×

ODDECH PRLu (1)

W weekend mnie za dużo nie będzie więc dzisiaj szaleję z wpisami 🙂 To tak w kwestii wprowadzenia.

Wspominałem jakiś czas temu, że wpadłem na pomysł pewnego wątku, który chyba dość ciekawy będzie, a przy którym nie narobię się nic, a nic 🙂 Otóż pewnego dnia na grupę dyskusyjną na którą pisuje przyszedł mój kumpel i przyniósł ze sobą serię postów, w których przypomniał niektóre wynalazki dawnej epoki. Nie wiem skąd to wytrzasnął i jeśli tylko ktoś zna autora tej kompilacji to niech krzyczy, wszak wypadałoby wspomnieć o Nim skoro się z niej korzysta, ale póki go nie znam zaznaczam tylko, że kompilację tą mam od mojego kumpla Jara (pozdrawiam!) i że ja nie napisałem ani słowa w procesie jej powstawania.

Zapraszam do poczytania części pierwszej (docelowo będzie ich osiem). Nieliczne komentarze w kwadratowych nawiasach należą do Jara. Jedziemy:

Adapter „Bambino” – urządzenie służące do odtwarzania pocztówek dźwiękowych.

Adresy – przekazywana poufnym osobom baza danych zagranicznych firm, od których można było uzyskać prospekty.

Affric Simone – ulubieniec festiwalu w Sopocie. Murzyn z Mozambiku. Wylansował przebój „Ramaya”. Nosił krzesła w zębach. Ubierał się w futrzane buty, wysokie aż po kolana oraz w kamizelkę z cekinami wkładaną na nagi tors. Wydał w Polsce jedną płytę.

Akron – super smaczne, żółte jak woskowina tabletki do tzw. dezynfekcji jamy ustnej. Żarło się to jak cukierki, bo były w każdym kiosku. Odpowiednik chlorochinaldinu.

Ałła Pugaczowa – piosenkarka ze Związku Radzieckiego. W przeciwieństwie do oglądającej ją publiczności lubiła występować na festiwalu w Sopocie. Ubierała się i zachowywała podobnie ekstrawagancko jak Demis Roussos. Śpiewała po rosyjsku, czasami po polsku, ale bardzo rzadko.

Aparat fotograficzny AMI – mój pierwszy aparat fotograficzny. Zafascynowany możliwością uchwycenia świata na kliszy fotograficznej
robiłem zdjęcia wszystkiemu co napotkałem. Niestety po zakończeniu filmu wyjąłem go w świetle dziennym, co przy braku kasetki skończyło się prześwietleniem negatywu. Po tym przykrym incydencie chyba się zraziłem, gdyż nie pamiętam dalszych sesji zdjęciowych z udziałem tego aparatu.

Apele – obowiązkowe spotkania ludu szkolnego w sali gimnastycznej lub auli. Wnoszenie sztandaru, śpiewanie hymnu, słuchanie przemówień dyrektora. [fajne były, bo lekcje przepadały. Poza tym zawsze na środek występowali najgorsi w szkole i mieli przerypane]

Autobusy Berliet – licencja zakupiona za czasów Gierka od Francuzów, podobno transakcja ta uratowała francuską firmę od bankructwa.

Autobusy Jelcz – niesamowicie klimatyczne autobusy Jelcz w kształcie ogórków z upragnionym miejscem obok kierowcy, okrągłym zegarem po jego prawej stronie i charakterystyczną „wysepką”, znane również pod nazwą „beczka śmiechu”. W tej chwili już trudno takie cacko spotkać. W początkowej wersji wsiadało się przez zwykłe, ręcznie otwierane drzwi, potem wprowadzono drzwi automatycznie sterowane przez kierowcę. Oprócz zwykłych pojedynczych modeli, występowały również egzemplarze z doczepioną przyczepą (taki mini ogórek bez silnika), w późniejszych czasach po naszych ulicach szalały również wersje przegubowe. [kiedyś jechałem takim Ogórkiem na narty. Po dordze przytarliśmy o inny autobus i od naszego odpadła połowa blach z boku]

Badylarz – facet, który miał szklarnie. Hodował goździki, frezje, róże i inne kwiatki albo pomidory, ogórki. Posiadanie dwóch szklarni z goździkami pozwalało po roku, góra dwóch latach na wybudowanie sobie willi z basenem, kupno mercedesa oraz na wczasy co parę miesięcy w Bułgarii albo nad Balatonem.

Baltona – największy konkurent Pewexu, którego symbolem był marynarz w rozszerzanych u dołu spodniach, niosący zagraniczne towary .

Banda – trzeba było być w którejś z nich, bo inaczej było się cieniasem albo kujonem.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004