×
Arnold Schwarzenegger i Abigail Breslin w dramacie Maggie.

Arnolda podróż do aktorskiej pierwszej ligi – recenzja Maggie

Jak to niewiele potrzeba, żeby zainteresować widza filmem. Wystarczy obsadzić w nim Arnolda Schwarzeneggera, a potem czekać na pierwsze wzmianki o tym, że wow, Arnie potrafi grać!

To bodaj pierwszy przypadek w karierze Gubernatora, kiedy jego rola polegała na prawdziwym aktorstwie. Bez karabinów maszynowych, helikopterów, onelinerów – będąc uzbrojonym jedynie w zdobywane przez dziesięciolecia doświadczenie postanowił udowodnić wszystkim, że nie składa się wyłącznie z mięśni. I w sumie dziwne, że czekał aż tak długo. Szczególnie porównując jego karierę z największym ekranowym przeciwnikiem, który poważne granie postanowił rozpocząć już hen w 1997 roku przy okazji Copland (choć uczciwie trzeba przyznać, że już Rocky udowodnił, że Sylvester Stallone to nie tylko maszynka do pokonywania Vietcongu). Arnold miał na siebie inny pomysł. Najpierw komedia, potem polityka (niektórzy powiedzą, że dalej komedia) i dopiero teraz, wraz z trzecią ekranową młodością, znalazł chwilę pomiędzy jedną rozpierduchą, a drugą.

I okazuje się, że wszelkie zachwyty pod adresem jego roli w Maggie nie były przesadzone! Więcej, to jedyny godny uwagi element filmu. Tak właśnie, takich czasów dożyliśmy – Arnie ratuje filmy swoim aktorstwem…

Arnold Schwarzenegger - znakomita rola w filmie Maggie.

– Miło mi, ale weź to jeszcze przemyśl.

No dobra, może trochę przesadzam, bo Maggie nie jest złym filmem. Jest filmem takim sobie. Ograniczonym budżetem, skupionym na bohaterach, kameralnym. W jednostajnym tempie opowiada historię Ameryki niedalekiej przyszłości. Ameryki, którą trawi zaraza i rosnąca epidemia czegoś, co wypadałoby nazwać plagą zombie. W tym surowym i przewróconym świecie żyje Ojciec (Arnold), którego Córka (Mała Miss Breslin) wykazuje pierwsze objawy choroby. Wykorzystując znajomości zabiera ją do domu, by spędzić z nią ostatnie dni przed nieuniknioną śmiercią i w decydującym momencie pociągnąć za spust. Czy to błąd?

Maggie nie jest typowym filmem o zombiakach, bo te stanowią tu jedynie tło. Jego bohaterami są ludzie postawieni w ekstremalnej sytuacji. Ale znów – nie ma tu uzbrojonych po zęby bohaterów, którzy kijem baseballowym wyrębują zastępy nieumarłych. Są zwykli ludzie, którzy zmuszeni zostają nauczyć się żyć na nowo i odpowiedzieć na pytanie: a ty co byś zrobił, gdyby twoje dziecko zostało zarażone? I choć kino odpowiada na to pytanie już od oryginalnej Nocy żywych trupów, to w Maggie odpowiedzią nie jest kielnia. Tu filmowy dramat rozgrywany jest na psychologicznych nutach.

Co by jednak nie gadać, gdyby nie świetna kreacja Schwarzeneggera, pies z kulawą nogą nie zwróciłby uwagi na ten film i trudno by się było temu dziwić. No i ocenę miałby u mnie niższą.

Jak to niewiele potrzeba, żeby zainteresować widza filmem. Wystarczy obsadzić w nim Arnolda Schwarzeneggera, a potem czekać na pierwsze wzmianki o tym, że wow, Arnie potrafi grać! To bodaj pierwszy przypadek w karierze Gubernatora, kiedy jego rola polegała na prawdziwym aktorstwie. Bez karabinów maszynowych, helikopterów, onelinerów - będąc uzbrojonym jedynie w zdobywane przez dziesięciolecia doświadczenie postanowił udowodnić wszystkim, że nie składa się wyłącznie z mięśni. I w sumie dziwne, że czekał aż tak długo. Szczególnie porównując jego karierę z największym ekranowym przeciwnikiem, który poważne granie postanowił rozpocząć już hen w 1997 roku przy okazji Copland (choć uczciwie trzeba przyznać, że…

Ocena Końcowa

7

wg Q-skali

Podsumowanie : By móc spędzić z nią ostatnie chwile, rodzina opiekuje się zarażoną zombie-wirusem córką. Tylko i wyłącznie dla świetnego Arnolda Schwarzeneggera, który - to oficjalne - potrafi grać!

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004