Nazbierało się tego trochę. Też jesteście ciekawi, czy uda mi się krótko opisać kilka seriali, czy może długo opiszę jeden i zrobię z tego recenzję, a nie Serialowo? Nie odpowiadajcie. Wiem, że i tak byście nie odpowiedzieli.
Serialowo, s13e08
Co kryją jej oczy, Behind Her Eyes. Netflix
Pewnego dnia zupełnie znikąd pojawił się zwiastun tego właśnie serialu, a może tylko krótka wzmianka o tym, że powstaje. Nie pamiętam. W każdym razie pisali, że oparty na podstawie książki serwuje zaskakujące zakończenie, które wyrwie z majtek. I ostrzegali, żeby nie spoilerować i nie psuć zabawy widzom i czytelnikom. Nie trzeba mnie było dwa razy namawiać, lubię produkcje ze zwrotami akcji, więc trzeba było sprawdzić.
David (Tom Bateman) to nowy psychoterapeuta, który rozpoczyna pracę w jednej z klinik. Niedawno wprowadził się niedaleko stąd wraz z żoną (Eve Hewson), stąd nowa praca i, poniekąd, nowe życie. Sekretarką w klinice jest samotna matka o imieniu Louise (Simona Brown), która szybko nawiązuje romans z Davidem.
Nie ma większych wątpliwości, że gdyby nie zapowiedź zaskakującego końca, to nie dobrnąłbym do końca tego serialu. Nie dlatego, że jest jakiś zły, ale dlatego, że to kolejna porządna, ale co najwyżej poprawna produkcja serialowa, jakich w ostatnich miesiącach jest coraz więcej. Za dużo, żeby z niesmakiem wyłączyć, za mało, żeby ze smakiem dotrwać do końca.
Plusem Co kryją jej oczy jest to, że ma zaledwie sześć odcinków, więc szybko można się z nim zmierzyć. Wydaje mi się też, że gdzieś tak od trzeciego odcinka serial staje się bardziej interesujący niż wcześniej, więc nie będziecie mieli kłopotów z dotarciem do końca. Poniekąd fajne jest również to, że fabuła w pierwszych odcinkach rozwija się bez jakiegoś ważnego akcentu kształtującego fabułę. Nikt nie ginie, nie ma żadnego śledztwa czy tajemnicy. A mimo to twórcom udało się stworzyć serial, w którym podskórnie czuć, że coś tam się za tym wszystkim kryje – nie wiadomo co. Czujesz, że jest tajemniczo, ale tego nie widzisz, bo widzisz tylko laski siedzące na drinku czy w saunie i kolesia, który z przeuroczego misia-pysia zamienia się w ułamku sekundy szefa-chuja. Człowiek się pyta w myślach: o co w tym wszystkim chodzi?; oraz zaskakująco śledzi Internet: o, to córka Bono z U2!.
Potem zaś przychodzi koniec, który z racji swojej zaskakującej natury, lepiej zachować przemilczanym. Nie tylko konkrety, ale i szczególiki, które mogłyby Was naprowadzić na rozwiązanie zagadki, której przez połowę serialu właściwie nawet nie ma. Opuszczę więc to terytorium zaznaczając jedynie, że choć zaskakujące, to nie lubię tego typu rozwiązań tu zaserwowanych. Przez co z żadnych gaci mnie ten koniec nie wyrwał.
Bo to grzech, It’s a Sin. HBO GO
Są produkcje, których obejrzenia z lektorem żałuję. To jedna z takich produkcji.
Lata 80. ubiegłego wieku. Do Londynu zjeżdżają młodzi ludzie z całej Anglii chcący znaleźć się w centrum wszechświata i czerpać z życia całymi garściami. Kilku gejów wprowadza się do dużego mieszkania w jednym z londyńskich budynków. Ritchie (Olly Alexander) chce zostać aktorem, Colin (Callum Scott Howels) krawcem, a Roscoe (Omari Douglas) chce odciąć się jak najmocniej od swojej homofobicznej, afrykańskiej rodziny. Ekipę uzupełniają jeszcze przystojny Ash Mukherjee (Nathaniel Curtis) oraz ich wspólna przyjaciółka Jill (Lydia „Chubby Tessa Thompson” West), która chyba po prostu bardzo ich lubi, bo nie ma żadnego innego powodu do tego, żeby mieszkała razem z nimi i uczestniczyła w ich życiu. Pomimo tego, że start naszych bohaterów jest wyboisty, wspólnie udaje im się chwycić życie za rogi. Starają się też nie przejmować coraz głośniejszymi pogłoskami o zarazie gejów – AIDS.
Pięcioodcinkowy serial Russella T. Daviesa to kolorowa kronika londyńskiej społeczności LGBTQ+, której w burzliwych latach 80. przyszło żyć i umierać w cieniu wirusa HIV. I choć trafiają się tutaj sceny, które utkwią potem w gardle na dłużej, trudno nie oprzeć się umiejętnie budowanemu wrażeniu, że to dzieło, które u podstaw jest rozrywką i dobrą zabawą umożliwiającą w ten sposób choć na moment wskrzeszenie tego kolorowego świata pełnego młodzieńczej pasji, spełniania marzeń, przyjaźni na śmierć i życie i niczym nieskrępowanego seksu. Ten ostatni, pokazany dość obrazowo, może stanowić dla niektórych widzów barierę nie do przejścia, no ale to rozważania na zupełnie inny temat. Jak również refleksje na temat tego czy bohaterowie sami zasłużyli sobie na taki a nie inny los. I czy najlepszą metodą na przeżycie życia jest prawdziworomansowa: żyj szybko, umrzyj młodo i zostaw po sobie atrakcyjnie wyglądającego trupa. No z tym ostatnim to akurat tutaj dyskusyjnie.
Autorzy Bo to grzech zdają sobie sprawę, że nawet mówiąc o poważnych tematach, łatwiej dotrzeć do widza prezentując mu je w błyszczącym papierku po cukierku. Przeplatają więc seks, śmiech i taniec z łożem śmierci i pustym łóżkiem w szpitalnej izolatce.
Bo to grzech umiejętnie łączy rozrywkę z dramatem. Zabawę w życie z zabawą w śmierć. Ekscytację kolejnymi sukcesami i tragedię spowodowaną odejściem. Bo przecież za każdą taką śmiercią jest ktoś bliski, kto pozostaje i kto musi się z tym wszystkim zmierzyć. Autorzy serialu umiejętnie chwytają wszystkie konieczne sroki za ogon. Choć to tylko pięć odcinków, kreślą szeroki kontekst całej sytuacji, śledząc poprzez życie bohaterów, związane z nim życie społeczności w tym konkretnym miejscu i czasie. Wydarzenia serialowe nie są zawieszone w jakimś wyimaginowanym niebycie, a bohaterowie aktywnie uczestniczą w walce o swoje w społeczeństwie, które wolałoby ich nie widzieć. Te z kolei postawy najlepiej widać na przykładzie bliskich bohaterów Bo to grzech, którzy na swój sposób (nie)radzą sobie z „tragedią”, jaką niewątpliwie jest dla nich orientacja swoich dzieci.
PS. W przypadku serialu Bo to grzech idziemy z duchem czasu, a jego obsadę stanowią w większości aktorzy homoseksualni. Wiadomo, heteryk teraz nie może zagrać geja. Zastanawiam się jednak czy to będzie również działać teraz w drugą stronę? Bo jakoś wydaje mi się, że nie.
Servant, do s02e06. Apple TV+
Szkoda strzępić jęzora. Tak jak pierwszy sezon Servant był świetny, tak drugi sezon świetny nie jest. Gdzieś tam mignęło mi, że twórcy serialu mają pomysł na zylion sezonów i to po dwójce widać. Kiedy wydaje się, że akcja w końcu ruszy z kopyta, ta dalej stoi w miejscu i ruszyć się nie chce. Momentami przykro na to patrzeć, choć to nadal niezła propozycja na zimowe wieczory. Ciekawie zrealizowana (jedno mieszkanie) i korzystająca z dobrodziejstw techniki w kreowaniu ekranowych wydarzeń. Nie wiem, czy dotrwam do finału.
Podziel się tym artykułem:
Ja ostatnio nie mam zdrowia/szczęścia do seriali, co wezmę na tapetę to się chłamem okazuje albo produkcją prawie dla dzieci –
– Vikings – dla dzieci, na tyle mnie zniechęcił, że nawet finałowego odcinka 1 sezonu nie chciało mi się paczeć
– Marco Polo – jakieś też dziecięce, out po 2 odcinkach
– Black Sails – to samo, 2 odcinki i out
– Frontier – jeden odcinek i out
– Godless – tu miałem oczekiwania ale nie sprostał, dwa odcinki i out
– Carnivale – legendarny, od lat planowany, kilka odcinków i out
– Trapped – słabizna, 2 odcinki i out
– 30 srebrników – niezły pierwszy odcinek a potem ostro w dół, chyba ze 4 odcinki obejrzałem i out
– Ku jezioru – to dla debili jest, aż dwa odcinki dałem radę
Szkoda czasu na badziew, tyle tego jest kręcone a jeszcze ze 300 ebooków czeka a jeszcze praca i dom jest.
Teraz jadę wreszcie Peaky Blinders i to jest świetne, w kilka dni 4 sezony pykłem. Wreszcie serial dla dorosłych – fabuła, aktorstwo 10/10, kamera
Od dawna myślę o Sopranos, Line of Duty, the Wire, ale tam wszędzie duuużo sezonów jest 🙁
Black Sails jest super, ale trzeba do niego cierpliwości. To najlepsze realistyczne przedstawienie piratów w kinie jakie widziałem, ciekawe jak wiele rzeczy zgadza się z prawdą historią, choć to prequel Wyspy Skarbów. I nie wiem co w nim jest dla dzieci. Piszesz że to samo jak w Marco Polo, czyli jakieś to dziecięce.
Viking jest spoko, ale jak jest Ragnar, później fabuła się mocno rozwodniła. Zresztą już przy ostatnich sezonach z Fimmelem akcja bardzo mocno zwolniła i zrobiło się średnio. O wiele lepszy z takiej tematyki jest Last Kingdom, w którym się poziom nie obniża, co nastąpiło w ostatnich sezonach Wikingów.
Godless to porządny serial, ale z westernów jednak lepsze jest Deadwood z HBO.
Carnivale to arcydzieło, nawet za powtórki. Z serialami jest tak, że trzeba trochę czasu nim się rozkręcą jak choćby Carnivale, który był planowany na 4 albo 5 serii i to widać w pierwszych odcinkach, że jest dopiero budowany świat, a potem serial przedwcześnie skasowano. Nie każdy świetny serial zaczyna od dobrego Pilota, wiele dobrych seriali ma słabego Pilota, a nawet cały słaby 1 sezon. Najlepszy przykład to Spartakus, którego Pilot mnie odrzucił całkowicie, to był tragiczny odcinek, a potem się wciągnąłem w historię. Ale ja mam zasadę trzech, 4 odcinków jak nie wciąga po czterech to odpuszczam.
Sopranos, Wire, LoD długie? To nic w porównaniu z np. Supernatural, 15 sezonów, po ponad 20 odcinków:-)
Line of Duty to świetna rozrywka od BBC, a sezonów niby dużo, ale to brytyjski serial, więc i tak są krótkie. Wszystkie sezony LoD (po 5 lub 6 odcinków) razem trwają tyle ile sezony amerykańskich seriali, czyli 20-25 odcinków.
