×

Raj dla par [Couples Retreat]

Kończąc temat filmów umilających przełom roku 2009/2010 jeszcze dwa słowa na temat trzeciego z nich obok opisanego już „Parnassusa” i „Sherlocka Holmesa” – „Raju dla par”. I obiecuję, że będzie krótko

Jason i Cynthia postanawiają się rozstać. Ich próby poczęcia potomka raz za razem spalają na panewce przez co rodzi się rozwodowa frustracja. Korzystając jednak z resztki zdrowego rozsądku decydują, że dadzą swojemu związkowi jeszcze jedną szansę. W tym celu udadzą się na tygodniową terapię odbywająca się na tropikalnej wyspie. A żeby nie czuć się samotnie, biorą tam ze sobą trzy znajome pary, które na pierwszy rzut oka nie mają żadnych małżeńskich problemów. Dają się jednak skusić na ruję i poróbstwo w rajskim krajobrazie. Szybko jednak dojdą do wniosku, że długa droga wiedzie nie tylko do zostania rycerzem Jedi, ale i dobrym współmałżonkiem.

„Raj dla par” to kolejna komedyjka konkurencyjnej dla Judda Apatowa komediowej stajni, która raz na jakiś czas zarzuca kina swoimi produkcjami („Swingers”, „Made”, „The Break-Up”…). W skład tej bandy, która od lat stara się nas rozśmieszyć, ale chyba jeszcze nigdy nie zbliżyła się do poziomu prezentowanego przez Apatowa, Rogena, czy Segela wchodzą m.in. Jon Favreau (człowiek orkiestra – aktor, reżyser, scenarzysta; nie tylko komediowy – na rozkładzie swojej jazdy ma m.in. „Iron Mana”, a czasem pojawia się także u okołoapatowowej bandzie, która skutecznie od czasu do czasu się przenika), Vince Vaughn (nie wiem, kto mu powiedział, że się nadaje na komedianta), Jason Bateman itd. Tym razem na bok odstawili Bena Stillera, który zdaje się teraz coś na poważnie będzie robił, czy Hanka Azarię, który nie wiem co aktualnie robi, a sprawdzać mi się nie chce i we trójkę razem z przyległościami pojechali w tropiki.

No i z tej oto współpracy powstała kolejna taka sobie komedyjka – ani zła, ani dobra. Wot trochę do pośmiania, trochę do poziewania, trochę do refleksji. Żartuję z tym ostatnim 😉 A ostatecznie podczas ziewania można sobie popatrzyć na podkoloryzowane rajskie krajobrazy i laski w bikini, więc co narzekać nie ma. Może tylko na to, że po całkiem udanym początku, potem było już gorzej i choć pierwszą połowę filmu śledziłem z przyjemnością, to druga już mi się trochę nużyła. No ale obejrzeć „Raj dla par” spokojnie można, choć może niekoniecznie w kinie. Można też zaryzykować oglądanie w towarzystwie całej rodziny, bo jakoś nie pamiętam specjalnie klozetowych żartów ze wskazaniem na to, że w ogóle ich nie było. A to zawsze u mnie plus dla komedii, gdy nie trzeba się wstydzić za twórców. Jest trochę o sikaniu, ale w dziecięcym wydaniu, więc to raczej nic strasznego. No i są też lekko erotyczne sceny, ale ich „natężenie” można sobie ocenić po trailerze. No ale dobra, może przesadziłem z tą całą rodziną, sam nie wiem… 😉 A tak poza tym pozostaje sympatyczne, schematyczna komedia, której drugi raz bym nie oglądał. Ale że widziałem raz też mnie nic nie boli. 4(6)

Z oferowanych przez „Raj…” atrakcji trzeba wspomnieć jeszcze o dawno nie widzianym (przynajmniej przeze mnie) Jeanie Reno, który wcielił się tu w postać właściciela rajskiego przybytku ubranego w gatki odsłaniające rowek w tyłku i owłosiony brzuchol. Kto wie, może ktoś uzna to zabawne 🙂 Drugą atrakcją na widok którego towarzyszące mi Asiek i Tola trochę piszczały był trener jogi, Salvatore bodajże. OK, postać fajna, śmieszna i „ożywcza”, ale ile by dziewczyny nie piszczały, to i tak nie zagłuszyły mi kołatającej się po łbie myśli, że Salvatore mógłby buty czyścić wspomnianemu wyżej Hankowi Azarii w „Along Came Polly”:

ński>
Ze Hippoński>

Story z ze hippo zawsze mnie rozpierdziela 😀 I Stiller, który nie jest familiar with that story 😀
ński>(917)ński>

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004