×

Dhoom 3

Dawno nic o Bollywoodzie nie było to teraz przerwa na dwa słowa o Indianach. A nie, o ichnim Romeo (Romeu? Romele? 😉 ) i Julii pisałem. No to nie, nie tak dawno. Jest tradycyjnie bezsensowny wstępny akapit? jest!

Seria „Dhoom” to chyba taki minibollywoodzki wynalazek, bo nie umiem znaleźć odpowiedniego porównania na Zachodzie. Biorą do niego (wynalazku) megaznanego aktora (ważne; nie może być koleś, którego tak, ludzie trochę kojarzą z nazwiska), którego obsadzają w roli badguya. A jego z kolei ściga dwójka tych samych głównych bohaterów: die hard cop i narwany eks-kryminalista, czyli wszystko zgodnie z zasadami buddy movie. (Wow, ile dziwnych słów już użyłem.) (I nawiasów.) Tenże aktor-badguy musi być mega megaznany i na tym polega patent pomysłu. Pomysłu, który się ukształtował w trakcie trwania serii, bo pierwotnie Dhoom był indyjską odpowiedzią na „Szybkich i wściekłych”, żeby jeszcze bardziej zamiąchać.

W trójce przestępcą jest Aamir Khan i właśnie on jako pierwszy widnieje w napisach początkowych – to wyraźnie świadczy o tym, kto tu jest najważniejszy. To trochę tak jakby w dwójce badguya zagrał Tom Cruise, a w trójce, bo ja wiem, Matthew McConaughey np.

Wyznacznikiem serii jest również to, że nasz czarny charakter do końca nie jest taki zły. Nie inaczej w trójce – Aamir wciela się w cyrkowca, którego ojciec popełnił kiedyś samobójstwo na oczach małego syna i podłych bankierów, którzy mu zabrali pracę i dach nad głową. Mijają lata, syn dorasta i biega po Chicago rabując banki należące do sieci ww. podłych bankierów. Sytuacja jest poważna, z Indii trzeba wezwać najlepszego policjanta, jaki stąpa po tamtejszej ziemi, żeby rozprawił się z przestępcą. A pomoże mu jego gadatliwy koleżka.

No i jest też heroina, w której postać wciela się tym razem Katrina Kaif, ale jej obecność ogranicza się w filmie do ładnego i zgrabnego wyglądu. Bo to męskie kino jest! 😉

Śmieję się, bo byłoby, gdyby obciąć je o godzinę. No i oczywiście byłoby męskie tak po bollywoodzku, czyli z obowiązkowym sześciopakiem na wierzchu, bądź w przypadku braku takiego z zaciętym wyrazem twarzy Apsika, którego uśmiech się w „Dhoomach” nie tyka.

Kpię, a i owszem, ale nie zmienia to faktu, że D:3 jest fajnym i rozrywkowym filmem nakręconym za sporą kaskę, którą na ekranie widać. Ot taki indyjski blockbuster. Jak przystało na serię, nie ma się co spodziewać po trzeciej odsłonie powagi, a trzeba raczej nieskrępowanej zdrowym rozsądkiem zabawy. Tej jest tutaj w ilościach sporych i, co ważne, nie jest aż tak abstrakcyjna jak w dwójce. Oczywiście jak na standardy zachodnie film jest bardzo, ale to bardzo abstrakcyjny (a głównie sekwencje akcji), ale przynajmniej nikt się tu w krasnoludki nie przebiera jak Hrithik i Aishwarya w dwójce.

Myślę sobie, że gdyby trochę zrezygnować z konwencji i ciut bardziej na poważnie podejść do tego filmu to byłby dużo lepszy, bo potencjał jest. Szczególnie pierwsza część przed intermission leci wartko i ciekawie do przodu. Potem zaczyna się za dużo farmazonów, przez których więcej niż 7/10 nie sposób dać.

(1741)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004