Sopranos i Wire to też arcydzieła. Choć Wire to typowy serial dla Davida Simona, w które się ciężko wchodzi. Pilota oglądałem 3 razy, a kupił mnie serial tak naprawdę dopiero od 2 serii. Nie raz miałem kryzys, ale po zobaczeniu finału nie żałowałem, że obejrzałem całość i nie dziwię się zachwytom nad Prawem ulicy.
Niby serii dużo, ale wszystkie sezony LoD (po 5 lub 6 odcinków) razem trwają tyle ile sezony amerykańskich seriali, czyli 20-25 odcinków.
Peaky Blinders to dobra produkcja, ale scenariuszowo to nic ciekawego, serial się broni stroną wizualną, muzyką i aktorstwem, a nie fabułą.
Dołączę do dyskusji, gdy znajdę chwilę czasu 🙂
@frank
Tak jak piszesz, za dużo tego wszystkiego, a niestety, trzeba na coś rzucić okiem, żeby się przekonać czy warto. I już samo to rzucanie okiem może pół życia zająć. Plus jest taki, że mamy szeroki wybór, minus taki, że jakość poszła w ilość. No ale z samego tylko statystycznego punktu widzenia, dalej jest szansa na to, że coś się trafi co podpasuje.
– Wikingowie – ja odpadłem dopiero gdzieś na początku trzeciego sezonu, bo serial ucierpiał na swojej popularności; gonili w piętkę bez pomysłu; w ogóle to ciekawa propozycja do popatrzenia tak z boku – zaczyna się jak gówniane dziadostwo bez budżetu i nagle widać, że dosypano im kasy, bo ludziom się podobało; niestety potem ta popularność wpłynęła na jakość całości.
– Marco Polo – nie ruszałem nawet, właśnie tak mi to wyglądało.
– Black Sails – same here; dwa odcinki i do domu – nie lubię seriali z gatunku „warto się przemęczyć, bo potem jest super”
– Frontier – case Marco Polo
– Godless – jeden z moich ulubionych seriali; warto się przemęczyć… 🙂
– Carnivale – nie ma sensu oglądać kultowych seriali sprzed lat; jak na dłoni widać, jakie to były gównoprodukcje za parę centów.
– Trapped – kojarzę coś tytuł, ale nic ponadto
– 30 srebrników – Alex de la Iglesia to twórca oryginalny i trzeba lubić jego stylistykę, choć powiem tak, że po dwóch odcinkach nie chce mi się jakoś specjalnie odpalać trzeciego.
– Ku jezioru – czuję, że mi się spodoba, jestem po połowie pilota, choć już tam widać, że trzeba być odpornym na głupoty.
– Sopranos, Line of Duty, the Wire – obawiam się, że tutaj zastosowanie będzie miała reguła sformułowana przy Caernivale.
quentin zabrzmiało to jak prawie troling, tekst o Carnivale, który NIE jest gównoprodukcją za parę centów. Skasowali ją bo była zbyt droga w produkcji (i zbyt ambitna), serial wygląda cały czas dobrze. Tak samo Sopranos, Wire, ale też Kompania braci, Oz, Rzym, Sześć stóp pod ziemią, jak już seriale HBO wymieniamy, które wyglądają nowocześnie, nie na biedne produkcje i bronią się po latach wciąż. Nie dziwię się że są uważane są za najlepsze lata HBO, seriale które są w czołówce najlepszych seriali HBO i znajdują się na listach najlepszych seriali. Do poziomu tych produkcji dzisiaj HBO próbuje doskoczyć i nie zawsze im się udaje.
Choć nie wiem co tu robi Line of Duty, bo to serial stosunkowo nowy w porównaniu z klasykami HBO, którego lecą wciąż nowe sezony.
Gdyby tak było, że nie ma sensu oglądać kultowych seriali sprzed lat bo każda to gównoprodukcja za parę centów, to żaden z tych seriali by się nie bronił po latach, a większość z nich to wciąż dobre produkcje jak np. Breaking Bad, żeby nie tylko seriale HBO wymienić (można wymienić też np XFiles, Przystanek Alaska, Twin Peaks, Lost, na które namówiłem wielu znajomych i są w większości zachwyceni).
Moja mama ostatnio nadrobiła kilka klasyków jak np. Breaking Bad, The Americans, The Shield, Mad Men i zachwycona jest tymi produkcjami. Dobre seriale się nie starzeją. Gdyby tak było to nie byłoby sensu do nich wracać po iluś tam latach, bo okazywałoby się, że w ogóle się nie bronią.
A już tak z totalnej klasyki to np. czarnobiała Strefa Mroku z lat 60 też się dobrze ogląda, lepiej jak najnowszą wersję od Jordana Peele’a. Podobnie jest z serialami polskimi. Wciąż dobrze sie ogląda Czarne Chmury, Alternatywy 4, Zmienników, Glinę i długo można by wymieniać.
A po co oglądać stare kultowe filmy skoro to gównoprodukcje -_-
The Wire jest kozak
Hehe, unieśliście się jakby było o co :). Wiadomo, że generalizowałem. I choć dwa razy próbowałem i nie przebrnąłem „The Wire”, to nie odmawiam mu miana serialu wszech czasów, jak niektórzy lubią go nazywać. Podobnie z „Rodziną Soprano”. Niestety często tak jest, że człowiek nastawi się na nie wiadomo co, a potem jednak widać, że lata odcisnęły na tej czy tamtej produkcji swoje. Szczególnie że się człowiek przyzwyczaił, że nawet najbardziej gówniane współczesne seriale mają więcej niż porządną wartość produkcyjną.
Nie wiem, co robi w tej dyskusji np. „Breaking Bad”, który już się załapał na serialowy boom i zaczął przygodę, gdy Tony już ją kończył. A propos Tony’ego, mam szczerą nadzieję, że skonfrontuję te swoje słowa z serialem, gdy być może wezmę się za niego po obejrzeniu tego filmowego prequela, co to go nakręcili. Jak będzie dobry, to narobi smaka na serial i albo odpadnę, albo będziecie mówić, że mi zazdrościcie, że mogę go oglądać po raz pierwszy, a ja tylko przytaknę :).
Co do filmów ta sama sprawa. Nie wszystkie kultowe filmy wytrzymały próbę czasu i takie są fakty. Choć mam wrażenie, że przy filmach od razu jakoś tak budżet był większy niż przy serialach, więc można było coś lepiej zrobić. Inna sprawa, że wiele tych kultów to produkcje VHS, które budżetem nie grzeszyly. Jedne dalej się fajnie ogląda, z innymi nie wiadomo, co z oczami zrobić, takie to dziadostwo :).
Oglądałem ostatnio „Prawdziwe kłamstwa”. Chyba pierwszy raz w HD na 65 calach. No nie da się tego oglądać spokojnie :(. Raz, że wygląda jak serial BBC, dwa że tam niedoróbka za niedoróbką. Nawet nie męczyli się, żeby chować dublera Arnolda, a w niektórych scenach ma się wrażenie, że np. na koniu jedzie dubler z lateksową maską twarzy Schwarzeneggera na łbie. Przeszkadza to w cieszeniu się fajnym przecież filmem.
@michax
starych, polskich produkcji nie ma co wymieniać, zawsze zerknę – czy to pancerni, kloss, janosik, czarne chmury, alternatywy, świetny glina. To są nadseriale bo pozostał (u mnie przynajmniej) sentyment z dzieciństwa, taki mustwatch 🙂
Większość innych zagranicznych staroci obejrzałem jeszcze w czasach emule 🙂 ale, obawiam się, że seriale typu Rzym czy Przystanek Alaska teraz by się nie obroniły. One były świeżym powiewem w przaśnych naszych czasach, teraz ludzie czegoś innego oczekują.
Black Sails, co z tego, że podobno się rozkręca jak ja patrzeć nie mogłem na tych ludzi branych chyba z modelingu? Wszyscy młodzi, piękni, umięśnieni, ząbki bielutkie i błyszczące jak perełki, piękne panie i w ciąż ruchanie. Ja nie tego oczekuję od serialu, ja oczekuję zaciekawienia i sympatycznych postaci, jak tego nie ma to out. W ogóle jakoś produkcje, gdzie główna postać jest młoda, z lekka już na starcie mnie odrzucają. Wiem, że to pod młodszego widza, co lubi oglądać kolorowo i pięknych młodych ludzi. Moje młodsze dziecko, córa – studentka, właśnie tylko takie rzeczy ogląda na netfliksie. Zerknąłem ostatnio na Filmwebie w seriale ocenione przeze mnie na 8+ i nic nie jestem w stanie jej zaproponować.
Inny twój przykład – Spartacus – siedem lat temu wypowiedziałem się pod pierwszym sezonem, post wisi najwyżej 🙂
@Q
Do Godless może wrócę jak mnie nic innego nie wciągnie 🙂 Chciałem Deadwood najpierw ale niedostępne nigdzie i znowu trzeba będzie pożeglować na zatokę 😉
Z serialami w ogóle jest problem bo, nie dość, że wychodzą ciągle nowe to jeszcze cały czas wychodzą nowe sezony tych, które śledzimy. Wreszcie udało mi się obejrzeć drugi sezon Mindhuntera a wisiał i wisiał, drugi i trzeci Westworld, powoli pykam drugi Mandalorian, wisi nowy Expanse, Fargo, Last Kingdom, Narcos, kiedy to wszystko obejrzeć? Ja mam jeszcze specyficzny rodzaj pracy – pracuję 6 m-cy non-stop, od rana do późnej nocy, i bez ani jednego dnia wolnego. Potem mam 5 m-cy wolnego ale nie dam rady cały czas ogladać. No ale taki lajf 🙂
Dlatego jak mam czekać aż się rozpędzi to mi szkoda czasu, bo mimo wszystko, dla mnie może się nie rozpędzić. Jak patrzę na oceny znajomych z filmwebu, to mimo zbieżności w wielu filmach są rzeczy, które oceniamy kompletnie rozbieżnie 🙂
@frank drebin. Oczekujesz sympatycznych postaci, więc dziwne że Peaky Blinders Ci podszedł, bo tam sami gangsterzy, trudno im kibicować:-)
W takim przypadku to każdy serial z antybohaterami pewnie Ci nie podejdzie jak Breaking Bad, Better Call Saul, Hannibal, Dexter, Shield, itd.
A co do BS, to są młodzi i piękni, ale główny bohater, grany przez Toby Stephensa, kapitan Flint młody nie jest (o urodzie sie nie wypowiadam bo jestem hetero:-)
@frank drebin obroniły by się. Dobre seriale sie bronią, nie ważne jak są stare. Rzym moja mama ogląda i zachwycona. Jakościowo to ten sam poziom co współczesne seriale HBO. Jest to jeden z tych seriali dzięki któremu powstały takie produkcje jak Gra o Tron, Wikingowie, Last Kingdom , Black Sails wiele innych kostiumowych produkcji.
Mógłbym napisać, że nie raz powtarzałem sobie produkcje z lat 90, np. Przystanek Alaskę, XF, Twin Peaks, Millennium (te cztery to moje numer jeden wśród seriali) i ogląda się równie dobrze co w latach 90-ych, ale powiedzielibyście pewnie, że przemawia przeze mnie sentyment i nostalgia. Choć zaznaczam, że ja w tych serialach widzę minusy też, nie jest tak, że nie widzę wad, ale to były wady które były i widziałem je, jak oglądałem na bieżąco w latach 90-ych.
Ale namówiłem kilku znajomych, np. na Xfiles, Przystanek Alaska, Twin Peaks, Buffy i są zachwyceni, mimo tego jak są stare. A żeby nie być gołosłownym zacytuję fragment opinii Doppelgangera z forum kmf, który ogląda aktualnie Przystanek Alaska i tak mu się spodobał, że przy ostatnich seriach zwolnił tempo, by za szybko nie skończyć.
