Dziwna sprawa. Nic nie wskazywało na to, że tak nagle posmutnieję. Szczególnie, że nic specjalnie dołującego się nie stało. Zresztą to moje posmutnienie też nie jest jakichś tam menstrualnych rozmiarów. Ot taka refleksyjna melancholia na tyle niegroźna, że wskaźnik samobójstwa nie podskoczył 🙂 I nawet pisać mi się już odechciało tą notkę, bo mnie palce bolą poobgryzane z nerw podczas oglądania polskich wyczynów na olimpiadzie w Atenach. A te nawet najspokojniejszego by wytrąciły z równowagi.
Dzisiaj mieliśmy na olimpijskich arenach kolejny czarny dzień dla polskiego sportu. Nie będę wymieniał tych, którzy zawiedli, bo lista niepowodzeń byłaby długa, a tak tylko sobie pomarudzę na tych pożal się Boże sportowców. Co trochę jakiegoś pecha siroty mają, a przyznać się do tego, że są dziady to nikt nie ma odwagi. Taki kolarzyk torowy (nazwisko przemilczę) całkiem zadowolony był ze swojego występu. Czternasty był na osiemnastu kolarzy i choć udawał przed kamerą, że mu smutno to w oczach było widać, że się wysila. Nie no, zadowolony był. „Blamażu nie było. Czas poniżej ileś tam jest czasem przyzwoitym”. A czy przeszkadzało mu że w hali jest gorąco? „Niee. Mieliśmy zgrupowania w Hiszpanii, we Francji, byliśmy przygotowani”. Normalnie ręce opadają. Wożą się skurwiele po ciepłych krajach, a potem przejadą się minutę na rowerze i byle do następnej olimpiady. Minąłem się z powołaniem – powinienem być olimpiczykiem. Nadaje się, też potrafię wszystko koncertowo spierdolić 😉 No, a żeby było śmiesznie to trenerów też mamy do dupy. Pan trener owego kolarzyka spytany czy jest zawiedziony, powiedział, że nieee, czas był bardzo dobry i na poprzedniej olimpiadzie to może z takim czasem byłby medal. Normalnie się we mnie zagotowało. A potem pokazali wywiad z naturalizowaną sierotką bokserską z Ukrainy. Biedny był, bo w połowie drugiej rundy mu przerwali walkę i go wygonili z ringu, bo rywal miał za dużą przewagę. Zgoda, może ta przewaga nie była aż tak widoczna, ale na Boga, jakby mu przylał po ryju tak żeby tamten nie wstał, to by nie było płaczu o zgrzytania zębów. I nie byłoby też gadania o tym, że boks nie jest dyscypliną wymierną. No, ale mu nie przylał i pozostał niedosyt do sędziów. „Bożesz ty mój” chciało by się powiedzieć. I taki to był ten dzisiejszy dzień – gdzie się człowiek nie obejrzał to „mamy dla państwa złą wiadomość z Aten”… Aaaa! I jeszcze bym zapomniał o naszych panach siatkarzach! Jak im nie wstyd! Zachowują się jak dzieci, podchody jakieś, wystawianie walizek za drzwi i inne takie. Pojechały se dzieci na wycieczkę i „prosę pani, bo łon mnie bije”. Wszystko opada jak patrzy się na tych chłopaków, którzy są „wielkimi nadziejami” już chyba dziesiąty rok. No i racja. Wielcy to i oni są, bo każdy ponad dwa metry… Całości jak w przypadku kolarzyka dopełnia trener, któemu powinni dać ksywkę: Cipa na dwóch nogach. Nic tylko czekać jak nam jutro Tunezyjczyki dołożą i będą się mogli pakować. A nawet jeśli nie to do wyjścia z grupy pewnie będzie trzeba natłuc Argentynę, a na to się zanosi. jeden tylko pozytyw tej sytaucji jest – w telewizji nie pokazują już na okrągło wygranego meczu z Serbią. Ach co to był za zbiorowy orgazm! Wizyty w pokojach naszych siatkarzy, rozmowy, wywiady, Otylek na nich nawet medalowy urok rzucił. No, ale okazuje się, że do zdobywania medali trzeba mieć jaja. Siatkarze się powinni wstydzić, bo Otylia ma większe niż oni wszyscy razem do kupy. No i co z tego, że nie lubią kolegi? Na litość boską reprezentują swoją ojczyznę, a nie swoje wybujałe ego. Niech w końcu coś wygrają żeby było uzasadnienie ich „gwiazdorskich” fochów!
Śmieszne. Miałem nie pisać w tej notce o olimpiadzie 😉
Spanie mnie bierze. Może to i dobrze, bo nie będę musiał wyjawiać powodu mojego posmutnienia 😉 A powód to zaiste śmieszny i niepoważny hehe. tak, właściwie ten cały wpis miał na celu wzbudzenie Waszej ciekawości.I twojej gambit też! A z kolei ta uwaga była tylko po to żeby napisać z małej litery to i owo żebyś mi potem nie rzygał na GG 🙂
Dobra. Lecę w kimę. Jutro o tej porze będę imprezował na weselu. W sumie nie wiem po co się na to zgodziłem – nie będzie prawie nikogo znajomego, a ja przecież jestem nieśmiały! Jedyne wyjście to szybko się opić. To i wtedy humorek będzie no i zwykle po wypiciu mi się lepiej tańczy, bo tak normalnie to ja nie umiem, a tak to też nie umiem, ale mi to nie przeszkadza 😉 Na szczęście będę miał z kim tańczyć i tym kimś nie będzie facet 😉 Nie wiem tylko czy będę miał z kim pić, ale Ewa podobno ładuje już akumulatory. Tak więc możecie mi życzyć dobrej zabawy. Howgh.
Podziel się tym artykułem: