×

Lost – 514 – The Variable

– Witam po raz kolejny z pociągu relacji Zawiercie – Warszawa. Przed nami kolejny odcinek „Zagubionych”.

– Żartowałem ;P

– No to zacznijmy odrabiać serialowe zaległości choć nie powiem, żeby chciało mi się to robić… „Zagubieni”, odcinek numer 100.

– Jack w majtkach. Widać, ze jubileuszowy odcinek.

– A tak w ogóle to jak widzę „trzydzieści lat wcześniej” to sobie myślę, że to kupę lat. A chwile potem, że się urodziłem w 1977…

– Brzmi jak Chopin… Pewnie dlatego, że to Chopin.

Fantaisie-Impromptu in C Sharp Minor, op. posth.: Daniel plays the middle section of this piano piece by Frédéric Chopin as a boy and again in 2004. The classic song „I’m Always Chasing Rainbows” is an adaptation of the Chopin melody with lyrics about a person’s failure to find happiness in his life.

– Niektórzy muszą wybierać między grą na fortepianie a grą w piłkę nożną. Tylko Faraday musiał wybierać pomiędzy grą na fortepianie i matematyką…

– Coś mi podpowiada, że ktoś straci za chwilę rękę.

– Nikt ręki nie stracił. Cokolwiek mi podpowiadało – źle mi podpowiadało.

– A może jednak straci?

– Eloise tak się jakoś chyba za bardzo zestarzała w stosunku do tej młodej pani od zakazania Chopina. Wygląda na to, że albo mają w dupie takie rzeczy albo jedna z nich nie jest jego matką. Chyba że też sobie w czasie skacze.

– O, w indyjskiej knajpie są. Indie są wszędzie. Jak nie w Prisonie to znów w Loście. Dziś może jeszcze Survivora obejrzę – też tam będą? Swoją drogą nie było jeszcze Survivora: Indie.

– Choć dźwięki z niej dochodzące jakieś takie tureckie bardziej były. Może to więc nie Taj Majal jest na logo? Ale zdaje się, że Ganeśę w kącie widziałem.

– Na kłopoty Photoshop. Cashmir Curry. Nie mam więcej pytań.

– Nono, impas jak u Johna Woo… Generalnie nie ma co zauważać, bo wsio jasne, a nawiązania typu Fonzie czy H.G.Wells jasne. A odcinek bardzo fajny. No to wracam do strzelaniny.

– W Othersville cisza i spokój, strzelanina i wybuchy nie zaalarmowały nikogo.

– Aktorstwo to trudny zawód. Powiedzieć z powagą „zostałem postrzelony przez fizyka” to nie takie proste.

– 30 minut odcinka zleciało szybciutko – takie odcinki lubię. Na glebę! 🙂

– Potrzebna ci broń do rozmowy z matką?
– Nie znasz mojej matki.

Mamy podobne matki 🙂 Ale ja nie o tym. Do tej pory bohaterowie „zagubionych” mieli kłopot z ojcami. A końcu ktoś ma problem z matką.

– „On BYŁ też moim synem”. Znaczy się Faraday skończy źle.

– No, skończył źle.

– Świetny odcinek, wszystko się ładnie (aczkolwiek spodziewanie) zazębia, nieścisłości w czasie nie szukam, bo nie ma po co – zresztą i tak wygląda na to, że whatever happened, happened, my ass. Za cztery dni finał sezonu? A nie, za półtora tygodnia. Zakończy go wodorowy wybuch? A potem CUT TO lotnisko w Los Angeles i bezpieczne lądowanie Oceanic 815 z zupełnie sobie obcymi pasażerami na pokładzie? Na koniec serialu byłoby za naiwnie, ale na koniec przedostatniego sezonu – czemu nie.

A teraz „Survivor”, bo jakoś Prisona mi się nie chce.

Survivor – 1811 – They Both Went Bananas

– Najważniejsze info odnośnie sezonu osiemnastego: Coach mnie wkurwia. Chyba jeszcze nie było czalendżu, żeby nie dał dupy i chciałbym, żeby mu ktoś w końcu powiedział: ej, Coach, przestań tyle pierdolić trzypotrzy, bo co przychodzi czelendż to oddechu nie możesz złapać. Na nieszczęście Coach zawsze spada na cztery łapy.