Kmentarz ze stycznia 2021 roku – „skończyłem sezon 5 Przystanku Alaska, więc napisze coś więcej.
No i jest to jednak jedna ze zdecydowanie najlepszych rzeczy jakie widziałem i jakie powstały w TV. Dziś ten klimat, ci bohaterowie oraz ogólne przesłanie jest już nie do powtórzenia. Nastawiłem się że po absolutnie genialnym sezonie 3 serial zacznie pikować w dół, ale tak nie jest. Trochę słabszy jest wątek Mike Monroe i jego dziwnego związku z Maggie, ale na szczęście dość szybko on wyleciał (żarty Fleischmanna na temat Monroe to złoto). ”
Więcej w temacie na forumkmf – epizod butelkowy, czyli króto o serialach.
Choć jest jeden serial, który przypomniałem sobie po latach i mi popsuł wspomnienia, a dokładnie Robin of Sherwood z Michaelem Praedem, a potem z synem sir Seana Connery’ego. Ogólnie klimat, magia i miecz, muzyka Clannad super, ale realizacyjnie to odpadłem od tej produkcji za powtórki, zmęczył mnie seans. Ale to też była wina moich wspomnień, bo myślałem, że to produkcja dla dorosłych, tak ją pamiętałem, a okazało sie, że serial aktorsko jest słaby, zwłaszcza Praed nie daje rady, tylko w swoim pożegnalnym odcinku dał radę, sceny walk wyglądają gorzej jak w naszych Czarnych chmurach (a to akurat dobra produkcja, z dobrymi walkami), i jedynie aktorsko broni się szeryf i jego pomagier.
Myślałem że wątki fantasy dominują, a się okazało, że pamiętałem właśnie te najbardziej fantasy odcinki, których, z dwa, cztery były w sezonie, a reszta była słaba. Aktorsko lepiej wypadł Jason Connery jako Robin Hood – blondyn, ale klimatycznie wolę 1 sezon, bo 2 sezon więcej przygody. Dopiero po przypomnieniu sobie serialu uświadomiłem sobie, że to była produkcja dla młodzieży, dla całej rodziny, bo nie leciał wieczorami, ale w dzień w weekend, w czasie pory obiadowej, na TVP 3.
@quentin – prawdą jest że platformy streamingowe np. Netflix poszły w ilość (choć kablówki też), a co za tym idzie obniżyła sie jakość produkcji, ale dziwię się, że dopiero teraz to widzowie zaczęli zauważać, bo ja już od kilku lat widzę przez to jak mało seriali na Netflixie oglądam. W tym roku to żadnego ich nowego serialu nie obejrzałem do teraz (pierwszy to będzie Kajko i Kokosz). Więcej oglądam seriali na N, do których mają prawa do emisji, czyli seriale AMC, BBC i inne które kupują. Więcej oglądam z Amazona, HBO GO, Apple.
Ja mamie mojej, która na emeryturze nadrabia seriale, uwielbia je oglądać, a teraz ma dużo czasu i lecimy takim systemem, że na zmianę – klasyka, nowość, np. ostatnio Breaking Bad, a po nim Better Call Saul, teraz Your Honor z Cranstonem, a po nim The Wire albo coś innego się z klasyki znajdzie. I zachwyca się zarówno tymi sprzed 20 lat, jak i nowościami, jak dobry oczywiście jest. Zwłaszcza seriale z antybohaterami, jak Breaking Bad, Better Call Saul, The Americans, The Shield jej wyjątkowo podchodzą.
A wracając do ilości, to wiadomo, że jak kręcono mniej to były lepsze produkcje, jak właśnie na początku lat 2000 XXI, gdy od Sopranos zaczęła się złota era seriali. Praktycznie nie było serialu HBO w tamtych czasach, który nie zostałby obwołany klasykiem, arcydziełem, kultową produkcją. I jak powtarzałem sobie po latach, każdy nic się nie zestarzał. Ale co jeśli te najwybitniejsze seriale nie podchodzą, tak jak ładnie to ująłeś że nie warto za nie brać, bo są tanie, więc za jakie produkcje wtedy się brać, za współczesne średniaki?;-) To pytanie retoryczne oczywiście.
A co do przesytu i zbyt dużej ilości seriali to ja kiedyś miałem też taki problem, że nie wyrabiałem ze wszystkim co chciałem obejrzeć, ale od kilku lat mam system o którym naekranie albo na serialowej dziennikarze z tych stron napisali mi, że mam system jak w wojsku.
Mam własny program serialowy, rozpisane co kiedy oglądam i o której godzinie chcę, np. teraz, niech spojrzę w notatnik. w pon A Perfect Planet, wtorki Men in Kilts z ekipą z Outlandera, środy nowe Shameless, czwartki nowe This is Us, piątki Losing Alice, sobota Servant i WandaVision, niedziela Clarice (jeśli nie podejdą mi pierwsze 3 odcinki to odpuszczam).
A jeśli serial wychodzi w całości to wtedy oglądam codziennie po dwa odcinki, chyba że trwają do 30 minut, to wtedy 4 odcinki. I trzymam się twardo tego, że sprawdzam 3, 4 odcinki i jeśli żaden nie ocenię na 8/10, to wtedy odpada, nawet jak opinie są bardzo pozytywne, ale mi nie podchodzi to rezygnuję. Trzymam się twardo selekcji ostrej.
Dawniej oglądałem każdy serial, którego przynajmniej jeden odcinek z pierwszych czterech był na 7/10, ale za dużo tego było, zresztą prawie każdy serial jest na porządnym, dobrym poziomie obecnie, więc musiałem ostrą selekcję zrobić. Plus twardo się trzymam mojego grafiku, oczywiście sam sobie godzinę wybieram oglądania i dzięki temu, nie dość że nie mam zaległości żadnych, to jeszcze w ostatnim czasie sporo seriali nadrobiłem (np. BoJack Horseman, Justified, Dark). I dzięki takiemu systemowi więcej czasu na książki i filmy mam.
W ogóle dziwi mnie to, jak wiele osób narzeka, że nie ma NIC do oglądania obecnie przez epidemie. Może ja jakiś dziwny jestem, ale ja cały czas mam co oglądać, a nawet jakbym nie miał, to można nadrobić z kupki wstydu, której za dużej nie mam (Mad Men, Mr. Robot i to chyba wszystko). I paradoksalnie ja cieszę się, że jest mniej do oglądania. Gdy sprawdzam co leci np w lutym, marcu i okazuje się że nic co oglądam od lat nie wraca, albo żadna nowość mnie nie interesuje, to wtedy na ewentualne zaległości jest czas albo na inne rzeczy, niekoniecznie związane z serialami. Są przecież komiksy, książki, gry, muzyka (plus normalne życie).
Dlatego cieszę się, że cały czas np. HBO puszcza tradycyjnie seriale, bo jakby każdy serial wychodził w całości, to bym nie dał rady obejrzeć wszystkiego co chcę, a tak to jestem na bieżąco, nadrabiam zaległości i jeszcze czas na inne rzeczy jest, a jednocześnie jak dawkowane są te seriale, to nie odczuwam zmęczenia serialami. Ale też wiem, że nie każdy widz jest tak cierpliwy jak ja, że ogląda co tydzień, po jednym, dwa odcinki dziennie, to kwestia przyzwyczajenia.
Tak oglądalem seriale za dzieciaka i tak dalej oglądam. Pewnie wychowani na Netflixa systemie nie mieli by cierpliwości żeby oglądać co tydzień, codziennie inną produkcję po jednym odcinku, tylko wolą obejrzeć całość na jedno lub dwa posiedzenia, ale ja za stary jestem. Obejrzę cztery odcinki i głowa mnie boli (co innego rodzice, potrafią 10 odcinków godzinnych dziennie obejrzeć). Choć są seriale które oczywiście lepiej sie ogląda jak się ma całość, np. Line of Duty, a z klasyków 24 godziny.
Oczywiście są wyjątki w moim systemie oglądania, np. seriale z ulubionymi aktorami, z którymi oglądam dosłownie wszystko, nawet jak mi nie podejdzie (filmy, seriale, nawet sztuki teatralne).
Mam na myśli np Gillian Anderson (najlepszy przykład to The Crown, który oglądałem na bieżąco od 1 serii, która polecała kilka lat temu, a dlatego oglądałem każdy sezon na bieżąco, bo w jej fandomie mówiło się od premiery 1 serii, że zagra kiedyś, plus to jak promowała serial w swoich mediach przy każdej premierze sezonu kolejnego, tak jakby to był jej serial, więc gdy ogłoszono oficjalnie, co mnie NIE zaskoczyło, że zagra w 4 serii nie musiałem nadrabiać trzech sezonów wcześniejszych, więc tak na wszelki wypadek oglądałem na bieżąco), Davida Tennanta, Toma Hardy’ego albo ulubionych twórców, takich jak Vince Gilligan, David Lynch, Noah Hawley, Sorrentino, David Simon, też obejrzę wszystko, nawet jak mi nie podejdzie.
No i też oglądam seriale, którymi krytycy się zachwycają, a widzowie nie oglądają, a po czasie okazują się klasykiem telewizji, albo niszową docenianą produkcją, a widzowie nadrabiają dopiero jak emisja się skończyła.
Choćby takim serialem był Americans, który oglądałem na bieżąco, krytycy się zachwycali, a teraz nie muszę nadrabiać, jak się znajduje na różnych listach. Oczywiście podobał mi się od początku. Podobnie z Breaking Bad, który przez 3,4 serie był niszową produkcją i dopiero jak na Netflixa trafił w okolicach emisji 4 serii to popularne stało się oglądanie BB, ludzie odkryli BB, a wcześniej oglądali dziennikarze, krytycy i fani seriali.
Więc pochwalę się, że oglądałem BB od Pilota na bieżąco (i podobał mi się od 1 serii), to był najbardziej oczekiwany przeze mnie serial w roku, w którym startował. Ale nie z powodu Cranstona, który wtedy był znany ze Zwariowanego świata Malcolma tylko przez Gilligana, który jest moim ulubionym scenarzystą XF (z ponad 40 odcinków, czy ile napisał dla Archiwum X nie podobają mi się tylko 4, choć i tak nie były złe).
Takim twórcą jest też David Simon, od niego obejrzę wszystko. Każdy serial Simona ma małą oglądalność, krytycy zachwycają się każdą jego produkcją, a widzowie odkrywają dopiero po latach. The Wire leciało mniej więcej wtedy co Sopranos, Rzym, Sześć stóp pod ziemią i oczywiście jak większość widzów nie oglądałem na bieżąco, w przeciwieństwie do innych seriali HBO, dopiero nadrobiłem po latach.
Ale od tej pory każdy serial Simona, które oczywiście nikt nie ogląda, oprócz krytyków i dziennikarzy (nawet serial o branży porno z Franco i Gyllenhaal, czyli temat taki, co wydawałoby się że będzie sukcesem, a został skasowany po 3 seriach, a nikt go nie oglądał), to oglądam na bieżąco. I teraz nie muszę nadrabiać jak krytycy i dziennikarze ogłaszają jak dobry serial (znowu!) stworzył David Simon, nawet jak tematyka mi nie leży np. Treme o Nowym Orleanie i muzyce nowoorleańskiej. W ogóle z Simonem to ciekawa sprawa, że HBO daje mu cały czas kolejne projekty, mimo tego, że nie oglądają się i są po jakimś czasie kasowane przez stacje.
