20 lipca, piątek
56,20 kilogramów, 10 kalorii, 3 jednostki alkoholu, papierosy się skończyły wczoraj
Zaczynam się niepokoić tym chudnięciem moim. Kolejny dzień – kolejne dziesięć deko. Jak dojdę w ten sposób do 55 kilogramów to idę do lekarza. Tylko czy lekarz cos tu pomoże? Może powinnam obczaić jakiegoś czarownika? Sprawdziłam w internecie czy są na świecie jeszcze jacyś czarownicy. Znalazłam jednego w Senegalu. Dziwne, że smoluchy tez mają internet.
Tak sobie siedziałam w domu i przyszło mi do głowy, że może warto by było wyskoczyć na jakieś wakacje albo co. Dawno nie byłam nad morzem, a przecież mój biedny kostium kapielowy nie może się cały czas kurzyc na dnie szafy. Postanowiłam, że ruszę gdzieś mój niestety nie kościsty tyłek w sierpniu – zaraz jak dostanę kolejną kasę od Józka. Właśnie, dzwonił do mnie Józek i powiedział, że zaczął remont. Okazało się, że dom trzyma sie gorzej niż wyglądało to na początku i że remont może potrwać nawet i pół roku. Powiedziałam, że mu współczuję lecz tak właściwie to mało mnie to obchodzi.
Zjadłam dziś tylko pięć tik taków
[autor: Quentin]21 lipca, sobota
56,10 kilogramów, 3500 kalorii, 37 papierosów, 8 jednostek alkoholu
Naprawdę niepokoję się o moją wagę. Znów zaczęłam palić jak smok. Prawie dwie wypalone paczki w cały dzień to nie jest powód do dumy.
Dzisiaj mam zamiar zaszaleć. Zdzwoniłam się z Samantą i idziemy na dyskotekę. Tak właściwie to jest już siedemnasta więc muszę lecieć.
[autor: Quentin]22 lipca, niedziela
56,00 kilogramów, 50 kalorii, 30 papierosów, 1 kac
Proszę, proszę – to mój drugi kac w tym tygodniu. Nie jest tak źle!
Wczoraj było fajnie. Tańczyłam całą noc z tym, kogo miałam akuratnie pod ręką. Nie przepadam za brzmieniem techno, ale znieczuliłam sie alkoholem i nie było specjalnie źle. Pochlebiało mi, że w moim wieku znajdę jeszcze jakiegoś amatora tańców ze mną. Szczególnie taki jeden Robert przykleił się do mnie i nie opuszczał mnie nawet na krok, a gdy raz na pół roku grali jakiś wolny kawałek (nawet w takich słychać było głównie umc umc) podskakiwał do mnie i brał mnie w ramiona niezależnie od tego z jak wielkim drabem wcześniej tańczyłam. Robert specjalnie zły nie był. Miał dwadzieścia dwa lata i studiował informatykę. Opowiadał mi coś o komputerach, ale tak po prawdzie to dużo nie gadaliśmy, bo gdy nawet piliśmy przy stoliku piwo to i tak był taki gwar, że nie było nic słychać.
To zadziwiające. Gdy Benek próbował wsadzić mi język do ucha to protestowałam, a gdy tego samego chciał dokonać Robert to nic nie mówiłam. To nawet przyjemne uczucie. Obmacał mnie w każdą stronę, ale to też przeżyłam, a co więcej podobało mi się to. Samanta musiała iść około drugiej w nocy więc skwapliwie skorzystałam z propozycji Roberta co do dotrzymania mi towarzystwa przez resztę nocy. Wyszliśmy nawet przed dyskotekę na mały numerek, ale Robert za dużo wypił i mu nie stanął. Zdarza się. Źle wspominać go nie będę. Właściwie to żałuję, że nie wymieniliśmy sie numerami telefonów.
Podziel się tym artykułem: