×
Joker: Folie a deux (2024), reż. Todd Phillips.

Joker. Folie a deux. Recenzja filmu Todda Phillipsa

Boże kochany! Oglądam sobie drugiego Jokera i myślę, jaki to sprytny jest ten cały Todd Phillips! Pierwszy Joker pi razy oko dwudziestokrotnie przebił przychodem budżet filmu, więc Phillips pewnie pomyślał, że jak za drugim razem nakręci film o dwie trzecie tańszy, to może uda mu się przebić ten budżet sześćdziesięciokrotnie! Ja się potem patrzę, a Joker: Folie a deux kosztował 200 milionów dolarów, dla równego rachunku jakieś 150 milionów więcej niż jedynka! Na co to poszło? Cholera wie. Bo gdyby poszło np. na Kac Vegas, to Phillips mógłby za to nakręcić siedem części. I może aż tak bardzo bym się na tym nie nudził. Recenzja filmu Joker: Folie a deux.

O czym jest film Joker 2

Arthur Fleck (Joaquin Phoenix) to wzorowy więzień Azylu Arkham. Siedzi tam sobie i czeka na proces, w którym zostanie oskarżony o pięć morderstw (o szóstym nikt nie wie, więc cicho sza!), a ława przysięgłych oceni, czy był poczytalny w trakcie ich popełniania. A że nie wadzi nikomu, grzecznie łyka tabletki i opowiada dowcipy za fajka, szef strażników (Brendan Gleeson) pozwala mu wziąć udział w prowadzonych w skrzydle dla mniej zajadłych kryminalistów warsztatach wokalnych. Tam poznaje Lee (Lady Gaga), kobietę, która jest nim zafascynowana. Tak jak on wychowywała się w marnej dzielnicy pod pasem przemocowego ojca, a na koniec puściła rodzinną chawirę z dymem. Między dwójką głównych bohaterów nawiązuje się nić porozumienia, a za chwilę płomienny romans, który przeniesie się na salę sądową.

Zwiastun filmu Todda Phillipsa

Recenzja filmu Joker: Folie a deux

Dziwnymi ścieżkami podąża kino. Kiedy pierwszy Joker otrzymał główną nagrodę na festiwalu w Wenecji, można było się złapać za głowę, bo kiedy mowa o festiwalowym kinie, komiksowy Joker jest raczej ostatnim tytułem, na który zwróciłaby uwagę wyrafinowana ąę komisja. To już bardziej mianem festiwalowego kina można by nazwać kontynuację, ale tej, jak na ironię, nie grożą żadne nagrody na wielkich festiwalach filmowych. To może chociaż kupa siana w box-office? No też nie, bo podobno nakręcono ją za 200 milionów dolarów. Piszę „podobno”, bo nie wiem, na co to poszło (gaże chyba tylko 50) i myślę, że bardziej po prostu wyprano jakąś kasę z haraczy wymuszanych przez Davida Zaslava. (A jeśli tak, to nikt się nie przejmie kasowym flopem).

Jak na film, który zewsząd zbiera cięgi i szydery, zaskakująco wszyscy obejrzeli go już po trzech dniach od premiery (na logikę powinno się unikać takich filmów przecież), a co za tym idzie powiedziano już o nim chyba wszystko i nie za bardzo mam co dodawać. Phillips powinien się cieszyć, że tylu obecnie krytyków filmowych na świecie, bo jak każdy wybierze się do kina na drugiego Jokera, żeby koniecznie coś o nim napisać, to z marszu zwróci się z 10 milionów. W normalnym przypadku nikt by na to nie poszedł jak na Megalopolis i finał. No ale o Jokerze przecież napisać wypada i koniecznie trzeba wspomnieć, że reżyser nasrał na fanów itd. (napisał ten, co właśnie pisze o Jokerze).

Na mnie nikt nie nasrał, żeby było jasne. Nie znajdziecie we mnie oburzenia z zakończenia Folie a deux, które tak striggerowało fanbazę. Szczerze powiedziawszy to dopiero po filmie przeczytałem, co się tam wydarzyło, bo zwyczajnie przeoczyłem to skandaliczne rozwiązanie. Bardziej zastanawiałem się nad inną rzeczą, no ale nie będę spoilerował. Tak czy inaczej, na moją ocenę nie wpływa to, co wkurza większość, bo jest mi zupełnie obojętne co Phillips zrobił bądź nie zrobił z Jokerem. I tak za chwilę powstanie jeszcze z pięć innych filmów o Jokerze, zobaczycie. Obecnie jesteśmy w fazach testów na widzach i sprawdzania, co jeszcze przyjmą bez szemrania. Już sam pomysł robienia osobnych filmów o Jokerze i Batmanie, kiedy dopiero co nakręcono filmy z Jokerem i Batmanem, był takim eksperymentem (udanym podwójnie, bo przy okazji wyszły dobre filmy). A przecież pora na kolejne eksperymenty. Że niby nie? A czym innym jest obsadzenie Roberta Downeya Jra w Marvelu, kiedy wcześniej zagrał już w Marvelu inną ważną rolę? Sprawdzają, czy ktoś się będzie buntował (na razie chyba nikt) i za chwilę ogłoszą więcej podobnych decyzji. To dzieje się na naszych oczach począwszy gdzieś tam od pierwszych remake’ów Spidermana. Dziesięć lat wcześniej nikt nawet nie pomyślałby, żeby robić remake filmu, który dopiero co miał premierę. A potem znowu… Zaprawdę powiadam wam więc, że ci, którzy teraz oburzają się na Jokera 2, za trzy-cztery lata będą ekscytować się Jokerem z Henrym Cavillem w roli Arthura Flecka.

No dobrze, to może naprawdę recenzja Joker Folie a deux

Wiele było gadania przed premierą o tym, że drugi Joker to musical. Teraz już wiadomo, że to nie jest żaden musical tylko film, w którym są piosenki. Trochę jak w Bollywood, stąd jestem na to odporny. Co ciekawe, choć już wiadomo, że to nie musical, ludzie dalej przekonują, że bycie musicalem jest największym fakapem wymyślonym przez Phillipsa, bo fani komiksów nie chcą oglądać musicali. Temat żyje własnym życiem niezależnie od woli filmowców, podobnie jak z tą biedną Lee Quinzel, która w filmie chyba ani razu nie jest nazywana per Harleen (nie jestem pewny, trochę przysypiałem; na seansie o dziesiątej rano!), nie mówiąc już o Harley Quinn, ale wszyscy o niej piszą, że to Harley Quinn. I robi to filmowi krecią robotę, bo przecież nikt normalny nie pójdzie do kina na musical. Choć to nie jest musical. Ma piosenki, owszem, ale musicalem nie jest. A zresztą jak dla mnie, mógłby być, bo przynajmniej w trakcie piosenek najwięcej się tu dzieje. Inna sprawa, że ich wybór jest raczej przeciętny (rozumiem, priorytetem było dopasowanie tekstów do treści), żeby nie powiedzieć słaby w kontekście wykorzystania głosu Lady Gagi. To jedyne, w czym mogła błysnąć w tym filmie, ale i to jej odebrano. W efekcie w całym filmie jest tylko jeden prawdziwy bangier, czyli kawałek wyśpiewywany przez Joaquina Pheoniksa do telefonu, a skomponowany wieki temu przez Jacquesa Brela jako Ne me quitte pas.

No to czym jest Joker: Folie a deux, jeśli nie musicalem? Komiksowym filmem nie bardzo, więc może dramatem sądowym, bo duża część akcji rozgrywa się właśnie na sali sądowej? No to już prędzej, ale Joker 2 najbardziej jest obyczajowym dramatem o zagubionym człowieku, którego życie zawsze miało w dupie i nagle pojawia się w tym gównianym życiu promyk nadziei. (Czyli z grubsza o tym samym, co jedynka). Czy opowieści o kopanych w zad przez egzystencję ludziach kończą się happy endem? No wiadomo, że nie, więc trudno, żeby tu było inaczej, ale może, kto wie… Na pewno liczy na to Arthur. I wraz z uczuciem pojawia się w jego życiu muzyka, uśmiech, szczęście – niezależnie od miejsca, w którym przebywa i losu, jaki jest mu pisany. Być może w mniej ambitnym projekcie Arthur i Lee podążyliby ścieżką wydeptaną przez Mickeya i Mallory Knoxów, no ale powiedział ostatnio Francis Ford Coppola, że Todd Phillips zawsze jest o krok przed widzami, więc byłoby to za proste. Phillips stopniowo topi więc swojego bohatera w coraz głębszym bagnie z jeszcze bardziej pulchnymi robakami niż przed chwilą i cal po calu wyrywa mu z dłoni rurkę, przez którą jeszcze może oddychać.

Czy to źle? Wcale nie, szczególnie jeśli w nosie ma się jakieś tam komiksowe kanony i nie ma alergii na sranie na nie. Powiem szczerze, że im dłużej od seansu, tym bardziej przemawia do mnie ten film o biednym Arthurze Flecku, o którym już nie wiadomo czy jest zły sam z siebie, czy może taki się stał, a może zawsze był dobry, tylko wszyscy wokół niego są źli. O tym samym opowiadała pierwsza część, ale dwójka z lubością tapla się w tej beznadziei egzystencji Flecka i dociska go do rynsztoka trepem jeszcze bardziej i bardziej aż do tego stopnia, że nic więcej się już nie liczy. Im bardziej minę zbitego psa ma główny bohater, tym lepiej.

Ale

Tylko czemu to wszystko jest takie, kurwa, nudne i rozgrywa się w trzech lokacjach na krzyż? Po co było łapać się za bary z musicalem, komiksem i dramatem sądowym? O tym gównożyciu Arthura Flecka dało się nakręcić porządnie dołujący dramat za jakieś dziesięć milionów dolarów. Todd Phillips osiągnąłby zamierzony cel (nie każdy se może wziąć komiksowego złola i nakręcić o nim taki film jak chce, bo już dawno powstałoby sto filmów o Jokerze nakręconych w piwnicy), studio Warnera by nie straciło (no chyba, że prało pieniądze), a widzowie oczekujący marvelowskiej rozpierduchy wiedzieliby, że lepiej se zrobić powtórkę Tajemnicy Sagali. No dosłownie wszyscy byliby zadowoleni!

(2630)

Boże kochany! Oglądam sobie drugiego Jokera i myślę, jaki to sprytny jest ten cały Todd Phillips! Pierwszy Joker pi razy oko dwudziestokrotnie przebił przychodem budżet filmu, więc Phillips pewnie pomyślał, że jak za drugim razem nakręci film o dwie trzecie tańszy, to może uda mu się przebić ten budżet sześćdziesięciokrotnie! Ja się potem patrzę, a Joker: Folie a deux kosztował 200 milionów dolarów, dla równego rachunku jakieś 150 milionów więcej niż jedynka! Na co to poszło? Cholera wie. Bo gdyby poszło np. na Kac Vegas, to Phillips mógłby za to nakręcić siedem części. I może aż tak bardzo bym się…

Ocena Końcowa

4

w skali 1-10

Podsumowanie : Oskarżony o serię morderstw Arthur Fleck vel Joker oczekuje w Azylu Arkham na rozprawę, zakochując się w międzyczasie w muzykalnej pacjentce z sąsiedniego skrzydła. Obyczajowy dramat o życiowej beznadziei, dziadostwie, bezsensie, samotności i pragnieniu uczucia, w którym niepotrzebnie znalazły się elementy musicalu, dramatu sądowego i kina komiksowego. A przede wszystkim nuda.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

  1. A Raczkowi się podoba, co mnie trochę zaskoczyło.

  2. Moim skromnym zdaniem ten nagły wysyp opinii pod tytułem: „A mnie się podobało” – sporo mi tego ostatnio wpada w oko – wynika tylko i wyłącznie z chęci dostania większej liczby lajków 😛

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004