@quentin jak nie mylę się, są seriale które oglądasz, choć narzekasz często, że serial jeszcze się nie rozkręcił, czyli takie przypadki jak Black Sails, a takim jest dla Ciebie Better Call Saul. Pewnie przez Twój sentyment do BB, choć pisałeś przy każdej serii, jak dobrze kojarzę, że nic się nie dzieje, a z każdą serią na bieżąco jesteś. Chyba nawet przy piątej serii, która zgodnie jest oceniana za jedną z najlepszych, to i tak narzekałeś w swojej opinii:-)
@michax
Lubisz duuużo pisać, już wcześniej zauważyłem 🙂 Jakbym chciał się do wszystkiego odnieść to by mi życia zabrakło, więc wybiórczo:
– Peaky Blinders świetne ale miało już na starcie łatwiej, bo uwielbiam Boardwalk Empire i klimat „starogangsterski”. Do tego niezła fabuła (ale z sezonu na sezon spadek), ulubiony Cillian i świetne aktorstwo wszystkich głównych postaci. Dodaj piękne kadry, świetną muzykę i viola
– Breaking Bad obejrzałem 1,5 sezonu, podobał mi się ale w życiu byś nie zgadł czemu odpuściłem – Skyler, nie mogłem na tę kobietę patrzeć i to był jedyny powód 🙂 Teraz, po latach, nie chce mi się wracać.
– Dexter był fajny ale forma spadała z sezonu na sezon (a drugi był wybitny). Skończyłem po sezonie z synem Toma Hanksa, sezon był słabiutki, syn Toma to jeden z najgorszych aktorów ever, fabuła zrobiła idiotyczną voltę i za dużo fikcyjnych retrospekcji z „ojcem”
– Hannibala mi się nie chciało nawet startować, nie pasowała mi obsada
– Black Sails – kapitan to jedyny powód, że obejrzałem drugi odcinek, fajna postać
– X-Files – ukochany mój serial, temat, obsada (piękna i świetna Gillian), fabuła (choć w którymś momencie główny wątek zaczął mnie męczyć ale wątki poboczne zawsze świetne były). Oglądałem jeszcze w tv ale tak, gdzieś do 6-7 sezonu, potem chyba nie miałem czasu albo dostępności, już nie pamiętam. Ale to jeden z pięciu moich seriali z 10/10
-Przystanek Alaska – był świetny ale też tak jakoś w połowie skończyłem go oglądać w tv, nawet nie pamiętam dlaczego
– Twin Peaks – za młodu trochę obejrzałem, fajny był ale też przerwałem. Teraz myślę, że wszystkie te seriale lat 90ych przestałem oglądać bo w 1991 ożeniłem się i przeprowadziłem się na takie wypizdowie, że nie miałem programu 2 a jedynka mi mocno śnieżyła 🙂 a w ’93 syn mi się urodził, zacząłem własny biznes i chyba czasu też nie było 🙁 Wróciłem w zeszłym roku do TP i po początkowym zachwycie: „Pierwszy sezon 7/10, drugi 3/10 bo absurdalny, żenujący, o 15 odcinków za długi. To, co w pierwszym było sympatyczne w drugim było potworne aż zębami zgrzytałem”
– Robin of Sherwood – ten serial był cudowny, ta mistyka, muzyka, rzecz kompletnie niespotykana w naszej tv. Wspominam go bardzo ciepło, no i wtedy zacząłem słuchać metalu i diabelska tematyka bardzo mi i kumplom pasowała. Niestety, miesiąc temu odpaliłem gdzieś na YT i nie obronił się, czuć słabe aktorstwo i niski budżet.
W temacie „obronienia się” – niedawno puściłem córce Highlandera 1, mój ukochany, wielokrotnie oglądany film ze świetnym Lambertem i wspaniałym Queen. I co? Coś się zmieniło, bo sam zgrzytałem zębami chyba cały film a córcia, za każdym razem jak chcę ją namówić na jakiś film, to mi Highlandera przypomina 🙁 Ściągnąłem wersję z rozszerzeniem o epizod z WW2, wszystkie sceny w filmie były źle pomontowane, może wersja kinowa, którą zawsze oglądałem, jest inna?
To, że twojej mamie i znajomym się podobają stare seriale mnie nie dziwi, moim znajomym też się podobają te seriale ale młodzieży na pewno nie ruszą. Szukają w kinie dynamiki, pięknych, młodych i bogatych ludzi, seksu, szybkich scen i dynamicznych dialogów. Ja szukam zupełnie czego innego – oprócz fabuły oczywiście to pięknych kadrów, fajnej kamery, mojej stonowanej kolorystyki, świetnych dialogów, świetnego aktorstwa.
Dla przykładu serial Penny Dreadful – pierwszy odcinek wgniótł mnie w fotel, było wszystko to, co napisałem, potem było słabiej, porzuciłem serial po chyba 3 odcinku ale mnie „nęcił”. Wróciłem, wciągnął mnie a to cudo wizualne i aktorskie jest. Po tym jak Eva Green zagrała stwierdziłem, że to najlepsza aktorka na świecie bijąca na głowę inne, świetne aktorki. Jak pomyślę, że to przecież gra „po klapsie” a nie ciągiem to mi mowę odbiera, to co tam stworzyła. A wizualnie? Każdy kadr jest świetny, każdy mógłby za tapetę na pulpicie robić, istny majstersztyk – ujęcie, światło, kadr, kolor. Mniam. To samo miałem oglądając Balladę o Busterze (od Coenów), cudne kadry.
Dobra, wystarczy na dziś tego pisania 🙂
@frank drebin prawda, lubię, mam tak od dzieciaka, wszyscy mi to mówią. Przez te moje długie teksty na różnych forach znajomi namówili mnie do założenia bloga, bo co jesteśmy na jakimś forum filmowym, to pada za jakiś czas i uznali, że może lepiej pisać w jednym miejscu co chcę o filmach i serialach, które nie padnie – gallowy wordpress com
Co ciekawe PB dla mnie cały czas sezon jest utrzymany,ani lepiej ani gorzej.
Ciekawe co byś powiedział o 3 sezonie TP, który powstał jak pewnie, wiesz po 25 latach. 2 sezon to tak naprawdę niewiele m wspólnego z Lynchem, jedynie do siódmego odcinka 2 serii po którym odszedł, a wrócił na finał który wyreżyserował, uważany za jeden z najlepszych odcinków całego serialu. A 3 sezon to już pełna kontrola Lyncha i Frosta nad serialem, ale klimatem bliższy nie serii 1 i 2 , tylko filmowi kinowemu TP. Tak naprawdę 2 sezon to są trzy seriale w jednym. Do dziewiątego odcinka zakończenie wątku morderstwa Laury, od 10 do 16 parodia oper mydlanych i skupienie się na mieszkańcach, a od 17 na plan pierwszy zaczyna wychodzić mitologia serialu, coraz więcej udziela się Mark Frost. Mitologia najmocniej zostaje rozwinięta w finale napisanym i wyreżyserowanym przez Lyncha i w filmie kinowym. A 3 sezon to już bardziej kontynuacja nie tyle 2 serii, co genialnego finału 2 serii i filmu kinowego.
Lynch odszedł po siódmym odcinku 2 serii, bo miał dość wtrącania się stacji, która naciskała na niego i Frosta, żeby wyjaśnili kto zabił Laure, czego nie mieli zamiaru nigdy robić, ale ostatecznie ujawnili to w odcinku siódmym właśnie w reżyserii Lyncha, po ktorym z serialu odszedł. No i dlatego sezon 2 wygląda jak wygląda, jak trzy seriale w jednym, czyli odcinki 1-9, 10-16, 17-21 to trzy różne sezony w jednym plus finał, a nawet klimatycznie się różnią te poszczególne segmenty odcinków. Więc jak na taki burdel za kulisami to i tak wyszło nie najgorzej. Zresztą odcinki wyjaśniające kto jest mordercą uważane są za najlepsze w całym serialu, mimo tego, że 2 sezon ma mieszane opinie bardzo, jedni lubią a inni nie.
Ja mam tak, że nawet wolę od 1 serii, która jest świetna, ale dzięki tym najlepszym odcinkom w całym serialu, jak właśnie rozwiązanie morderstwa w siódmym odcinku i genialny finał 2 serii to stawiam trochę wyżej. No i uwielbiam wątek nowej miłości Coopera . Zresztą zabawna sprawa, że 3 sezon podzielił tak fanów TP, że część zakochała się w tej produkcji (głównie ci co lubią filmy Lyncha takie jak Zagubiona Autostrada i film kinowy TP, czyli np ja) a reszta nie cierpi i nagle 2 sezon, który nie lubi wiele osób, mimo tego, że są w nim odcinki uważane za najlepsze przez cały fandom zyskał w oczach tych wielu osób, że nie jest taki zły przez to jak szalony i dziwny jest 3 sezon (jeśli ktoś mówi że 1 i 2 seria to dziwna rzecz, to nie widział 3 serii). To trochę podobny przypadek jak z Indiana Jones 2 , który nagle zaczął się podobać większej liczbie osób gdy wyszedł IJ 4 (choć mnie zawsze się podobał).
Co do XF to mój ulubiony serial, nie przypadkowo mój nick michax ma na końcu X, a Anderson to osobna kwestia, powiem tyle że oglądam każdy film, serial i sztukę teatralną z nią, nawet jak epizod zagra.. Sporo o XF piszę w temacie o serialu na forum KMF, jakby Cię zainteresowało, też o sezonach 6, 7 i 8, które uważam za jedne z lepszych (oraz o sezonach 10 i 11 po latach). Ostatnio parę osób wciągnęło się w temat serialu od nowa i dyskutuję z nimi, aż doszło do sytuacji, że zaczęli mnie pytać o XF, bo odkryli że mam ogromną wiedzę o serialu.
A co do widzów, których namówiłem na seriale z lat 90, to powinienem powiedzieć, że nie tylko osoby w moim wieku albo starsze jak moja mama, ale tez osoby z 10 albo i 20 lat młodsze ode mnie, np mam kumpla który ma z 25 lat i innego, który prowadzi vhsretrorecenzje blogspot com i ma 20 lat. 25-latek aktualnie jest w połowie 6 serii, na Amazon ogląda gdzie XF w całości trafiło (oprócz 1 i 2 filmu) w zremasterowanej wersji, a młodszy skończył z dwa lata temu i obaj są zachwyceni serialem. Więc nie tylko moje pokolenie i starsze, ale też młode kupuje takie produkcje jak XF, Przystanek Alaska, Twin Peaks. Zresztą chyba to aktor grający Skinnera mówił na którymś spotkaniu z xfanami, że nie może wyjść z podziwu, że pomimo zakończenia serialu (to było jeszcze przed 10 i 11 serią), przez lata, mimo braku nowych odcinków serial zyskuje coraz więcej nowych widzów, i to bardzo młodych. Podobnie jest z innymi klasykami, dobre seriale przyciągają nową widownię, też młodzież, nastolatków.
Co do BB to nie jestem zaskoczony, że Skyler bo wszyscy jej nienawidzili , co nawet aktorke i Gilligana dziwiło, że tak ludzi wkurza. Mówili o tym nie raz i jakco trochę pojawia sie lista najbardziej znienawidzonych postaci to jest w czołówce. A przyznam, że ja ją broniłem zawsze. Nie rozumiałem hejtu na nią, rozumiałem ją, bo zachowywała się logicznie do sytuacji w jaką wpadła, choć też popełniała błędy, ale teraz nie będę pisał dlaczego ze szczegółami, bo zbyt dawno widziałem serial by przypomnieć sobie szczegóły związane z tą postacią. Ale nawet u mnie w rodzinie tak było, tata jej nienawidził, a mama doskonale rozumiała jej zachowanie.
