×

Łatwa dziewczyna [Easy A]

Od dawna amerykańskie kino młodzieżowo-komediowo-„rozrywkowe” przyzwyczaiło nas do wizerunku amerykańskiego nastolatka. Amerykańskiego nastolatka, który zalicza wszystko co mu się nawinie pod narząd rozrodczy, pije piwo z rurki stojąc do góry nogami i który nauczycieli traktuje jak natręta przeszkadzającego w czilaucie. Chłopaki są cool, a dziewczyny są łatwe – oto amerykańskie liceum wedle X-Muzy.

Aż tu nagle ktoś postanowił krzyknąć „STOP!” i zawrócić kijem Wisłę. Ruszyć pod prąd wbrew temu, co utarło się już tak bardzo, że „American Pie” wydaje się dokumentem obyczajowym. A jak kończy się zawracanie Wisły kijem…?

Oto nasza bohaterka, imienia której nie pomnę (zagrana przez Emmę Stone w każdym bądź razie). Cicha i skromna uczennica liceum. Pewnego dnia zmyśla swojej koleżance, że weekend spędziła z chłopakiem, a na trzymaniu za rączkę się nie skończyło. Koleżanka, jak to przystało na koleżankę, mówi o tym swojej koleżance, ta swojej, tamta jeszcze jednej i wkrótce nasza bohaterka zyskuje opinię największej latawicy na południe od Kanady. Wraz z tą opinią do notesika dziewczyny wkrótce wpisuje się cała gama życiowych sierot licealnych, które widzą w niej okazję na poprawienie nadszarpniętej reputacji. Wystarczy, że powie, iż z nimi spała (o dziwo tylko sieroty życiowe odkrywają, że w plotce prawdy nie ma żadnej) i od razu szkolna reputacja urośnie im przynajmniej +200. Wkrótce Emma (nie chce mi się w kółko pisać „dziewczyna” i „nasza bohaterka”; trzeba było sprawdzić jak ma na imię w filmie) wczuwa się w role i po szkole (rym) zaczyna paradować ze szkarłatnym „A” przyczepionym do seksi stroju.

Być może w tym, co napisałem do tej pory odnaleźliście nutkę ironii, a mam nadzieję, że nawet więcej niż nutkę. Nie jest to bowiem ironia przypadkowa, a jak najbardziej zamierzona. A to dlatego, że pomysł na film jest wyjątkowo bzdurny i choćbym chciał mózg wyłączyć, to nie potrafiłem tego zrobić i na ślepo uwierzyć, że w amerykańskim liceum nagle bohaterką pośród morza dziewic i prawiczków jest dziewczyna, która już raz TO zrobiła. Jej kariera wyraźnie wskazuje na to, że reszta jej kolegów o seksie czytała tylko w książce do biologii. I OK, nawet niechby to już prawda była, ale w dalsze rozwinięcie tej historii uwierzyć jest już trudno wobec czego film z każdą minutą pogrąża się coraz bardziej w krainę braku sensu.

Na szczęście nie wszystko w tym filmie jest złe. Choć rozkręca się powoli, to z czasem nabiera trochę blasku i spokojnie da się tu znaleźć coś do śmiechu. Dużo w tej kwestii robią wyjątkowo przyjemni rodzice (Stanley Tucci i Patricia Clarkson)głównej bohaterki.

Ale najwięcej w tej kwestii robi sama główna bohaterka filmu, a konkretnie wcielająca się w jej rolę Emma. Od pierwszego pojawienia się na ekranie kradnie ten film dla siebie i nie dziwi mnie nominacja do Złotych Globów, która wpadła w jej ręce za ten właśnie występ. Pal licho, że z żadnej strony nie wygląda na licealistkę – to dzięki niej ten film da się oglądać i nawet mieć z seansu trochę przyjemności.

Stąd końcowy apel: dajcie jej coś lepszego do grania, bo nie zasługuje na takie cienkie i bzdurne opowiastki. Skoro potrafiła uratować „Easy A”, to pomyślcie co zrobi z dobrym filmem! 6/10
(1062)

PS. A już sobie przypomniałem. Olive. Przecież sprytnie to anagramowali.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004