11 lipca, środa
55,80 kilogramów, 4 jednostki alkoholu 1 długi okres smutku, 50 papierosów
To paradoksalne, ale tęsknię za Patrykiem. Jak dostanę pierwszą kasę od Józka (w piątek) to kto wie czy znów się z nim nie umówię. Próbowałam powstrzymać się od tych myśli, ale były silniejsze ode mnie. Jak się nie opanuje to stracę całą kasę w dwa dni, a przecież żyć z czegoś trzeba. Nie cieszy mnie nawet mój wibrator.
Dzwoniła Patrycja. Odebrałam telefon pomiędzy jednym, a drugim papierosem (paliłam dzisiaj jak smok!). Tym razem ona chciała mnie wyciągnąć na obiad, ale odmówiłam tłumacząc się pilnymi sprawami. Pati nie wnikała no i dobrze, bo musiałabym coś zmyślić. W końcu nie mam nic do roboty. Za to postanowiłam w sobotę się rozerwać i iść do jakiejś knajpy. Resztę dnia paliłam papierosy i zastanawiałam się gdzie by tu jeszcze wetknąć mój wibrator.
[autor: Quentin]12 lipca, czwartek
55,30 kilogramów, 0 jednostek alkoholu, 11 papierosów, 3005 kalorii
To zadziwiające, ale od kilku dni nie zwracam uwagi na swoją wagę. Dzisiaj zwróciłam i muszę przyznać, że nie jest tak źle. W końcu siedzę w domu i nic nie robię to mogłabym przytyć. No, ale trzymam się dobrze jak na moje lata. Coś ze mną nie tak – nie pamiętam kiedy ostatnio zadowolona była ze swojej wagi.
Wylazłam dzisiaj z domu na spacer. Padał deszcz, ale mi to nie przeszkadzało. Właściwie to nawet lepiej się stało, że lało (ale mi się rymnęło) bo ulice były w miarę puste i mogłam sobie w spokoju spacerować uliczkami mojego ulubionego parku. Pokarmiłam trochę pływające na jeziorze łabędzie, a potem pobiegłam do fast foodu na czosnokowy kebab. Czosnku w nim nie wyczułam, ale pal go licho – w końcu gdyby był to nie wiem czy ktoś chciałby ze mna rozmawiać. Czosnek jest fajny tylko trochę śmierdzi po nim z buzi. Zasmuciło mnie to stwierdzenie, bo pomyślałam, że nie mam nikogo kto mógłby ode mnie poczuć ten zapach. Ta myśl przegoniła mnie do domu, gdzie niestety nie znalazłam, ani jednego łyczka alkoholu, a nie chciało mi się juz z domu wychodzić żeby sobie kupić butelczynę. Pomyślałam, że będę dzielna.
Pod wieczór wyłączyli światło. Oczywiście nie miałam w domu żadnej świeczki więc opatuliłam się w koc i poszłam do sąsiada, który mieszkał vis’a’vis moich drzwi. Andrzej jest spoko facetem tylko ma jedną wadę – jest gejem. No, ale zawsze można z nim pogadać. Zawsze to znaczy wtedy, gdy jest w domu. Przeważnie chodzi gdzieś po górach z kumplami ze swojego pedalskiego gangu. Podobno jako pierwszy pedał zdobył osiem ośmiotysięczników. Pogadaliśmy sobie o pierdołach do czasu aż włączyli światło. Było miło.
Podziel się tym artykułem: