WNĘTRZE. HACJENDA FERNANDO, POKÓJ GOŚCINNY. NOC
Na sofie wygodnie rozparty siedzi JARO. W dłoniach trzyma gitarę.
JARO (śpiewa)
Oj kot, pani matko kot kot
Narobił mi w pokoiku łoskot.
Wchodzi FERNANDO
FERNANDO
Słuchaj Jaro, sprawa taka:
Dziś nie będziesz na buraka
Co w sąsiednim żyje dworze
Ostrzył oba swoje noże.
Przygotować trzeba akcję
Nim wyjedziesz na wakacje
Co funduję ci na Jawie.
JARO
Tak jak zechcesz. Ja się sprawię.
FERNANDO
Nie wystarczy mi zabicie
Tego co uprzykrza życie
Moje oraz mej rodziny.
JARO
Coś innego wymyślimy.
Nagle z głośników rozmieszczonych w całej hacjendzie słychać informacje nadawane przez ODDŹWIERNEGO. FERNANDO i JARO słuchają relacji jak zahipnotyzowani.
ODDŹWIERNY (z OFFu)
Właśnie dwukonną bryką wjechał młody panek
I obiegłszy dziedziniec zawrócił przed ganek.
We dworze pusto: bo drzwi od ganku zamknięto
Zaszczepkami i kołkiem zaszczepki przetknięto.
Podróżny do folwarku nie biegł sług zapytać,
Odemknął, wbiegł do domu, pragnąc go powitać.
Wbiega i okiem chciwie ściany starodawne
Ogląda czule, jakby swe znajome dawne.
Worek wziął zza pazuchy i jął go rozkładać
Co znika w jego wnętrzu nie godzi się gadać!
To Kościuszko w czamarce krakowskiej, z oczyma
Podniesionymi w niebo, miecz oburącz trzyma;
Takim był, gdy przysięgał na stopniach ołtarzów,
Że tym mieczem wypędzi z Polski trzech mocarzów
Albo sam na nim padnie. Dalej w polskiej szacie
Siedzi Rejtan żałosny po wolności stracie,
W ręku trzyma nóż, ostrzem zwrócony do łona,
A przed nim leży Fedon i żywot Katona.
Dalej Jasiński, młodzian piękny i posępny,
Obok Korsak, towarzysz jego niedostępny,
Stoją na szańcach Pragi, na stosach Moskali,
Siekąc wrogów, a Praga już się wkoło pali.
Nawet stary stojący zegar kurantowy
Wepchnął przybysz do worka i już był gotowy
Worek podnieść na plecach i z workiem wyjść z domu,
Bo łup miał już dość znaczny. Wyszedł pokryjomu.
Choć worek ledwie dźwigał, choć ciężar był spory
Zdołał go przenieść szybko tuż tuż do obory.
Tam bryczka czeka jego, konie skubią trawę,
Worek na nią pakuje i kończy zabawę.
Chwyciwszy lejce w dłonie koniki pogonił
Koła wnet zapiszczały, szyderczo się skłonił.
Wchodząc szeroko w zakręt zgubił alufelgę.
Dla TVNu mówił, sam Krzysztof Kolberger.
FERNANDO i JARO zrywają się na równe nogi, gdy tylko milknie głos ODDŹWIERNEGO i zbiegają w te pędy na dół.
WNĘTRZE. HACJENDA FERNANDO, HALL. NOC
FERANANDO dobiega do ODDŹWIERNEGO i zaczyna nim potrząsać. Powoli w hallu zbierają się mieszkańcy hacjendy. JARO, BARBARELLA, FRUTELLA, DONATELLA i reszta służacych.
FERNANDO
Kiepski sługo! Czemu, czemu
Pozwoliłeś uciec jemu?!?!
ODDŹWIERNY
Ja mam tylko drzwi otwierać
Ani myślę tu umierać.
Gdy on wchodził byłem w klopie.
Przestań szarpać mnie już chłopie!
FERNANDO uspokaja się.
FERNANDO
Jak wyglądał ten włamywacz?
ODDŹWIERNY
Nie pamiętam dobrze, wybacz.
FERNANDO
Może chociaż jakiś szczegół?
ODDŹWIERNY
Nie widziałem. Ciągle w biegu
Ten gagatek był tu z workiem.
FERANANDO
Jeśli nie chcesz w dupie z korkiem
Skończyć dzisiaj swojej pracy
Masz wystawić go na tacy!
Nie osłaniaj go przypadkiem,
Bo się zajmę twoim zadkiem!
ODDŹWIERNY
Był wysoki, szczupły taki,
Ubran w kaftan byle jaki
Ni czerwony ni zielony.
But wysoki, wąs kręcony.
A na głowie miał kapelusz.
FRUTELLA (blednie)
To… to… to… to… to… Ta… Ta… Ta… Ta… Ta… Tadeusz.
PLENER. PRZED HACJENDĄ FERNANDO. NOC
Na schodach siedzą zapłakana FRUTELLA i obejmująca ją w geście troski i pocieszenia DONATELLA
FRUTELLA
Nie kochałam go nad życie
Lecz myślałam, gdy o świcie
W czułych jego tych ramionach
Się budziłam rozczulona,
Że ta miłość przyjdzie z czasem.
DONATELLA
Nie czas płakać nad kutasem.
FRUTELLA
I nie nad nim teraz płaczę
Tylko nad tym, że ja płacę,
Płacę zawsze za głupoty.
Nie mam na nic już ochoty.
Oszukiwał mnie non stopem.
DONATELLA
Był on duszko tylko chłopem.
Taki umie pleść androny,
A gdy już zaspokojony
Nowych wrażeń pragnie zaraz
Nim go zmusisz do ołtarza.
Dodatkowo ten był świnią
Co obrazów tyle zwinął
Z domu swojej to kochanki.
[patrzy na zegarek]Muszę lecieć wymyć szklanki.
FRUTELLA
Nie zostawiaj mnie tu samej
Tylko ciebie mam i mamę.
Ojciec wściekły na mnie teraz
Tak jak bywał tylko nieraz.
DONATELLA
Zaraz wrócę nic się nie bój
Po nim nie płacz, bo to był…
FRUTELLA
Stój!
Albo idź już, miałaś rację,
Musisz zrobić nam kolację.
DONATELLA wychodzi, FRUTELLA zostaje sama. Patrzy w kierunku hacjendy Bernarda. Z hacjendy wychodzi SHIVO. Przeciąga się, beka głośno i drapie się w kroku. Spojrzenia FRUTELLI i SHIVO znów spotykają się razem przez jedną, magiczną chwilę. FRUTELLA jak zahipnotyzowana podchodzi do SHIVO.
FRUTELLA
Jeśli znieważam dłońmi niegodnymi
Relikwię, którą jest dłoń twoja, panie,
Me wargi jak dwaj spłonieni pielgrzymi
Zmażą mą winę przez ucałowanie.
SHIVO
Dobra kobieto, pragniesz dłoni swojej
Krzywdę wyrządzić, choć jest tak pobożna.
Dawno nie myłem tej prawicy mojej,
A gdziem ją trzymał, pytać mnie nie można.
FRUTELLA
Czy warg pielgrzymi i święci nie mają?
SHIVO
Mają, pielgrzymko; lecz brudzić ich szkoda.
FRUTELLA
O święty, w ślad za dłońmi niech zdążają
Usta. Brud dłoni to żadna przeszkoda.
SHIVO
Jeśli tak mówisz sprzeczać się nie będę.
FRUTELLA
Stój więc. Ustami, dłonie twe zdobędę.
(Całuje go po rękach)
Wargi me dłońmi ty swoimi czujesz?
SHIVO
Jam się pogubił w twoich obietnicach
Myślałem usta moje ucałujesz.
FRUTELLA
Wypraszam sobie! Jam nie ladacznica.
Z hacjendy Fernando wychodzi DONATELLA i krzyczy do FRUTELLI.
DONATELLA
Panienko, matka prosi cię na słowo!!
FRUTELLA
Muszę już lecieć.
SHIVO
To bardzo kijowo.
FRUTELLA i DONATELLA wchodzą do hacjendy Fernando. SHIVO zostaje sam i udaje, że myśli.
WNĘTRZE. HACJENDA FERNANDO, JADALNIA. NOC
FERNANDO
Czemu nie jesz córko miła?
Czyżbyś wciąż jeszcze tęskniła
Za złodziejem co tej nocy
Zjawił się i bez pomocy
Ukradł co było na ścianach?
FRUTELLA
Nie dlatego. Jest kochana
Inna teraz mi osoba.
BARBARELLA
I znów zacznie się od nowa.
Kim wybranek serca twego
Jest Frutello?
FRUTELLA
O nie tego
To ja zdradzić wam nie mogę.
FERNANDO
Byle tylko nie dał nogę
Z kolejnymi stąd łupami,
Bo z workami pójdziem sami.
FRUTELLA wychodzi
FERNANDO
Żle się dzieje w duńskim państwie.
BARBARELLA
Cóż, świat dzisiaj tonie w chamstwie.
PLENER. PRZED HACJENDĄ FERNANDO. NOC
FRUTELLA wybiega przed hacjendę w nadziei spotkania tam SHIVO. Nie ma jednak nikogo. Patrzy w stronę hacjendy BERNARDO. Na jej balkonie pojawia się SHIVO.
FRUTELLA
Lecz cicho! Cóż to za jasność w tym oknie?
To świt się budzi, a Shivo jest słońcem!
Wstań piękne słońce, zaświeć tysiąckrotnie
I zniszcz ten księżyc, tuż przed nocy końcem.
Księżyc już osłabł, ty nad nim pięknością
Swoją górujesz, on się już dowiedział.
Jeśli zawistny, ty niezgody ością,
Nie służ mu więcej – nie wart miłosiesierdzia.
Tyś drogi panie, ty miłością moją.
O, gdybyś wiedzieć mógł, że ja cię kocham.
Podnoszę oczy do ciebie z nadzieją,
Bo miłość moja silna jest nie płocha.
Mówisz, choć słowa nie padają. Cóż stąd?
Twe oczy mówią więc oczom odpowiem
Nie wiem ta śmiałość wzięła się ona skąd,
Alem jest śmiała kocham cię albowiem.
Dwie najpiękniejsze gwiazdy niebios całych
Proszą twe oczy, by chciały migotać.
Nie wiedzą one, by je oślepiały
Gdybyś ty zechciał prośbom owych sprostać.
Gwiazdy byś owe zaćmił tak jak słońce
Zaćmiewa lampę. W niebiosach twe oczy
Powietrzny obszar rozjaśnią bez końca,
Ptaki widząc, że dzień wstaje ochoczy
Pieśń swą by wzniosły. Spójrz, on wsparł na dłoni
Lico. Być na tej dłoni rękawiczką.
I dotknąć lica!
SHIVO
Kac męczy.
FRUTELLA
Przemówił!
Nie dbam o rymy, kiedy głos twój słyszę!
Nad głową moją tak jesteś wspaniała
I głos twój cudny, gdy przerywa ciszę.
Chcę by ta chwila jak najdłużej trwała.
SHIVO
Frutella! Czemu ty jesteś Frutella?
Mało to imion ładniejszych na świecie?
Zmień jeśli możesz niech nowy to cel dla
Ciebie, gdy jeszcze tkwimy wszyscy w lecie.
FRUTELLA
Mam słuchać dalej czy zaraz odpowiem?
SHIVO
Widzę cię mała, nie musisz się skradać.
Dobrze, że jesteś, zadanie albowiem
Mam dziś dla ciebie. Zamiast głupio gadać
Skocz mi do sklepu i przynieś dwa piwa.
Kac to nie żarty, a męczy mnie znacznie.
Jeśli to zrobisz miłość się prawdziwa
Pomiędzy nami od teraz już zacznie.
FRUTELLA stoi przez chwilę bez słowa zastanawiając się co robić.
(tadam, tadam)
PLENER. PODWÓRKO MIĘDZY HACJENDAMI. DZIEŃ.
Z okien obydwu hacjend opadają na ziemie niezliczone ilości białych, kwietnych płatków. Mur między hacjendami zburzony, tylko kilka cegieł świadczy o tym, że kiedyś tam stał. Na ślubnym kobiercu stoją FRUTELLA i SHIVO. SHIVO podnosi welon z twarzy FRUTELLI i całuje ją w usta. Wszyscy się cieszą. BERNARDO ściska się serdecznie z FERNANDEM. Mieszkańcy obydwu hacjend wymieniają się nieskończonymi pocałunkami i uściskami. Full romantic. Na boku, z dala od całej ceremonii stoi JARO i mruczy pod nosem.
JARO
Ja wam jeszcze wszystkim pokażę! Zaraza na wasze obydwa domy!!
(tadam, tadam)
ZACIEMNIENIE
KONIEC
Podziel się tym artykułem: