Oto weekend, kiedy wszystkie moje zielone, żółte i czerwone prognozy niewiele znaczą, bo liczy się tylko kolor… szary.
Pięćdziesiąt twarzy Greya – Nie poszedłbym
Ale pójdę i tak, bilety mam już od dwóch tygodni ;).
Czemu bym nie poszedł? Przecież to tak długo oczekiwany film z fejmem równym +1000 i zdaje się największymi wpływami w historii kina PRZED premierą. Ano nie poszedłbym, bo na niego nie czekam i właściwie nic o nim nie wiem. Jakoś udało mi się uchować i myślę, że wiele nie straciłem.
Oczywiście z tym „nic” to troszeczkę przesadzam, bo nie sposób było utrzymać aż taką ignorancję. I te strzępki informacji właściwie troszeczkę mnie zastanawiają: skąd taka popularność książkowego pierwowzoru? Chłopak poznaje dziewczynę, zakochują się. Kanwa zyliona filmów. A że tam jakieś sado-maso, no i? Tym gorzej dla filmu, bo oczywiście główny bohater musi być przystojny i bogaty. Gdyby był brzydki i biedny, to by poszedł siedzieć i tyle by książki było. No ale że bogaty i wychowany to nie zwyrol tylko fascynujący mężczyzna. So cliche.
Pozytywnie nastawia jedynie kategoria R, ale osobiście myślę, że filmowi bliżej będzie kategorii francuskiej, gdzie 50 Greyów dozwolonych jest od 12 lat.
Tajemnice lasu – Nie poszedłbym
Odnoszę nieodparte wrażenie, że to jeden z tych filmów, o których wszystko podpowiada, że powinno się odwiedzić kino, a tymczasem na miejscu okazuje się, że jest przeciętnie. A przeciętny film z Meryl Streep w obsadzie zawsze boli podwójnej.
Rob Marshall powraca do musicalu, ale podbój świata na obraz i podobieństwa tego z „Chicago” mu nie grozi. Spodziewam się raczej filmu, który ujdzie w tłumie. Bo i czego spodziewać się po kolejnej, nudnej już przebierance Deppa?
Tak więc ostrożnie z tą plejadą gwiazd w bajkowych makijażach, bo może się skończyć zepsutym wieczorem.
Kingsman: Tajne służby – Nie poszedłbym
UWAGA! Nie sugerujcie się, proszę, moim nieposzedłbymem, bo całkiem możliwe, że akurat w tym przypadku jestem w błędzie. Widziałem tylko zwiastun, nie podobał mi się, ale istnieje taka szansa, że miałem zły dzień podczas oglądania. Bo i gambitowi się zwiastun podobał, i opinie widzę jednym okiem raczej pozytywne.
Jednego jestem tylko w stu procentach pewny, że Colin Firth to ostatnia osoba, która kojarzy mi się z autoironią i pastiszem, którym „Kingsman” jest. I może dlatego kino mnie raczej nie zobaczy na seansie. Bo z opisu i założenia wszystko w tym filmie powinno być fajne i rozrywkowe, a potem wchodzi sztywny Firth i zajmuje swoim wzrostem cały ekran.
Poza tym już kolejne Bondy są pastiszem kina szpiegowskiego, więc cóż w tym nowego? :P.
Baranek Shaun – Nie poszedłbym
Tak, wiem, ale nie lubię animków.
Ale znów jest spora szansa na to, że w odpowiedzi usłyszę: nie wiesz, co tracisz.
I się nie dowiem 😛
Kebab & Horoskop – Poszedłbym
Kurde, coś w tym tygodniu musi przecież dostać zielone światło, niech więc będzie, że podpromuję rodzimą kinematografię, bo w idealnym świecie ten film byłby bez problemu świetnym materiałem na wizytę w kinie.
Ale świat nie jest idealny i, niestety, w tym naszym nieidealnym świecie polskie kino to zawsze wielka niewiadoma. Aczkolwiek zwiastun jest zachęcający. Takowoż zarys fabuły:
W sklepie z dywanami zjawia się dwóch oszustów, którzy udają specjalistów od marketingu, chcąc uchronić go przed zamknięciem. (Opis dystr.)
Czytasz i wyobrażasz sobie fajne surrealistyczno-absurdalne kino społeczne. A potem włącza się ta czerwona lampka: POLSKI FILM, POLSKI FILM, POLSKI FILM!
Miłość z netu – Nie poszedłbym
Normalnie nieposzedłbym byłby na czerwono, ale doceniam odwagę dystrybutora, że nie patrząc na szarą sado-maso konkurencję spojrzał na kalendarz i zaklął pod nosem: pierdzielić, są Walentynki! I wprowadził do kin walentynkową produkcję z Lacey Chabert, która na Filmwebie nie ma nawet zarysu fabuły (produkcja, nie Lacey :P). Normalnie będą ciągnęły tłumy!
Udowodnię – w co nikt nie wątpi – że jestem lepszy od Filmwebu i zarys fabuły podam, ha! Gwyneth Hayden jest kobietą sukcesu. Spełnia się zawodowo, ciuchy od projektantów wyrzuca do kosza po jednym użyciu (choć ma pralkę, d’oh), a przyjaciół ma z najwyższej półki. Brakuje jej tylko faceta. W przypływie desperacji zakłada profil na katolickim portalu randkowym. Niestety, z wiarą jest nieco na bakier, przez co jej wymarzony, chrześcijański mężczyzna szybko orientuje się, że Gwyneth tylko udaje.
Wygląda na znakomitą przeciwwagę dla Greya.
Podziel się tym artykułem:

Kingsman bardzo zajebisty – o ile jeszcze nie widziałeś 🙂
No widzę wszędzie pochwały i rozważam. Choć po zwiastunie wciąż jestem sceptyczny. Ale może gdzieś wcisnę w mój napięty grafik hehe 😉
A ja idę właśnie na Jupitera. Słyszałem, że słabo, więc idę do IMAXa – może coś pomoże 🙂
No i co? IMAX nie pomógł, nie? 🙂
Jupiter to porażka po całości. Kingsman? mnie się akurat podobał, choć akcja pędziła jak szalona i czasem trudno było nadążyć.
Powiem tak: nożeszjapierdolę! Jak można aż tak zjebać bohaterów mając na koncie postaci z takich filmów jak Assassins, Matrix, czy Cloud Atlas?
Toż to Speed Racer to przemyślane ambitne kino przy Jupiterze.
Powiem więcej: u Emmericha wszystko ma więcej sensu, a postaci są mistrzowsko wykreowane w porównaniu do Jupitera…
Byłem dzisiaj na Kingsman i tak sobie, zgodnie z przypuszczeniami zresztą. 7/10, ale szału nie ma.
Bo to jest takie podejście do kina sc-fi, którego nie lubię – zróbmy dziwne stwory, futurystyczne kostiumy, fikuśne statki kosmiczne i już, wszyscy będą na pewno zachwyceni naszą oryginalną wizją. No i kończy się z tapirem za sterami statku kosmicznego.
Kurde, tak wszyscy tego WordPressa zachwalają, a tu za chwilę nie będzie gdzie dyskutować, bo okienka na komentarz braknie…
#ogłoszenie Komentarze się popieprzyły, bo wykarczowane zostało drzewo i włączony normalny (starodawny) widok komentarzy. Gdzie drzewa karczują tam drzazgi lecą.