Za to nie mogłem zrozumieć dlaczego ludzie lubią Waltera, choć od początku widać było że to dupek i egoista, dopiero w ostatnich seriach zaczęli to dostrzegać jak złym człowiekiem jest i przez czyny jakie popełniał głupio im z sympatią do Waltera było. No i mnie to bawiło, że nie widzieli tego wcześniej, bo Walter to macho i w ogóle. Oczywiście świetnie zagrana postać i fascynująca, ale jednak dupek i egoista co zresztą jakby widzowie mieli wątpliwości sam wprost przyznał w ostatnim odcinku serialu, że robił to wszystko tylko dla siebie, wcale nie dla rodziny.
Dexter był spoko, ale nierówny serial, obejrzałem do końca, ale to też moja najwieksza trauma to jest przez finał, który uważam za najgorszy finałowy odcinek jakiegokolwiek serialu. Do dzisiaj są żarty przecież z finału i drwala,mnie ten finał zawsze już będzie się kojarzył z piosenka Monty Pythona o drwalu. Zresztą ekipa wie jak to zły był koniec bo wróci Dexter z nową serią i showrunnerem z 1 i 2 serii, potem sie zmienuali, w 2021 albo w przyszłym roku i powiedzieli wprost, że chcą naprawić co inni popsuli w finale serialu (choć dla mnie cały finałowy sezon był tragiczny).
A co do Penny Dreadful bardzo lubię, za muzykę Polaka, stronę wizualną i oczywiscie obsadę na czele z Evą Green, która zagrała opus magnum w tym serialu. Serial nie bez wad, ale bardzo lubię. Zresztą Eva Green to taka aktorka, że ona samym głosem i twarzą, którą ma tak plastyczna, że potrafi przejść od niewinności do opętania w jednej scenie. To piękna kobieta, ale ma tak plastyczną twarz że bez efektów specjalnych tylko swoim głosem, oczyma i twarzą potrafi zagrać, że w niektórych ujęciach, zwłaszcza jak grała opętaną to nie powiedziałbym że jest piękna, tylko przeraża. Świetna rola, ale też bardzo wymagająca i wymęczająca psychicznie i fizycznie
Bardzo ciekawa dyskusja to pozwolę sobie wtrącić swoje 3 grosze – ja na przykład oglądam teraz Rzym po raz pierwszy w całości, wcześniej próbowałem tylko po 1-2 odcinki. No i uważam że jest rewelacyjny od każdej możliwej strony – i fabuła, dialogi, gra aktorska, wykreowanie starożytnego świata, drobne szczegóły życia codziennego np przeglądanie się w krzywych metalowych lustrach. Ten serial nie dość że nie odstaje od współczesnych to w zasadzie przebija chyba każdy serial kostiumowy w ostatnim dziesięcioleciu. Jedynym który może sie podobać w zestawieniu z Rzymem jest Upadek królestwa, w którego ewdentnie mniej kasy jest wlożone niż w inne historyczne seriale ale ma zajebistą fabułę, pewnie dlatego że na podstawie książek jest scenariusz. Też ma świetną grę aktorską a dialogi choć nie jest to poziom Rzymu to czasami mają powiew geniuszu ( np w scenie z właśnie obejrzanego przeze mnie 3 sezony gdy jakis pomniejszy władca zabija sługę w przyplywie zlości jego doradca mówi mu „Panie, nie możesz tak robic, mamy IX wiek”).
Tak wysoko oceniając Rzym zastrzegam że nie uważam innych starych seriali Hbo za genialne, soprano i wire utknęły u mnie na 2/3 sezonie, są dobre ale są już stuprocentowo oparte na dialogach, trzeba mieć nastawienie że oglądając będziesz się napawać bon motami i zapisywać je w kajeciku dla szalonych filmomaniaków 😉 jakby w wire było wiecej napięcia to byłby łatwiej strawny. Soprano z kolei w 2 sezonie mam wrażenie że stanęło w miejscu. No ale i tak te 2 seriale są lepsze od innych seriali hbo uważanych za kultowe jak 6 stóp pod ziemią gdzie chyba z 4-5 razy nie przebrnąłem przez pilota i już odpuściłem.
Bardziej wspólczesne seriale hbo już tak nie bazują na teatralnych ambicjach i grze słów, raczej idą w stronę ekstremalnie estetycznej oprawy wizualnej, ich seriale są przepięknie nakręcone, netflix czy amazon aż tak artystyczne zdjęcia nie stawiają. Niemniej jednak hbo po zakończeniu gry o tron seriali które by zapadły w pamięć raczej nie wyprodukowało. Penny dreadful dopisze do listy do obejrzenia, obok tego serialu o lekarzach kostiumowego z clivem owenem, nie pamietam tytułu.
Skończę mój przydlugi wpis refleksją, że w oceanie produkowanych obecnie seriali, którego przepłynąć podczas jednego życia sie nie da, o dziwo najlepiej zaczynają się sprawdzać miniseriale, w ostatnich latach chyba tylko jeden nas rozczarował – małe ogniska – przy ogromnej ilości udanych produkcji jak np The Spy, Nieświadomi, loudest voice, quiz, grace i grace, od nowa, gambit królowej, berlińskie psy (chyba najbardziej niedoceniony serial dekady), i w sumie big little lies dopóki nie zdecydowali że dorobią drugi sezon 😉
@Tłusty Michu drugi sezon BLL też dobry, choć to już nie miniserial, ale prawda, że miniseriale trzymają poziom. Można do nich też zaliczyc seriale antologie, ale nie takie w których odcinek każdy to inna historia, tylko te, w których każdy sezon opowiada inną historię jak American Crime Story, Castle Rock, itd.
Z Upadkiem Królestwa to ciekawa sprawa, że za emisji 1 serii serial był nazywany żartobliwie bieda Wikingami, przez tematykę którą porusza, a dla mnie od 1 serii trzymał dobry poziom i z każdą kolejną serią jest coraz lepszy. W przeciwieństwie do Vikings, który to serial się popsuł. Również w 4 serii, która jest na canal+, trzyma poziom. A najlepsze, że Wikingowie i TLK łączy więcej rzeczy jak podobna tematyka, bo Alfred z Wessex z Upadku Królestwa to jest ten sam Alfred z Wessex, który w ostatnich sezonach się pojawia. Wpierw jest dzieckiem, a w finałowym sezonie Vikings młodym królem.
I takie wyjaśnienie, dlatego na canal+ jest 4 sezon TLK, a nie na polskim Netlfixie, bo jak serial jeszcze należał do BBC, to prawa do emisji na Polskę miał canal+, tam leciała 1, 2 seria na bieżąco. A jak stacja skasowała serial i przejął TLK Netflix od 3 serii, to prawa na emisję zostały w polskim Canal+. Więc jak na całym świecie na Netflixie wychodzą nowe sezony od 3 serii w całości na Netflixie, to na polskim Netflixie nie pojawią się dopóki nie minie określony czas od emisji serii nowej na canal+. Tak było z 3 serią, która pojawiła się na polskim Netflixie jakiś czas po emisji 3 serii na Canal+ i tak samo będzie pewnie z 4 serią, której jeszcze nie ma na polskim Netflixie (a przynajmniej nie było jeszcze kilka dni temu), dopóki minie pewien okres czasu.
Pilot Sześciu stóp pod ziemią jest ciężki do przebrnięcia ale potem jest coraz lepiej. Co do Sopranos nie pamiętam, bo widziałem serial raz 20 lat temu, czy kiedy tam leciał, ale możliwe że jakieś zwolnienie tempa nastąpiło, tak jest w każdych serialach, które trwają ileś sezonów, ale to chyba też taka produkcja, w której akcji za wiele nie ma. A całościowo bardzo dobrze wspominam.
Ja jednak myślę, że 2 sezon Big little lies jest znacznie słabszy, choćby przez to, że stawka jest dużo niższa – w pierwszym sezonie mieliśmy pytania kto zabił, kto zgwałcił a w drugim przy kim będzie ustalone miejsce pobytu dzieci 😉 poza tym 1 sezon fajnie pokazywał w satyryczny sposób temat rzekę czyli bogate niepracujące matki żyjące życiem szkolnym swoich dzieci , w drugim sezonie tej warstwy społeczno komediowej już nie było a wątki poboczne czyli matka zoe kravitz i problemy małżeńskie reese whiterspoon były już na pograniczu, na którym film obyczajowy spotyka się z telenowelą 😉
Generalnie komentarze zachęciły mnie do Carnivale bo chyba nigdy nie podchodziłem, do 6 stóp pod ziemią chyba już nigdy sie nie przekonam, głównie postacie mnie mocno zniechęciły w tym pilocie.
Cieszę się że piszesz, że 4 sezon upadku królestwa trzyma poziom, po 3 genialnym sezonie bałem się że będzie ciężko utrzymać serial na takim poziomie. Niech sobie jeszcze poleci na C+, ja lubię zrobić sobie przerwę między sezonami 😉
A archiwum X oglądam teraz od czasu do czasu na amazonie, jak byłem dzieckiem to obejrzałem pare odcinków na krzyż, muszę powiedzieć, że bardzo ładnie się zestarzał, przyjemnie się ogląda.
A poza miniserialami to coraz lepsze są ostatnio też seriale komediowe – np. Maisel, Fleabag, Ramy, Brooklyn 99 i moje ostatnie odkrycie w zalewie seriali dla nastolatków – Atypowy
Dobra, spróbujmy się zmierzyć z tymi kilometrami dyskusji! W końcu jak nie ma komentarzy to narzekam, a jak są, to nie uczestniczę. Jak baba!
@frank
Podoba mi się koncepcja nadseriali, choć tak łaskawą ręką bym nie obdarzał aż tylu produkcji. „Czterej pancerni” czy „Daleko od szosy” bez dwóch zdań tak. Klossa nigdy nie lubiłem, co do takich „Alternatyw” czy „Zmienników” to sam nie wiem. Kultowe tak, zabawne tak, jak lecą w telewizji to rzucę okiem, tak, ale mimo to coś mi w nich nie pasuje, żeby do końca zwać je nadserialami. Co innego taki np. „Dom”. Mało co lepszego powstało i nie tylko mowa o Polsce.
Kiedy to wszystko oglądać, nie wiem, ale też, pomimo mnogości propozycji, nie ma chyba totalnie nic, co bym musiał obejrzeć już, teraz, w tym momencie. Wiadomo, są pozycje, które gdzieś tam wchodzą, trochę się na nie czeka i gdy akurat ma się czas, to obejrzy się je w dniu premiery. Ale musi się nałożyć wiele czynników to umożliwiających. Są też różne seriale, choć całościowo oceniam je podobnie wysoko. Taki „The Mandalorian” spokojnie można walnąć za jednym posiedzeniem. Do „Mindhuntera” trzeba więcej czasu, więcej skupienia. Inna sprawa, że z wiekiem i obowiązkami nie ma co niestety liczyć na idealne warunki do oglądania. Siłą rzeczy można oglądać w przelocie między jednym obowiązkiem i drugim i niewykluczone, że z tego powodu cierpią też seriale, które wydają się gorsze niż w rzeczywistości są.
Też uważam, że „Przystanek Alaska” by się teraz nie obronił (choć widzę, że w przypadkach niektórych widzów opisanych dalej – się broni 🙂 ). No ale nigdy go nie lubiłem :). Co do „Rzymu” to mnie zaciekawiliście (@Tłusty Michu). Aż sprawdzę, czy to rzeczywiście produkcja, która realizacyjnie wytrzymuje próbę czasu, bo nie wierzę w to. Próbowałem kiedyś z „Tudorami” i poległem. Przy czym działa to w obie strony w sumie. Nie tak dawno temu byłem podekscytowany tym, że namówiłem Aśkę do „24”. Ale ją fajna przygoda czeka! – myślałem. I tak oglądałem po latach ten s1 i jednak miałem to uczucie oglądania starocia. Potem się zupełnie nie dziwiłem, że Aśki nie wciągnął.
