×

Serialowo, s05e06

Chyba nigdy nie przekonam się do letniego sezonu serialowego. Seriale to się na jesień zaczynają i tyle. Koniec kropka. Człowiek się przez lato męczył (z małymi wyjątkami ;P), coś tam oglądał, a tu ledwo październik, a choć wydaje się, że nic nie ogląda, to szybciorem lista do opisania pęcznieje. A skoro spęczniała, to może w Dwóch Słowach™ o kilku serialach. Na pewno nie o wszystkich za jednym zamachem, bo mnie liczba tagów ogranicza (no bo nie lenistwo! ;P)

Sons of Anarchy <5×05

Miała być grecka tragedia, rozłamy u SONS-ów, różne strony barykady i nie wiadomo co. Krew, płacz, pot i dramat. No przynajmniej tak się wydawało. Ale nie. Opie’ego nie ma, więc nie ma kto wzbudzać wyrzutów sumienia u kumpli z gangu, Clay siedzi przy jednym stole z resztą i przeszedł do lekkiej opozycji, organy ścigania w zasadzie nijak im nie grożą i tylko duch Pope’a nad gangiem wisi, ale nie sądzę, aby zrobił im jeszcze jakąś – większą niż pobicie – krzywdę. I tak zginęło już za jego kadencji więcej ważnych SONS-ów niż kiedykolwiek.

No i trochę to tak zmierza w stronę komediowego dramatu obyczajowego. Jax za chwilę zostanie alfonsem i przyjdzie mu radzić sobie z problemami podobnymi do tego z 5×05, czyli takich, które może rozwiązać facet z dużymi cyckami. A to niezależnie z której by strony nie patrzeć – zabawne jest. Paradoksalnie, nawet gdy Jax dostaje w lodówce cycka i palec, to bardziej to zabawne jest niż, ja wiem, mrożące krew w żyłach… Mam jednak nadzieję, że wyobraźnia twórców sięga dalej niż wymyślanie kolejnych kuriozów, których jeszcze pewnie nigdy na ekranie telewizora nie było. Tylko czy mają jakieś alternatywy?

Bo na dzisiaj wygląda to tak, że rozwiążą sprawę z Pope’em i będą żyli długo i szczęśliwie. Zdecydowanie za łatwo idzie im to radzenie sobie z całym gównem, które spadło na nich przez ostatnie sezony. Czego najlepszym dowodem Tig, po którym śladu żałoby już nie widać.

***

666 Park Avenue, 1×01

Jest już drugi odcinek, ale ja wciąż jestem po pierwszym i wrażenia mam pozytywne. Nie mogę wciąż wstrzelić się w „American Horror Story” dlatego nadal klimaty horrorowe w serialu są dla mnie jakąś tam nowością (horror „ciągły”, a nie nowelowa budowa „Opowieści z Krypty”). Pewnie też dlatego z przyjemnością obejrzałem pilot tego serialu, który za bardzo przypomina „Adwokata diabła”, ale nie na tyle, żeby się na to oburzać.

Są ładne kobiety, jest fajny klimat, jakaś tajemnica z przeszłości, którą trzeba odkryć, równie tajemnicze piwnice budzące wyobraźnię, klimatyczny budynek hotelu po przejściach – ot taki lekki dreszczyk na wieczór. No i jest idealny do roli… no nie wiadomo do końca kogo, bo chyba „diabła” to byłoby za proste – John Locke i ten jego uśmiech, z którego nigdy nic nie można wyczytać.

Obawiam się jednak, że „pozytywne wrażenia” nie są na tyle pozytywne, żeby wciągnąć się w 666 i oglądać go na bieżąco. Mądrzejszy pewnie będę po drugim odcinku. Jedno wiem, jeśli ma mieć u mnie szansę, to musi być jakaś ciągłość akcji zachowana, a nie tak, że każdy odcinek o innym mieszkańcu hotelu.

***

Homeland, 2×02

To była chyba dobra decyzja, że poczekałem ze skończeniem pierwszego sezonu na teraz. Wydaje mi się, że właśnie dzięki temu zaledwie kilka minut po rozpoczęciu seansu 2×02 poczułem to fajne uczucie odpowiedzialne za chęć natychmiastowego obejrzenia kontynuacji. To tylko potwierdza, że jest to bardzo dobry serial i sądzę, że awansował na dobre do grupy seriali, które oglądam od razu w dzień ich emisji. Nie ma ich wiele, ale dobrze, że wciąż są.

Wśród zastrzeżeń pozostaje w zasadzie chyba tylko to, że nie do końca kupuję zachowanie Brody’ego. Pisałem przy okazji poprzedniego odcinka, że wg mnie powinien być bez reszty oddany Sprawie i już. A tak to skrzywienie na mojej twarzy budzą jego kolejne wzburzania się, że coś tam pomóc musiał, sms-a w niewygodnej sytuacji wysłać itd. Kurde, chłopie, to trzeba było nie wysyłać i miałbyś spokój.

No wiem, spokoju by nie miał, bo w końcu zabicie Abu Nazira niewiele zmieniłoby w jego sytuacji. Ale równie niewiele zmienia to, że on by chciał mieć spokój. Tak, jasne, Abu Nazir poklepie go po głowie i da mu na pożegnanie nowy Koran. Ogarnij się Brody i bruździj ojczyźnie ile wlezie!

