×
Barry Allen, bohater serialu The Flash

Biegnij, Barry, biegnij! – The Flash, sezon 1.

Żeby nie było, że oglądam tylko piloty, jak to wygląda z Q-Bloga, dzisiaj dwa słowa o kolejnym serialu – The Flash. I warto od razu dodać, że samo to, że skończyłem cały sezon, choć mógłbym kończyć Daredevila, czy oglądać dalej Sense8 i The Whispers (nie mówiąc o kilku serialach, które chcę rozpocząć) niech świadczy o tym, że kolejna produkcja stacji The CW mi się spodobała. Nie tak bardzo jak The 100, ale prawie. No może nie „prawie”, ale nie wiem, jakie inne słowo by tu pasowało :P.

Pozytywne uczucie do The Flash zakiełkowało we mnie już po pilocie, zresztą pisałem o tym w zalinkowanej recenzyjce pierwszego odcinka. Nie było jednak na tyle silne, żebym ruszył z oglądaniem dalej. Druga próba skończyła się na czwartym odcinku i choć potem jarałem się jak dom Mostowiaków, że w serialu znów razem pojawią się Michael Scofield i Lincoln Burrows to jakoś nie mogłem przemóc się do oglądania. Przemogłem się dopiero, gdy pierwszy sezon zbliżał się do końca i… szału nie było, raczej na siłę to oglądałem.

Wszystko zaś zmieniło się przy piętnastym odcinku. Chyba piętnastym, nie chce mi się sprawdzać – w każdym razie chodzi o ten odcinek, w którym Barry pierwszy raz przeniósł się w przeszłość. Od tej pory The Flash zamienił się w świetny serial rozrywkowy, który dokończyłem bez dłuższego ociągania się.

Liam McIntyre, Spartacus, w piętnastym odcinku The Flash.

– Złowiłem taaaaaką rybę! Ale mi uciekła… – Liam 'Spartacus’ McIntyre, The Flash, 1×15

Powód takiego stanu rzeczy jest raczej łatwy do zdiagnozowania. To właśnie w tym przełomowym odcinku na pierwszy plan raz a dobrze wyszedł główny wątek, a poboczne pierdoły oddaliły się w cień. Pewnie, czasem wracały – a jak wracały to z hukiem i twarzą Luke’a Skywalkera po Johnnym Walkerze – ale teraz liczył się już tylko pojedynek Flash Vs. Reverse Flash. I to wyszło serialowi na dobre, bo zacny to był pojedynek, ładnie rozpisany i jeszcze ładniej zakręcony o podróże w czasie, które zawsze dają multum możliwości, jeśli dobrze z nich skorzystać.

I właśnie jako taki serial z silnym głównym wątkiem sprawdza się najbardziej. Bo gdy główny bohater zajmuje się jakimiś drobniejszymi przestępcami, raczej wieje nudą. Dużo w tym winy samego tytułowego bohatera, który nie jest jakimś wyjątkowo efektownym superbohaterem i jego arsenał działań jest mocno ograniczony. Sprawdza się w podejściu komediowym (wykorzystanie superszybkości do szybkiego poprzestawiania czegoś), ale gdy na poważnie trzeba zająć się np. trąbą powietrzną i biegać wokół niej dookoła, bądź stworzyć próżnię machając rękami, wtedy wygląda to dziecinnie.

Barry Allen Grant Gustin The Flash

– Teraz to już na pewno nie wpuszczą mnie na stadion Legii…

Zresztą cały The Flash jest młodzieżowy co najwyżej. Nie jest to w jego przypadku jakąś wielką wadą, bo nie stara się być na siłę poważny tylko raczej lekko traktuje całą historię. I ta lekkość to klucz do jego sukcesu. Oraz dystans bohaterów do samych siebie, który potrafi rozładować niejedną sytuację, bądź owocuje jakimś zgrabnym onelinerem. Co równie fajne, The Flash nie unika popkultury i jego bohaterowie – głównie Cisco, jedynie właściwie – potrafią wspomnieć o The Walking Dead czy innej konkurencji (nie mówiąc o angażowaniu ww. Luke’a, Spartacusa, czy Beth z TWD). Osadza to ten fantastyczny serial mocniej w naszej rzeczywistości.

Nie wszystko jest w The Flash idealne, ale gorsze elementy nie przeszkadzają w oglądaniu. Choć pewnie, że wolałbym, gdyby problemy nie były rozwiązywane tylko w jeden sposób: Hej, Cisco, potrzebujemy czegoś, co uniemożliwi badgajowi traktowania mnie telepatią… Chwilę potem: Trzymaj, to urządzenie, które sobie zażyczyłeś. Wkurza mnie też nieśmiertelność wielu bohaterów. Nie szkodzi, że wynika to zapewne z komiksowego pierwowzoru (jak wiadomo, jestem z komiksami na bakier; ale to fajne, bo przynajmniej miałem zaskoczkę, gdy np. okazało się, że Cisco też jest metaczłowiekiem – potem doczytałem, że jedną z jego umiejętności jest to, że jest mistrzem breakdance’a… 🙂 ), ale osłabia dramaturgię, gdy wiadomo, że nawet jak ktoś zginął, to pewnie i tak powróci. Nie do końca podoba mi się też częste przenikanie ze światem Green Arrowa. Nie oglądam tego serialu i do szczęścia mi to niepotrzebne. Co to za superbohater co to musi dzwonić po doświadczonego kolegę, gdy nie może sobie poradzić w pojedynkę… A kończąc listę słabych punktów znów wspomnieć muszę też o aktorze grającym Joego. Wspominam.

On the other hand Wentworth Miller w roli badguya jest po prostu ZNAKOMITY!

- Say hello to my little friend!

– Say hello to my little friend!

Czekam zatem na drugi sezon i wtedy będę już na bieżąco. Solidny finał zostawił mnie z ostatecznie pozytywnym nastawieniem do serialu, bo i spora dawka dramatu była i parę śmierci. Tylko po co ta Czarna Dziura skoro i tak wiadomo, że będzie drugi sezon (a potem Legends of Tomorrow), więc proste, że wszechświat zostanie uratowany już na początku s2.

Podziel się tym artykułem:

3 komentarze

  1. „jarałem się jak dom Mostowiaków” – piękne porównanie – rozbawiło mnie…

  2. Daredevil zjada tego Flasha na śniadanie, ale to tylko moja skromna opinia i nie wynika to nawet ze słabości drugiego, co z mocy pierwszego.

    Walking Dead oglądało mi się bardzo dobrze, nie wiem czy to Ty pisałeś, że możesz oglądać nawet gadające głowy i jest OK, ale ja mam podobnie z tym serialem – jak dla mnie mogliby nakręcić 20 sezonów, bo tutaj nie potrzeba żenujących twistów jak w Prison Break żeby podtrzymać wątek. WD broni postapokaliptyczny świat i nawet jestem ciekawe co z tym światem się stanie – oczywiście trzymałbym kciuki za dalszą degradację a nie naiwną i błyskawiczną odbudowę amerykańskiego snu 😉

    Wikingowie też spoko, a propos seriali.

  3. Porównywanie Flasha i Daredevila to trochę jakby porównać dwóch pięściarskich mistrzów świata ze skrajnych kategorii wagowych – nie ma sensu. (Złota Myśl Quentina) :).

    Zgadza się, to o gadających głowach to ja. TWD jest bardzo w porządku.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004