@michax
Starszy widz ma nieco inne podejście do seriali. Mam podobne doświadczenie po mojej mamie, która na emeryturze robi dokładnie to samo. Tylko bez mojego udziału, bo ja w Wawie ona w Ogrodzieńcu. Kiedy patrzę na aktywność Jej konta na Netfliksie, to czasem myślę, że to ona powinna prowadzić tego bloga, a nie ja – taki ma przemiał. I jestem pewny, że gdyby Ją spytać, to dla niej czy produkcja z tego roku, czy sprzed dwudziestu lat – wyglądałyby tak samo. W ogóle by nie potrafiła powiedzieć, która jest nowa, a która stara. Patrzy na zupełnie co innego, czyli chyba po prostu na opowiadaną historię. Tyle, że mama nie lubi przemocy, więc by tu np. powiedziała, że „Virgin Rivers” jest takie fajne, a „Narcos” beznadziejne.
Oceniając po Twoich opiniach na temat wszystkich serali, jakie istnieją, powiedziałbym, że oglądasz je 24/7, a nie że masz jakiś system samoograniczania się do ilości i tytułów :). Patrz, jak to pozory mogą mylić. Ewentualnie wydaje Ci się, że masz system :). Ano właśnie, piszesz dalej, że system systemem, a ulubieni twórcy/aktorzy ulubionymi twórcami/aktorami :).
Z pandemią to jest różnie. Są takie momenty, kiedy nie wiem, co oglądać jako pierwsze, ale są też takie, kiedy zgadzam się, że nie ma co oglądać. Z tym, że to „nie ma co oglądać” oznacza bardziej „nie ma nic, co bym chciał obejrzeć”, a nie, że nie ma nic. Warto też zauważyć, że nawet jeśli ma się jakieś zaległości, które mogłyby wskoczyć na taki moment posuchy, to nie zawsze jest na nie ochota. Mimo wszystko, skoro przez tyle lat się ich nie obejrzało, choć chciało się to zrobić, to coś z nimi musi być jednak nie tak :).
„Kroniki z Times Square” są zajebiste. Bezapelacyjnie jedno z najlepszych serialowych zakończeń ever.
Tak jest, „Better Call Saul” oglądam tylko po to, żeby zobaczyć jak się to skończy i mieć podwaliny pod jakiś ewentualny nowy BB-owy serial. Podobała mi się bez narzekania tylko połowa chyba trzeciego sezonu, albo i cały. Takiego, co to chyba nikomu się nie podobał hehe.
@frank
Przecież nikt nie lubi Skyler, nie jesteś wyjątkowy.
„Hannibala” już trzy razy zaczynałem i za każdym razem wracam na tarczy. Już nawet olałem pierwsze sezony i myślę tylko ostatni (trzeci?) obejrzeć.
@michax
Waltera White’a ludzie lubią, bo każdy po cichu chciałby być taki jak on. Niezależnie od tego, co się wypisuje w Internetach, to większość ludzi ma szare życie, zapierdala i jest stale zmęczonym. W podstawówce raz wygrał bójkę, a w sumie to dostawał zwykle wpierdol i bał się postawić. Bycie takim super Walterem stay out of my territory kusi jak cholera i oglądając przygody WW po trochu jest się takim WW. I nawet jeśli jest dupkiem i egoistą i ludzie to widzą, to gdyby mieli taki wybór, cholera, spróbowaliby.
@Tłusty Michu
A to już bez dwóch zdań od jakiegoś czasu weszliśmy w erę miniseriali. Komu się dzisiaj chce oglądać 24-odcinkowe procedurale? Chyba tylko Amerykanom, którym wciśnie się zawsze jakiegoś „Walkera” czy inne rebooty typu „MacGyver”. Reszta świata głosuje na limitowane seriale, których będzie/jest coraz więcej i które łączą w sobie najlepsze z dwóch światów: filmową realizację i serialową formę odcinkową.
@michu&Tłusty
Pogodzę Was panowie. Oba sezony BLL są do dupy :).
Nie przebrnąłem przez piloty „Fleabag” i „Atypowego”. I to chyba w sumie fajny morał tej historii – tyle się tego kręci, że każdy znajdzie coś dla siebie, co innemu nie podejdzie, bo znalazł sobie coś innego fajnego, co dla tego drugiego jest do dupy. Badum.tss 🙂
@Quentin
co do podsumowania, najgorzej gdy się ma przekonanie, że jest serial idealny dla kogoś, a ten ktoś nie chce zacząć/przebrnąć przez początkowe odcinki ;p Jak moje przekonanie, że Justified byłby jednym z twoich ulubionych, gdybyś się przemógł :p
Ale w sumie z tym się zgadzam, dlatego zazwyczaj sam nie polecam dłuższych form serialowych.
Ty Ogrodzieniec, a ja Łazy, więc nie tak daleko, prawie jak sąsiedzi jesteśmy. Ok, w W-wie mieszkasz, ale jednak;-)
A z filmami Barei masz tak samo jak z Alternatywy 4 i Zmiennikami, że niby dobre, ale coś Ci nie pasuje by nazwać np. Poszukiwany, poszukiwana, Misia i inne nadfilmami? Ja większość filmów Barei uwielbiam, nawet te pierwsze grzeczne komedie romantyczno musicalowe z boską Elżbietą Czyżewską.
Ja z Alternatywy 4 i Zmiennikami tak mam, że kiedyś oglądałem często, mam nawet na dvd jak wieki temu wyszły, ale TVP tak często je puszcza (puszczała?), że jak wpadałem do rodziców na weekend, to zawsze leciała Alternatywy 4 a potem Zmiennicy, i tak w kółko. No i doszło do tego, że jak zremasterowali seriale Barei (tzn na pewno A4), jest w super jakości to nie obejrzałem, bo mi obrzydziła TVP serial.
Teraz tak samo jest i chyba to już rok, albo nawet więcej trwa jak na TVP Seriale i jeszcze innym kanale TVP leci cały tydzień Ranczo, a w sobote powtórki z tygodnia. Doszło do tego, że jak jestem u rodziców w wekendy, to ja przez te lata, m-ce czy ile to minęło odkąd zaczęli puszczać Ranczo, to widziałem prawie wszystkie odcinki. Dialogi znam na pamięć, wątki kojarzę, kiedy, w której serii. A jeszcze gdyby tego mało to na Netflixa wrzucili więc mi w polecaniu na N wyskakuje.
Tata jest fanem Rancza i nie dziwię się, bo serial jest super, ale nawet on mówi, że ma dość serialu, to wygląda tak jakby w TVP Seriale komuś się zaciął sprzęt i serial leci w kółko, a nikt nie sprawdza. Wiem że aktorzy z tego mają pieniądze, za każdą powtórkę w TVP, ale przecież są inne seriale których dawno nie puszczali np. Crimen z Lindą, o którym mało kto wie.
A co do Domu to jeden z ulubionych moich seriali taty, to był seans rodzinny. Choć ja tak mogę powiedzieć o każdym serialu z lat 70, 80, 90, nawet xfiles, millennium, przystanek alaska wspólnie oglądaliśmy, do kolacji.
Do dzisiaj pamęetam jak byliśmy na wczasach w Węgierskiej Górce, to w domu magnetowid był zaprogramowany na nagranie Twin Peaks, a jak leciało XF, gdy byliśmy na wczasach, to na świetlicy sami w czwórkę oglądaliśmy (ja, brat i rodzice), nikt więcej nie przyszedł.
A co do Domu wracając to powiem więcej, ja mam dzwonek w telefonie ustawiony z głównym motywem z Domu, więc jak ktoś dzwoni to mi się serial przypomina (znajomym zaskoczyłem, bo byli pewnie że xfiles theme albo twin peaks theme, a jednak polski serial, kiedyś miałem z serialu Milenium głowny motyw, ale zbyt dołujący). I chyba jestem jednym z niewielu widzów, który lubi też ostatnie odcinki, nakręcone bez Popiołka.
Tudors są spoko, Dormer to najlepsza Ania Boleyn, ale też bez rewelacji serial.
Z Hannibalem to chyba najlepszy jest 3 sezon, ale z zastrzeżeniem, że ta część sezonu, to chyba końcówka 3 serii, druga połowa, w której Fuller zekranizował Red Dragon i w roli psychola obsadził Richarda Armitage, który dla mnie jest najlepszym wcieleniem tego psychola z książki. I wolę nawet tą fullerową wersję Red Dragon od dwóch ekranizacji filmowych, które są dobre.
Ale jak tylko książka się kończy to wchodzi typowy fullerowy serial z pretensjonalnymi dialogami (choć główny scenarzysta sam przyznał, że nie wie co Will i Hannibal do siebie mówili jak kiedyś próbował obejrzeć, takim językiem gadają) i przeskakiwaniem rekina nie co odcinek, ale co kilka minut w każdym odcinku. No i słusznie nazywany jest serial fanficiem nakręconym przez Fullera, który w 3 serii przestał już udawać, że chodzi o fascynację między Lecterem a Willem, tylko łączy ich miłość. A pierwsza połowa 3 serii to ekranizacja Hannibala, wątku włoskiego, tego z gliniarzem.
Hannibal to było moje guilty pleasure, miałem bekę z odcinków, taką jak z ostatnich sezonów Dextera, a teraz takim serialem dla mnie jest Yellowstone z Costnerem od Taylora Sheridana, który oglądam z tatą na bieżąco, bo tata fan Kevina, a ja fan Sheridana.
Tylko że to jest jak ktoś ładnie podsumował chyba na forumkmf albo w recenzji na KMF Dynastia dla facetów, dosłownie telenowela, gdzie ważniejsze od akcji jest romansowanie, oglądanie zwierząt, widoków.
W 3 serii to już przestali nawet udawać, że chodzi o coś więcej jak widoki i obyczajówkę, więc zamiast skupić się na walce o ranczo, to skupiają się na romansach i dramach rodzinnych, np. córka Costnera nienawidzi tak swojego brata, że mu wbija w czasie kolacji rodzinnej nóż w kolano, a on udaje przed tatusiem, że mu coś zaszkodziło i od stołu odchodzi.
To jest tak słaby seria od 1 serii, że doszło do tego, że przy każdym z trzech sezonów tłumacz informował, że nie weźmie sie za kolejny sezon, ale ostatecznie brał się, ale teraz jak leciała 3 seria, to już po 2, 3 odcinkach zapowiedział z góry, że skończy tą padakę, ale nawet jakby 4 seria miała mega pozytywne recenzje to za nic się nie weźmie za serial. Nie przypominam sobie sytuacji, by tłumaczowi skończyła się cierpliwość przez niski poziom produkcji, by pękł w końcu. Ale nie dziwię mu się, bo w 3 serii Sheridan przestał udawać, że chodzi o coś więcej jak melodramat i telenowelę.
3 lata/3 sezony tłumacz dawał szansę serialowi, a raczej fani serialu, którzy tłumaczą seriale to do końca, nawet jak poziom się obniża, np. Gry o Tron, Walking Dead i innych tłumacze nie opuścili. Tym razem tłumaczowi wierzę, więc bedzie problem bo tata z napisami angielskimi nie obejrzy:)
Jest to jeden z tych przypadków seriali, gdyby o wiele lepszym dziełem byłoby Yellowstone, jakby było filmem, gdyby wywalili wszystkie dramy rodzinne i romanse. Serio w ostatnim sezonie fabuły było na jeden odcinek, którą wydłużyli na 10, więc przez 9 dosłownie nic nie działo się tylko rodeo, bydło na pastwisku, ujeżdżanie koni, kłótnie rodzinne. Wszystkie filmy Sheridana (scenariusz i reżyseria liczę) podobają mi się, a Yellowstone nie, bo zamiast się na akcji skupić to na melodramacie, czyli Dynastii dla facetów, a w filmie to fabułę skondensowali by do 2 godzin (mam na myśli te wątki sensacyjne, które są na drugim planie, a powinny być na pierwszym)
A z 3 sezonów akurat tyle jest tych konkretów, tego dobrego męskiego kina, czyli walku o ranczo tak na dwie godziny. Choć widocznie mam inne oczekiwania, oczekuję od Sheridana rozrywki takiej jaką daje w swoich filmach, a on woli robić telenowelę przez 99% odcinków:)
Najgorsze ze to najwiekszy hit Paramount, więc pewnie będzie kręcony z 10 jak nie wiecej lat, a ostatnio Sheridan i Paramount ogłosili że będą prequele (podobno jeden ma sie dziać w XIX wieku), spinoffy Yellowstone. Jedyne co dobre, to może to że któreś Yellowstone to będzie dobre, męskie kino, takie jakie robi Sheridan na duży ekran:-)
Tak dużo nie oglądam. Nie będę się powtarzał jakie oglądam obecnie, bo już pisałem, ale z tych seriali które omówiłeś w s13e08 to tylko Servant. To grzech w ogóle mnie nie interesuje, choć podobał mi sie Skandal w angielskim wydaniu od tego samego twórcy.
A serial z córką Bono sprawdziłem tylko dlatego, bo świetna była w Knick z Clive Owenem, ale po dwóch odcinkach odpadłem. Liczyłem na dobry thriller z domieszką erotyki, a wyszła nuda, ale to może wina Losing Alice, który też bawi się tym gatunkiem na o wiele lepszym poziomie.
A co do Justified to ja akurat nadrabiam, ale amazon prime usunął jak zacząłem oglądać. Chociaż tyle dobrze że 3 serie są na canal+. Serial z Olyphantem jest tym czym powinno być Yellowstone, czyli współczesnym westernem w dobrym stylu. Idealny serial do obiadu/kolacji.
@jatoja
Kurczę, jak nie będziesz mógł z tym żyć to mogę obejrzeć kilka odcinków. Od którego zaczyna się dobrze? :). Ale najpierw jednak ten „Rzym” chcę spróbować.
@michax
A tak, coś mi się kojarzy, żeś sąsiad :). To prawie jak Trójmiasto: Ogrodzieniec-Zawiercie-Łazy.
Tak, z całym Bareją tak właśnie mam, czy to z serialami czy z filmami. Ale tak w zasadzie to je lubię i śmieszy mnie to poczucie humoru.
Dom theme :). Ja mam ośmiobitowego „Air Wolfa”. Kiedyś byłem u fryzjera, zadzwonił jego dzwonek, a tam „MacGyver” hehe. Kiedyś nie lubiłem tych nowych „Domów” z Bończakiem, ale teraz z chęcią oglądam, gdy lecą. W sumie niegłupio byłoby przypomnieć sobie „Dom” od początku jak już w tej Wawie siedzę. Może coś rozpoznam.
„Czerwony smok” najlepszy jest książkowy. Niby oczywistość, więc nie ma co pisać, ale piszę, bo wg mnie akurat filmowe „Milczenie owiec” jest lepsze od książki.
Lubię Sheridana, lubię takie neo-westernowe klimaty, lubię Costnera, ale przez „Yellowstone” nie przebrnąłem już w s1. Pisałem chyba zresztą o tym. Serial o tym, że za każdym razem gdy Kayce wychodzi z domu to przytrafia mu się jakaś absurdalna sytuacja. A to dinozaura znajdzie, a to mu wybuchnie meth-house koło auta, a to dzieciak mu się topi. Taka drama co to by jej się dało uniknąć, gdyby siedzieli w domu i liczyli kasę.
@Quentin
no, ja jestem wyznawcą zasady, że nie warto odpuszczać nawet kiepskich początków serialu. Zawsze to jakoś buduje bohaterów i opowiada historię miejsca.
A i tak w Justified nie jest najgorzej, jest średnio na początku, ale, jeśli dobrze pamiętam (michax może podpowiedzieć, bo jest w miarę świeżo po oglądaniu), to chyba od połowy I sezonu powoli się kończą te proceduralne odcinki. Znacznie gorzej jest np. z Person of Interest, który jest zajeb….m serialem, ale to po 1. sezony po ponad 20 odcinków, 2. prawie do końca jest w jakimś stopniu proceduralny, 3. wątek łączący wszystko pojawia się na koniec takiego sobie, średniego I sezonu i dopiero od następnego, z odcinka na odcinek, staje się świetnym serialem. A jednocześnie, w pewien sposób te odcinki są ważne, postacie z tych odcinków pojawiają się w następnych sezonach, co wzmacnia przyjemność odbioru.
I jak to polecać? 😉
Co do Justified to prawda, jestem akurat po 3×01, i dla mnie serial w 1 serii był średni, a 2 sezon to już dobra robota, ale mnie kupił od początku ten neowestern, bo to idealna rozrywka po ciężkim dniu. Odcinki dość krótkie, z napisami trwają do 42 minut. Jest to taka mieszanka procedurala (ale dobrego) z głownymi wątkami na cały sezon. Człowiek świetnie relaksuje sie przy tej produkcji, bo nie jest za poważnie, ale też są dramaty, chamówy.
Długo zwlekałem z oglądaniem, ale gdy okazało się, że serial jest inspirowany opowiadaniem Elmore Leonarda, znanego z Jackie Brown, Co z oczu to z serca, Get Shorty, to dłużej już nie czekał w kolejce.
Klimatem przypomina mi trochę Sneaky Pete, też sympatyczna produkcja, w której lubi się tak jak w Justified też drugi plan, nieważne czy złe charaktery czy pozytywne postacie. Jest to fajne heist movie, które zakończono po 3 seriach, ale podobny klimat mają. A jak się okazało J i SP to seriale Grahama Yosta, więc już wiem czemu mi się podoba neowestern z Olyphantem i Gogginsem.
Wszyscy zachwycają sie Olyphantem, ktorego lubię (ciekawy przypadek aktora, ktory prawie zawsze gra stróżów prawa, ciągle te same role, a nie znudził mi się) i Gogginsem, którego jeszcze bardziej lubię od czasu The Shield, ale serial stoi drugim planem. Postacie z drugiego planu to geniusz, jak Margo Martindale i jej synkowie, szef Olyphanta (ma plakat Tombstone w biurze), niezbyt inteligentny nazista grany przez Mansona z filmu Tarantino i Mindhuntera i mógłbym długo wymieniać.
Kilka osobnych słównych należy się kobietom, każda dziewczyna w tym serialu jest jakaś, ma charakterek (przynajmniej do tej chwili).
Z Kaycem z Yellowstone to prawda, do dzisiaj pamiętam jego pecha z 1 serii. Jak była jakaś scena w kościele, to ja o faceta się bałem, że mu cegła w drewnianym kościele spadnie. Od 2 serii już nie ma takiego pecha jak kojarzę.
Ale ogólnie serial jest za bardzo macho, jakby Sheridan (nie)świadomie robił parodię swoich produkcji. Choćby Kelly Reilly, która nienawidzi drugiego brata, strasznie mu dokucza łagodnie mówiąc, i wszystkich facetów ustawia po kątach, jak potrafi bluzgiem rzucić to w 3 serii nawet Costner przyznał, że te ich męskie rozmowy może nie powinny być aż tak macho. Prawdziwa babka z jajami, nie dziwne, że jej chłopakiem jest najwiekszy motherfu… w Yellowstone.
Już nie pamiętam w której serii, chyba 2, pojawił się Danny Huston jako bogacz, który zadziera z rodzinką Duttonów. No i oczywiście Kelly Reilly uderzyła go w barze. Ogólnie Huston gra taką łajzę i ciepłą kluchę że to było śmieszne. Inna sprawa, że ja miałem problem, bo nie potrafię Hustona po rolach złoli, gangsterów, psycholi, np. w serialu z Dean Morganem Magic City świetny był , wyobrazić sobie w roli gościa, którego kobieta bije, bluzga mu, obraża go, a ten nic. A gdyby było mało, to jeszcze tyle wódki pije, że dawno powinna wątrobę wymienić sobie.
Z Hustonem to trochę taka sytuacja jak z Kieferem, którego w każdej roli po 24, nawet jak gra prezydenta w Designated Survivor(choć nieoficjalnie ten serial to kontynuacja 24 godzin), to widzę Bauera. Widziałem z rok temu nowy western z nim, nie neowestern, ale western, w którym grał z ojcem, i nawet w tej roli widziałem Bauera, a raczej prapraprapradziadka Jacka.
Miałem też tak z serialem Touch. Chyba w pilocie była scena jak stracił bohater Sutherlanda broń i ja w tym momencie pożegnałem się z serialem, choć starał się jak mógł grać normalnego ojca, a ja widziałem Jacka.
Ale za to nie mam tak z rolami sprzed 24, jak powtarzałem sobie filmy z lat 80, 90 z Kieferem gdzie gra psycholi, gangsterów, kowbojów, naukowców, wampirów, to widzę Sutherlanda w tej roli,nie kojarzy mi się z Jackiem (Damn it!) Bauerem.
A jaka to produkcja Justified to oddaje scena jak w jednym z odcinków szef Olyphanta goni na lotnisku 80-letniego złodzieja z butlą tlenową, gościu ledwo zipie, ale chce zdążyć na samolot:D
W Justified jest pełno dobrych elementów: klimat, bohaterowie (główni i poboczni), muzyka itd. Ale i tak najlepsze są dialogi. Są chyba najlepsze, jakie słyszałem we wszystkich serialach dotychczas obejrzanych. Cudeńko. W pewien sposób bardzo literackie, rozbudowane i metaforyczne, co zazwyczaj w ekranizacjach kończy się sztucznością, a tu są żywe i naturalne. I z takim humorem, którego dzis brak*. Między innymi ze względu na nie, uważam, że Quentin powinien obejrzeć ;p
*nie wiem jak jest z tłumaczeniem, dlatego polecam w oryginale oglądać.
@michax chyba w trzecim sezonie jest jeden z najśmieszniejszych odcinków, w którym Dewey myśli, że ma 4 nerki. Ryczałem ze śmiechu po tym epizodzie.
Mnie rozwaliły dwa momenty, jak była dziewczyna Olyphanta, a obecnie Gogginsa przyłożyła facetowi patelnią w twarz, choć wpierw go poczęstowała posiłkiem. I podobna scena, jak Olyphant gościowi w drzwiach łopatą przyłożył w twarz, znajomy mi klip wysłał i poplułem się ze śmiechu.
@quentin – big little lies – czyli uznałeś, że 1 sezon do dupy ale ogladałeś drugi, trochę jednak musial sie 1 podobać ????
Zachęciłes za to do Kronik times square.