Końcówka odcinka zapowiada, że nie będzie czasu na standardowe serialowe zapychanie czasu emisji odcinka i że akcja nie zwolni. O ile Mandy’emu Patinkinowi nie znudziło się granie w „Homeland”…

***

Dexter, 7×02

Nie wiem co napisać, naprawdę. Ani nie jestem jakiś anty nastawiony do tego sezonu, ani pro… Podobno jak człowiek dużo gra w pełne przemocy gry komputerowe to staje się obojętny na przemoc i zanika mu wrażliwość 😉 Może tak jest z „Dexterem”? Tyle się już człowiek bzdur w nim naoglądał, że wszystko mu jedno. A równocześnie nie potrafi podjąć decyzji – dobra, nie oglądam dalej. Skłamałbym, gdybym napisał, że mi się nie chce Deksa oglądać.

Debra, jak to Debra – poczciwa jest (to wersja dla optymistów, pesymista powiedziałby, że jest głupiutka). Nic dziwnego, że wpadła na pomysł terapii siostrzaną miłością. Lepsze to niż by Deksowi miała do łóżka wskoczyć, od czego wcale tak daleko nie było. Pozostaje mieć nadzieję, że szybko się zorientuje, że i tak brata nie upilnuje, bo to trochę żenujące tak oglądać, jak nabiera się na najstarszą sztuczkę na świecie – igłę w steku 🙂

No i wypada żałować, że to co aktualnie najciekawsze – śledztwo Laguerty i rozgryzanie co knuje Louis, czy jak mu tam – jest na zbyt dużym marginesie. Przez kolejne eksapady Dextera widz nie ma wrażenia, że zaciska się nad nim jakakolwiek pętla. A tak powinno być i powinien już zaczynać, kolokwialnie pisząc, srać w gacie.

***

Dragon’s Den, wsiorawno

Wciągnąłem się, przyjemny program 🙂 I ma tę zaletę, że jest dużo sezonów i dużo edycji. Zaopatrzam się w pierwszy z brzegu odcinek i sobie oglądam z przyjemnością. Pouczające, śmieszne, straszne (co też ludzie nie wymyślą)… I tylko wciąż nie mogę wyczaić o co dokładnie chodzi z tym 2 miliony za 5% udziałów. Wzięliby i powiedzieli: dajcie mi milion dolców i co chcecie w zamian? 🙂

Najgorsza edycja amerykańska, jeśli by to kogoś interesowało. Mają dar do rozckliwiania się nad wszystkim, to i nic dziwnego, że góra pięciu petentów na odcinek obsłużą. Bo oczywiście każdy ma jakąś smutną historię, którą najpierw koniecznie musi opowiedzieć.

PS. Polska edycja też fajna, choć chyba nie udało jej się zdobyć popularności.

To skoro już zaskoczyłem „Dragon’s Den”, to dołożę do pieca:

***

Wszystko przed nami <1×12

Pozytywne to 🙂 Oczywiście wiem, że ani nie oglądacie ani nie będziecie oglądać. Ani ja nie zamierzam Was do niczego przekonywać, ale kuknąłem na kilka odcinków, więc piszę skoro to serial, a to tekst o serialach.

Trochę nie rozumiem hejtu, jaki od premiery dostał już WPN z każdej strony. Większość hejtujących nie widziała pewnie nawet połowy odcinka, ale co szkodzi dopieprzyć. A tymczasem to trochę kulą w płot, bo serial jest pozytywny. Tak, to chyba odpowiednie określenie dla tasiemca. Szkoda tylko, że odbija się na oglądalności. Prawdziwe guana ludzie oglądają, a tu się coś nie może rozkręcić.

Faktem jest, że pierwsze odcinki może i nie były najlepsze, ale nie na tyle, żeby pisać o żenadzie. Pewnie trochę w pośpiechu nakręcone, bo dzień zdjęciowy we Włoszech zapewne kosztuje i stąd to uczucie „miejmy to już za sobą”. Ale po powrocie do Polski już jest dobrze.

Pewnie, wszyscy oni tam tacy piękni, nierealni, bogaci i bajkowi, ale sympatyczni – no przynajmniej niektórzy 🙂 Pewnie, jest sporo wątków przynudzających, ale obok nich jest sporo humoru. Szczególnie ze strony Stefana. A dzisiaj jeszcze do akcji dołączy Jola. A Jola rządzi! 🙂

Lekkie i przyjemne, czegóż tu nie lubić? Rozumiem, że jest wieeeeelkaaaa rzesza rodaków, którzy nie trawią polskich tasiemców i takie ich prawo. Ale przynajmniej 5-10 milionów Polaków ogląda różne serialowe pierdoły, czemu więc oni nie chcą się przekonać, że nie takie WPN złe, jakie malują? Ludzie są dziwni (ja też skoro wsadzam WPN do notki razem z SoA i Deksem) 😉

***

Spokojnie, to raczej jedyne występy DD i WPN w „Serialowie”.

***

Elementary, 1×01

Myślałem, że Johnny Miller w roli Sherlocka będzie mi przeszkadzał, ale mi nie przeszkadza. Już raczej Lucy Liu, która trochę nie wiem, jakim cudem karierę aktorską zrobiła. Do pomysłu unowocześnienia przygód detektywa i zmiany płci doktora też zastrzeżeń nie mam, choć oczywiście nie oni pierwsi i porównań uniknąć się nie da. A te wypadają dla „Elementary” gorzej w każdym możliwym aspekcie.

Ale jak ktoś lubi procedurale to może spokojnie oglądać. Ja nie lubię i nie będę. Procedural musi mieć w sobie to coś, co np. ma „Castle” – wtedy ma we mnie widza. W „Elementary” niczego takiego nie spostrzegłem. Sprawa jak sprawa, a bohater skoro ekscentryczny to standardowo – niech się tuli do dywanu, wącha wazony od spodu czy nosi skarpetki zamiast rękawiczek (poniosła mnie wyobraźnia). Żadnego zaskoczenia.

Dlatego cancel, choć nie z powodu tego, że to jakaś wyjątkowa żenada. Średni serial, jakich wiele. 

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004