– Dużo myślników pewnie nie będzie, bo i po co.

– Tak czy siak raz na wozie, raz nawozem. Coach powinien mieć ciepło. Dragonslayer, my ass.

– Ile razy mają do wygrania feast (a zawsze mają) robię się głodny. Takoż samo dziś, więc w połowie odcinka idę na kolację. Smacznego, Q.

– Taram, Coach przegrał again. No ale akurat na tę konkurencję wielkiego wpływu nie miał. Żeby go tylko wygrany nie zabrał ze sobą, bo znowu powie, że poszło zgodnie z jego taktyką.

– Biedna ta Sierra, nikt jej nie lubi. Nie dziwię się, też jej nie lubię.

– No dobra, Stephen chyba Coacha ze sobą nie weźmie. Taj i JT se z nim pobalują, nie?

– Nie. Bo tylko jedną osobę miał wziąć ze sobą 🙂 Taktyk swoją drogą straszny, laskę na eksajla wysłał zamiast jakiegoś chłopa niech ogniska pilnuje. Baby mściwe są…

– A nie. Wziął dwie jednak. JT, zgadłem, phi. No to biedna Erinn nie miała za dużo wyjść. Za to będzie miała, jak jej przyjdzie zdradzić swój alajans za jeden, dwa odcinki… A swoją drogą coś wcześnie dzisiaj ten czelendż. Wydarzy się coś niespodziewanego i zgodnie z tytułem they both went bananas?

– Hmm, sporo myślników jednak… Uroki pisania notek „na żywo”.

– A tak w ogóle to nie było żadnych fotek ani nic, więc wrzucę sobie wideo. Taj xx lat wcześniej:

– A może nie będzie trzeba czekać jednego, dwóch odcinków aż Erinn zdradzi? Obaczymy. Na razie śpi na deszczu, bidulka.

– Hehe, zwrot akcji. Nie ryczy Sierra, ryczy Debbie. Erinn może se zdradzać o ile nie uda się przekabacić Sierki. Tylko czemu nie chcą Coacha wywalić, ech. Tak czy owak, Sierra w końcu coś mądrego powiedziała, choć Coach nie może uwierzyć, że jest tak niewiarygodnie głupia. Chyba nie w tym przypadku, coachyku z bożej łaski.

– I znowu leje i marzną na czelendżu. Rzeczywiście ciężki sezon tak jak zapowiadali. Zapowiada się przy okazji sympatyczny trajbal kaunsil, o ile Coachowi nie uda się w końcu czegoś wygrać…

– No szlag by to trafił! Idę jeść 🙂

– Debbie zaś ryczy. Zaczynam lubić Sierrę hehe. Zrehabilitowała się za to błaganie Coacha o łaskę w zeszłym odcinku. W wielkim stylu. „Fine, I’m done with you” 🙂

– Żeby nie było, że nie jest o Loście – właśnie się zastanawiają czy by tu czasem największej „The Variable” nie wyeliminować.

– Trochę kałowy koniec, no ale trudno. Za chwilę się tylko jeszcze dowiem czy to Coach tak mądrze zagłosował, czy to tylko zemsta zmarzniętej Erinn… Erinn, powinienem się domyślić, nawet imienia dobrze napisać nie potrafiła hehe.

To teraz „Prison Break”.

Prison Break – 419 – S.O.B.

– Dla akt: omłot pięćdziesięciolecia było ok, nie trzeba było poprawiać na łomot 🙂

– Ohoho, Scofield łączy płyny. Znaczy będzie coś wybuchać.

– A właśnie, miałem sprawdzić, skąd znam tego przydupasa Christiny… Hmm, znikąd. Znaczy podobny do kogoś chyba.

– Naiwnością jest wiara w to, że Scofield jest głupi i da się namierzyć. No ale co tam.

– Prison Break wprowadza przesłuchania na zupełnie nowy level. Było good cop bad cop jest good cops bad cops.

– E, chyba nie będzie BUM tylko GAZZZZ.

– Sara się wyrabia. Uroczo stała przy otwartym bagażniku.

– A wiecie że bodajże w środę będzie na Polsacie film o samolocie, który mówi głosem Michaela Scofielda? Bardzo fajny film wbrew temu, co się o nim mawia „na mieście”.

– Dobra, znudziło mi się te myślniki do Prisona pisać.

THE END

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004