Ktoś jeszcze to lubi czy tylko ja? U nas to pokazują jako „Dom nie do poznania”, gdyby ktoś nie wiedział.
Dzisiaj z okazji imienin (swoich, a jakże) zaserwowałem sobie sześć odcinków, co w połączeniu z wczorajszymi dwoma daje zawrotną liczbę ośmiu odcinków w ciągu doby, co z kolei daje 320 minut przed monitorem czyli kilka razy więcej niż od dłuższego czasu poświęciłem za jednym zamachem na filmy. Bardzo mnie ciekawi do kogo też należy zakrwawiona koszulka, którą w CSI NY 303 wyciągnął z bagażu Mac Taylor, ale nie aż tak, żeby obejrzeć odcinek 304, który czeka na dysku od rana, bo ja oglądałem jak kilku rodzinom stawiają apartamenty. I dalej bym oglądał, ale nie mam więcej odcinków, cholera!
Fajowy program. Ty mnie rozśmiesza, Eda lubię za fajny akcent, na widok Tracy śmieje mi się japa, tęsknię za Constance, a Paige rozwala mnie za każdym razem tym swoim umiłowaniem różowego koloru. W jednym odcinku nawet różową maskę do spawania miała cha cha cha.
Wiecie może, co to są te całe „polka dots”? Znaczy wiem, co to takiego, ale dlaczego się to „polka” nazywa?
[Yankovica też lubię]Swoją drogą jakoś tak zabawniej było w pierwszych sezonach.
Ogólnie to mam wiele przemyśleń związanych z tym programem, ale spać mi się chce i już trzy akapity wykasowałem, bo były głupie. W myślach mi lepiej brzmiały 😉
Podziel się tym artykułem: