Wyst.: James Marsden, Katie Holmes, Nick Stahl, Steve Railsback, William Sadler
Reż.: David Nutter
Ocena: 1(6)
Nienajlepiej świadczy o filmie fakt, że w tydzień po jego obejrzeniu, oglądający nie pamięta z niego już prawie nic. Gorsza sprawa, gdy oglądający chce napisać o nim parę słów, a tu nie ma o czym (dosłownie i w przenośni 🙂 ). Ocena, oceną, ale trzeba by ją jakoś uzasadnić. No więc dobra, co pamiętam:
Do małego miasteczka Cradle Bay (to pamiętam, bo mam zapisane 🙂 ) przybywa z dużego miasta (nie zapisałem już z jakiego) rodzina Clarków: tata, mama, syn, córka. Uciekają oni przed koszmarem, który pozostawili w mieście – drugi syn państwa Clarków popełnił tam samobójstwo. Liczą na to, że w spokoju i monotonii prowincji zaleczą swoje rany. Sami rzucają się w wir swoich zajęć, a dzieci (mlodzież już) idą do szkoły. A w szkole jak to w szkole. Tu siedzą kujoni, tam siedzą harleyowcy, jeszcze gdzie indziej punki, a nad wszystkimi górują członkowie elitarnej „społeczności” szkolnej tzw. „Błękitne szarfy”. Steve, syn Clarków, staje przed wyborem grupy do której się przyłączy. Nie podobają mu się za bardzo lalusiowaci „Błękitni”, a pierwszą przyjaźnią jaką nawiązuje jest przyjaźń z jednym z dwóch szkolnych fanów muzyki metalowej, na pierwszy rzut oka zwykłego świra. Od niego dowiaduje się, że nie wszystko gra w państwie duńskim, a tajemnicą poliszynela są popełniane w miasteczku morderstwa.
Piramidalna bzdura. Nie zauważyłem w napisach końcowych żeby ktokolwiek przepraszał za ten film, a może to spowodowałoby, że oceniłbym go choć na dwójkę. A tak to z czystym sumieniem daję jedynkę i zapominam, że w ogóle go oglądałem. Natężenie idiotyzmów w nim zawartych przekracza średnią innych młodzieżowych horrorów o bardzo dużo, a końca nie widać. Nie pozostaje więc już nic innego jak tylko śmiać się głośno z idiotyzmów fabuły i udających przerażające kolejnych scen, które skłądają się w tą nieoglądalną mozaikę. Gdyby ktoś uprzedził na początku, że robi sobie jaja to może byłoby to do przełknięcia, ale nie. Tu wszystko jest śmiertelnie poważne.
O ile się nie mylę film zrealizowany został przez x-file’ową ekipę. Tak się składa, że jeszcze nie spodobał mi się żaden film robiony przez ludzi związanych z tym serialem. Czy to „Final Destination” czy to „The One”. Coś w tym musi być, że w serialu takie rzeczy jak te tutaj się sprawdzają. A z pełnometrażowego filmu robią zwykłą kupę.
Szkoda, bo na początku seansu myślałem, że nie będzie tak źle. W końcu w obsadzie byli Cyklop i John Connor 🙂
Podziel się tym artykułem: