×

„Katyń”

O najnowszym filmie Andrzeja Wajdy napisano już bardzo dużo i każdy prawie wszystko o nim wie, więc darujmy sobie przydługie wstępy i przejdźmy od razu do kilku refleksji, które mi przyszły do głowy w trakcie oglądania.

– Zapewne dziwny jestem, ale co ja poradzę, że zwracam uwagę na takie szczegóły jak pusty krakowski rynek podczas czytania listy ofiar katyńskich. W końcu najmniejsze to ma znaczenie dla całego filmu, ale mnie drażni coś takiego. Główni aktorzy, kilku obowiązkowych statystów i dalej w tle jak okiem sięgnąć pusto. Od razu oczyma wyobraźni widzę jak ekipa filmowa zamyka rynek dla gapiów i dba, żeby czasem ktoś z parasolem RMF FM się nie pojawił w dalekim planie. Pewnie brakło pieniędzy na ubrania dla statystów stąd trzeci i dalsze plany zupełnie puste. Zresztą to nie jedyna scena, w której mi się to w oczy rzuciło. Film poza pierwszym i drugim planem nie żyje.

– Niemal czułem ten żal Andrzeja Wajdy w scenie w knajpie, że nie wypada drugi raz kieliszków podpalać. Dramatyczna scena zupełnie „zepsuta” dla mnie przez „Popiół i diament”. Bohaterowie coś tam mówili, próbowali oddać dramatyzm sytuacji, ale ja czułem, że nic lepszego nie zmajstrują niż kilka płonących kieliszków.

– Oscara nie będzie, jestem o tym zupełnie przekonany. I o ile zarzutem w kierunku filmu to być nie może, bo przecież filmy nie kręci się dla Oscarów, ale już zarzutem, i to poważnym, jest pod adresem tych, którzy decydowali o wyborze naszego kandydata do tej nagrody. Znowu nominowali film, którego prawie nikt nie zrozumie. Bo to przecież tak naprawdę nie jest film o zbrodni katyńskiej, ale o tym jak próbowano ją zatuszować za wszelką cenę, zwalić winę na kogo innego. I jest w „Katyniu” cała masa niedopowiedzeń, których widz nie-Polak nie odczyta. Jest wiele scen, które samemu trzeba sobie dopowiedzieć. I w związku z tym znów jestesmy pogrzebani w temacie Oscara dla polskiego filmu.

– „Katyń” to jeden wielki chaos. Wątki pojawiają się „od czapy” i tak samo szybko znikają bezpowrotnie. Przez większość czasu miałem wrażenie, że ktoś w trakcie kręcenia filmu przypominał sobie, że warto jeszcze to i tamto dodać i na bieżąco dopisywano to do scenariusza. Może powodowane to było trójką scenarzystów, nie wiem. W każdym bądź razie brak filmowi spójności, całość ogląda się jak zbiór epizodów związanych z założonym tematem. Plus dużo uproszczeń. Bohaterka grana przez Ostaszewską trzy razy składa podania o możliwość wyjazdu do Krakowa, wszystkie zostają odrzucone, ruski kapitan chce się z nią chajtać, bo to jej jedyna szansa na przeżycie i nagle ciach, bez zgody, bez ślubu z kapitanem Ostaszewska już siedzi u teściowej w Krakowie. No i wszystkie sceny z bratankiem Ostaszewskiej bym wywalił w niebyt.

– Wybitna końcówka, to trzeba uczciwie przyznać. Wstrząsająca, pomysłowa (choć to złe słowo), idealnie zamykająca cały film. Szkoda tylko, że to, co przed nią za bardzo sprawiało wrażenie za wszelką cenę dążącego do takiego właśnie końca. Jakby do niego była dopasowana cała reszta filmu, a nie wynikało z tego filmu. Tak czy siak odkąd zostaje otworzony pamiętnik wszystko, co po tej scenie, to murowany kandydat na klasykę.

– Ogólnie film dobry, ale nie wybitny. Za dużo w nim chaosu, którego nikt nie zdołał okiełznać. Poza tym zbyt często miałem wrażenie, że to, co poza obozem w Starobielsku dzieje się w czasach współczesnych, stąd według mnie Wajdzie nie udało się do końca odtworzyć realiów tamtych czasów. W warstwie fabularnej tak, ale w wizualnej nie za bardzo.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004