakimiś odpadkami po produkcyjnymi, jakby resztkami wfli.

Bolek i Lolek – polska balonowa guma do żucia. Jak wiadomo polski przemysł spożywczy jak dotąd nie potrafił wyprodukować gumy balonowej. Różne gumy pojawiające się na rynku, najczęściej w kształcie irysków, były twarde, wręcz kruche i do wzorca „Donald” było im daleko. Sytuację miał zmienić właśnie „Bolek i Lolek”. Balony jednak wychodziły słabiutko, a smak był nijaki.

Ciepłe lody – ciekawie rozwiązany problem braku chłodni w niektórych sklepach. Ciepłe lody sprzeczne z logiką już w samej nazwie, produkowane były na bazie prawdziwego wafelka od lodów. Był on wypełniony czymś w rodzaju stwardniałej piany o dość sympatycznym smaku. Wszystko razem wraz z etykietka wytwórcy, zapakowane było w celofan.

Czarna perełka – były to małe brązowe groszki, uwięzione w sprytnym okrągłym pudełeczku z cienkiego żółtego plastiku. Poprzez pokręcanie wieczkiem od pudełka, zgrywało się otwory na bocznej ściance przez które potem poprzez intensywne potrząsanie, wydobywało się groszki. Niestety groszki najczęściej się sklejały w jedną bryłę i żeby je wydobyć i tak trzeba było otworzyć pudełko. Smak groszków odgrywał rolę drugorzędną, a ważne raczej było zmaganie się z materią.

Czekolada czekoladopodobna – to symbol PRL-owskiej rzeczywistości. Wyroby czekoladopodobne miały zastąpić braki w podaży prawdziwej czekolady, która była eksportowana prawie na cały świat i cieszyła się tam największym uznaniem. My tym czasem byliśmy skazani na przeróżne wynalazki w formie czekoladopodobnych bloków, czekolad, cukierków, polew. Żeby forma pasowała do treści, stosowano często „etykiety zastępcze”.  Z Węgier sprowadzano czekoladopodobne „Afrikany”. W drugiej połowie lat 70-tych zasadniczo występowały 2 rodzaje polskiej czekolady: Amatorska – mleczna czekolada w fioletowym opakowaniu z dużą literą A na opakowaniu oraz Wyborowa – gorzka (lubili ją wyłącznie dorośli) w jasno zielonym opakowaniu.

Donald – (guma do żucia, balonówa) produkt dostępny wyłącznie u „prywaciarzy” czyli wszelkiego rodzaju budkach warzywnych i bazarach, ewentualnie w Pewexach. Pakowana w kolorowe błyszczące papierki z wizerunkiem Kaczora Donalda i co najważniejsze dołączona była do niej historyjka obrazkowa z postaciami Disneya. Historyjki zbierało się, i wymieniało między sobą , a charakterystyczny zapach gumy długo przywoływał przyjemne wspomnienia. Często, gdy guma już traciła smak, nie była wyrzucana tylko zasilana kolejną. Normy przewidywały jednoczesne żucie do czterech gum. Alternatywnie żuło się gumy-kulki sprzedawane w długich foliowanych opakowaniach (jakby na metry). Sprzedawca odcinał żądaną ilość gum. Wszystkie gumy można było uszlachetniać przez jednoczesne rzucie grafitu kolorowej kredki, co nadawało gumie piękny jaskrawy kolor.

Draże indyjskie – znalazły się w tym spisie głównie ze względu na niezapomnianą nazwę. Były to orzeszki oblane jakąś brązową substancją.

Dropsy – protoplasta „mentosów”, chociaż pozbawiony jakiejkolwiek reklamy, znany każdemu mieszkańcowi naszego kraju. Występowały w najróżniejszych smakach i kolorach, miały jednak zawsze jedna wspólna cechę – bardzo trudno było usunąć z nich opakowanie. Papierek w który były zawijane odklejał się często dopiero w ustach.

Herbatniki – sama nazwa jednoznacznie kojarzy mi się z trudnymi czasami. Co to są herbatniki wyjaśniać nikomu nie trzeba. Dawniej jednak herbatniki to bywało drugie śniadanie w szkole, wykwintny poczęstunek dla gości, suchy prowiant na wycieczkę, nagroda w szkolnym konkursie. Niewątpliwą zaletą herbatników było to, że zawsze można było je kupić.

http://www.republika.pl/printo/warszawa/

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004