×

„NAPOLEON DYNAMITE” [„NAPOLEON DYNAMITE”]

Wyst. Jon Heder, Jon Gries, Aaron Ruell, Efren Ramirez, Diedrich Bader, Tina Majorino
Reż. Jared Hess
Scen. Jared Hess, Jerusha Hess
Zdj. Munn Powell
Muz. John Swihart
Ocena: 5(6)

Napoleon Dynamite jest uczniem szkoły średniej. Nie do końca wiadomo ile dokładnie ma lat, a sposób jego bycia może wskazywać na to, że niekoniecznie kończył wszystkie klasy w spodziewanym terminie. Oczywiście może to tylko zbyt daleko wysunięty wniosek, bo wcale tak być nie musi. Nieważne. Napoleon mieszka razem z babcią i trzydziestodwuletnim bratem, który całe dnie spędza na internetowych chatach, rozmawiając ze swoją dziewczyną LaFawnduh, spotkaną właśnie na chat-roomie. Pewnego dnia babcia wskutek wypadku ląduje na parę dni w szpitalu. Nie chcąc żeby jej wnukowie zostali w domu sami, dzwoni do wujka Rico, i prosi go, aby zamieszkał z nimi przez jakiś czas i przypilnował czy wszystko u nich w porządku i czy regularnie karmią domowe zwierzątko – wybredną, czarną lamę. Napoleonowi nie bardzo uśmiecha się ten nadzór, ale nie smęci, bo ma większe problemy na głowie – ma zamiar zaprosić jakąś dziewczynę na szkolny bal. O radę prosi swojego przyjaciela, meksykanina Pedro.

Ojacieniemogę! Tak popieprzonego filmu dawno nie widziałem. Z początku nie wiedziałem śmiać się czy płakać i już byłem skłonny wyłączyć film, bo przecież wydawał się być absolutnie nieoglądalny, ale postanowiłem, że będę dzielny i się nie dam. Co więcej, postanowiłem wczuć się w film i jego klimat, co jak myślałem miało ułatwić jego odbiór. I rzeczywiście! Przestawiając niewidzialne przekładnie w moim mózgu, osiągnąłem poziom zbliżony do bohaterów filmu Hessa i zacząłem się dobrze bawić. No i momentami poziom śmiechu w moim wykonaniu, znacznie przekraczał poziom średni. Na sam dźwięk imienia LaFawnduh miałem łzy w oczach. No i okazało się, że choć „Napoleon Dynamite” to na maksa popieprzony film, to jednak odrobina dobrej woli zamienia jego seans w dobrą zabawę. Jestem pewien, że oglądając go jeszcze raz, śmiałbym się od początku. A po seansie osiągnąłem taki poziom głupawki, że widząc w telewizji reklamę żelków („jestem taki pusty w środku”) nieomal zszedłem śmiertelnie ze śmiechu. Nie spodziewałem się!

Poziom satyry na teen movies, którymi Hollywood zalewa nas zewsząd, osiągnął w „Napoleonie…” szczyty (przy czym jej ostrze „skupia się” na zupełnie innym biegunie niż w przypadku „Not Another Teen Movie”). Okazuje się, że można nakręcić młodzieżową komedię (choć pewnie reżyserowi „Napoleona” określenie „młodzieżowa komedia” by się nie spodobało) bez lawiny klozetowego humoru. Wystarczy dwóch scenarzystów o baaardzo pokręconym poczuciu humoru i poziomie abstrakcji doprowadzającej to, co pokazuje nam w swoich filmach Charlie Kaufmann, do jeszcze dalszych granic, a wychodzi z tego film zupełnie niepowtarzalny i zupełnie inny od filmów z jednej taśmy produkcyjnej, produkowanych co roku setkami w Hollywood. Efekt uboczny jest taki, że aby docenić ten film, trzeba dysponować równie pokręconym poczuciem humoru i akceptacji tego, co z pozoru dziwne. Nie chcę występować tu z poziomu „ach, ja to jestem lepszy od Was!”, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim „Napoleon…” spodoba się tak jak mnie. Wydaje mi się wręcz, że mało kto go doceni. No, ale może się mylę.

Tina Majorino wyrosła na sympatyczną dziewuszkę (ciekaw jestem czy pewien wątek z filmu inspirowany był poziomem wyrośnięcia innych dziewczęcych gwiazdek Thory Birch i Christiny Ricci) i aż miło na nią popatrzeć, choć też gra niezłego freaka (jak 100% obsady). No, ale moim absolutnym faworytem numer jeden jest Pedro. Od dzisiaj jestem wielkim fanem tej postaci.

Widzieliście kiedyś występy kabaretu Jurki? Jeśli się na nich pośmialiście, to jest wielka szansa, że i na tym filmie się pośmiejecie.

Podziel się tym artykułem:

Jeden komentarz

  1. napoleon w relaksach rules !!! pozdrowienia z uk.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004