@frank drebin & quentin – black sails nawet podobał mi się pilot i obejrzałem cały 1 sezon siłą rozpędu i pozytywnymi recenzjami kolejnych sezonów. Ale ciężko bedzie mi się do nich zmusić bo w 1 sezonie akcja w zasadzie stoi w miejscu, dialogi trochę jak z generatora dialogów
Marco Polo podobał mi się pilot ale żonie nie więc czeka już kilka lat w czyśccu aż będzie okazja samemu obejrzeć, kolejka jest długa
Vikings dobre były momenty w 1 sezonie, koniec sezonu mocno przymulał, potem zaczeliśmy Upadek królestwa wiec już chyba nie ma sensu wracać, zbyt podobne a jednocześnie moim zdaniem ewidentnie gorsze
Peaky blinders zarzuciliśmy w połowie 2 sezonu tak jak i przywołane Boardwalk empire – nie jestem jakimś megafanem filmów gangsterskich, żeby już przyciagnął utrzymał uwagę to musi być coś więcej niż tylko walka głownych bohaterow – czyli z reguły wielokrotnych morderców – o poszerzanie i utrzymywanie wpływów o kolejne dzielnice, miasta itp, czesto te filmy są strasznie schematyczne i w praktyce pozostaje im ściganie się na demoniczność głównego bohatera albo jego przeciwnika. Takim powiewem świeżości byla Gomorra w 1 i 2 sezonie, które byly genialne – włoskie realia, styl gry aktorskiej, wszystko niedaleko parodii ale jednak stuprocentowo poważne i z niesamowitym stężeniem dramatyzmu. Ale w 3 już odpadliśmy, zrobił się standardowy film gangsterski z fabułą mozolnie wyciskaną z prawie pustej pasty do zębów.
Line of duty jest zajebiste, cieszę się że jest coraz popularniejsze bo na poczatku jak weszly bodajże 3 sezony na netflix to był zupelnie nieznany a to wlasnie moim zdaniem też powiew świeżości tym razem w kryminałach, takie inne podejście było też w Upadku 1 i 2 sezon. Line of duty nie jest jak wire i soprano – to jest thriller z non stop zwrotami akcji. Tylko jedno zastrzeżenie – 1 sezon jest ok ale blisko standardu (ale krotki sezon jak to angielski chyba 5-6 odcinkow), od 2 sezonu to już jest arcydzieło.
@ skyler – mnie nie denerwowała, nie wiedziałem o co chodzi z tą krytyką 😉 w tym serialu chyba do niczego bym sie nie przyczepił, od 2 sezonu to jest dla mnie wzorzec z sevres zajebistego serialu
@ justified – kilka razy odpadłem po pilocie, chcialem się was zapytać kiedy się rozkręca, ile odcinków trzeba na to poświęcić ale jak usunęli z amazona to czuję się zwolniony z obowiązku;)
IMHO trzeba się poświęcić i obejrzeć dwa sezony. Bo drugi, to już Justified w najlepszym wydaniu.
@Tłusty Michu
Wiesz, nie jestem tym wariatem, co to na przekór wszystkich będą twierdzić inaczej i dowodzić, że coś nie ma żadnej wartości, bo mu się nie podobało :). Mimo wszystko to serial z taką obsadą, że warto dla niej rzucić okiem bardziej niż na większość seriali. Dodali do obsady Meryl Streep, co automatycznie sprawiło, że trzeba było rzucić okiem i na s2. Sam bym nie oglądał. Oglądała żona (i s1 i s2), więc patrzyłem przy okazji. Większość obydwu sezonów przespałem z nudów ;).
„Gomorra” blednie z każdym sezonem. Trzeci był zupełnie zbędny, bo praktycznie nie pchnął akcji nigdzie. Ciro powinien skończyć swoją przygodę z tym serialem po drugim sezonie, a katowanie dalej wątku Gennaro/Ciro nie służyło niczemu dobremu. Szczególnie że od początku byłem #TeamGennaro 🙂
@quentin jeśli jesteś #TeamGennaro to powinien Ci przypaść do gustu najnowszy 4 sezon.
Ja chyba jestem w mniejszości, bo u mnie jest na odwrót. Znakomite są sezony 1 i 2, ale najlepszy jest trzeci sezon i właśnie 4 seria Choć przyznam, że miałem obawy, czy uda się utrzymać poziom w nowych odcinkach przez to co zaszło w finale 3 serii.
Dopiero zacząłem narzekać na film Nieśmiertelny, czyli łącznik między czwartą a piątą, finałową serią, którą pewnie w przyszłym roku zobaczymy. Film jest średni, ale chodzi o co innego, czego nie zdradzę.
Ja byłem fanem Ciro, jak chyba większość osób (a przynajmniej z takimi głównie opiniami się spotkałem), ale to nie oznacza, że podoba mi się to co zrobiono w filmie Nieśmiertelny, nie powinno dojść do tego co tam się zadziało, mimo tego że lubię Ciro.
Z Gennaro to ja miałem długo problem, dopiero w końcówce 3 serii aktora kupiłem w tej roli. Narzekałem dużo na Genny’ego przez 3 sezony, ale nie tyle na postać, tylko na to jak gra go Salvatore Esposito, który wydawał mi się być strasznym drewniakiem. Uważałem, że nieważne co się dzieje, to przez 3 serie zawsze miał taką samą minę. Dopiero w finale 3 serii pokazał Genny inne reakcje jak wcześniej, a nie ciągle ten sam wyraz twarzy.
A w czasie oglądania 4 serii dotarło do mnie, że w Gomorze wszyscy grają podobnie do Esposito, czyli bohaterów, którzy nie okazują emocji przed swoimi ludźmi i rodziną. Jedynie czasami, w krótkich chwilach, można zauważyć jakie emocje nimi targają. Chodzi mi o momenty jak są pokazywani sami, nikt ich nie widzi, i wtedy pokazują szereg różnych emocji na twarzy, a nie zacięta twarda mina, tylko że trwa to przez kilka sekund co łatwo przegapić. Tak jest choćby z Patrizią, która wydaje się być twardą babką z zawsze tym samym wyrazem twarzy, ale jest kilka momentów w 4 serii, gdy pokazuje emocje. Podobnie jest z z Genny, choćby w finale 4 sezonu, gdy obserwuje swojego syna i widać co czuje. Przyznam że tak mnie to zaskoczyło, tak się zmieniła twarz Gennaro na sympatyczną, że przez chwilę aktora nie poznałem:-)
Więc zmieniłem zdanie o aktorze i teraz uważam, że to jednak dobry aktor, który po prostu gra taką postać.Oczywiście nie polubiłem bohatera, ale przestał mnie irytować swoją grą. Aktor konsekwentnie swoją rolę gra, tak jak ma zapisane w scenariuszu.Można powiedzieć, że lepiej późno niż wcale, bo załapałem dopiero w 4 serii:)
Oglądam „Gomorrę” na bieżąco. Uważam, że nie mają pomysłu na ten serial i że powinni go zakończyć w drugim sezonie definitywną śmiercią Ciro :). Klimat serialu pozostaje bezbłędny i nieporównywalny chyba do żadnej innej produkcji. Fabularnie w koło macieju to samo.
chyba najdłuższa wymiana zdań jaką pamiętam…
to też wtrącę kilka słów:-)
Robin of Sherwood – bardzo lubiłem – oglądam teraz ponownie z młodymi i może aktorsko i budżetowo nie ma rewelacji, ale oglądam z zainteresowaniem… broni się wg mnie..
Black Sails – obejrzałęm sezon pierwszy jak tylko się pojawił, i na tym skończyłem – jakoś nie byłem aż tak ciekawy co dalej.. choć przyznaję, że realizm piracki jest wysoki…
Expanse – problem miałem tylko przez pierwszą połowę 1. sezonu.. już myśłałem odpuścić.. ale jak się potem zaczęło to tylko lepiej… czekam na 5. sezon… dla miłośników sci-fi pozycja obowiązkowa…
Breaking bad – obejrzałem początek pierwszego sezonu i jakoś nie zainteresował mnie tak, że zostałem fanem i musiałem obejrzeć resztę… może jakby w tv leciał to bym pociągnął dalej…
Walking Dead – tu z kolei po obejrzeniu 1. sezonu w tv kiedyś tak mnie wciągnął, że poszło szybko dalej.. ale utknąłem na sezonie 8… muszę wreszcie pociągnąć go dalej…
Boys – początek taki, że myślę jakaś kicha… ale pierwszy sezon rewelacja… polecam, choć pewnie nie każdemu przypadnie do gustu..
Godless – mnie się podobał… western w dobrym stylu
Tudorowie – znudzili mnie po 2. sezonach. Wiec za Borgiów czy tym podobnych nawet się nie zabieram…
Przystanek Alaska – kiedyś to był niezły, ale nie wiem czy teraz bym dał radę go obejrzeć..
Z tasiemców serialowych Fringe skończyłem… szkoda, że niektóre odcinki to zapychacze.. bo po kilku odcinkach wciągających, zawsze trafiał się nudny.. ale dla fanów Archiwum X pewnie ten serial się spodoba…
Mnogość tych seriali jest jednak przytłaczająca… ale jak wszyscy o carnivale dobrze się wypowiadają to zerknę na niego…
@quentin
To tak jak Ty big little lies to ja oglądałem nieszczęsne Normal people, niewiarygodnie jednostajne niby nowoczesne romansidło, żona wpatrzona a ja coś tam robię i zerkam tylko po to żeby się (i ją) denerwować jakie to głupie 😉 choć pieknie nakręcony, jak to hbo.
@mocny
Expanse – odpadłem po 4 odcinkach ale potem przeczytałem 1 tom książki
– po niemrawym początku książka powalająca. 2 tom też dobry, 3 bardzo słaby, więc kolejne czekają. Drugie podejście do serialu czeka.
The Boys – najlepszy chyba ostatnio serial wybuchowo akcyjno popularny – czysta rozrywka z tzw. jajem
Walking Dead – 1 sezon obejrzany w kilka dni, 2 sezon w jakieś 7… lat 😉 potem nawet próbowałem 3 sezon ale pogodziłem sie że to nie dla mnie
@Michax
Ciro nie, jeżeli już miałbym wybierać to Gennaro, chocby za to jakim był rozkosznym bobasem zanim wyjechał do wenezueli (czy gdzie tam bo nie pamiętam dobrze). No i w 1 sezonie Don Pietro też budzil szacunek, w 2 za zabicie wiadomo kogo go stracił. Koniec konców te pierwsze dwa sezony podobały mi się mimo że postaciom aż tak nie kibicowałem.
Na marginesie – fajnie rozwija sie netfliksowa podróba Breaking Bad czyli Ozark – właśnie kończymy 3 sezon, zupełnie inny od pierwszych dwóch, poziom wyżej. Choć wciąż Nie jest to broń Boże ekstraklasa serialowa 😉
@quentin
Wspomniałeś w którymś z komentarzy, że oglądasz BCS dla kolejnego spinoffa. No i będzie, bo AMC ogłosił serial animowany o młodym Jimmy i Chucku, ale nie wiadomo czy aktorzy z serialu Gilligana i Goulda będą podkładać głosy. Chyba to będzie produkcja z nowymi showrunnerami.
@Michax
Ja raczej spodziewalem sie serialu El camino, może jeszcze kiedyś
@mocny
W „Robinie z Sherwood” lubiłem tego z dwoma mieczami. Poza tym oglądałem, bo wtedy to się wszystko oglądało w telewizji. Potem przestałem szanować seriale, a teraz to by mnie nikt nie zmusił, żeby sobie to powtórzyć. Jestem stały w uczuciach dla starych seriai – wyglądają jak stare seriale :).
Co do „Breaking Bad” to też nie uważam, żeby s1 był jakiś specjalnie wyjątkowo wciągający. Na pewno nie tak, że zabiłbym, gdybym nie mógł obejrzeć kolejnego odcinka. Wciągnąłem się przy s2, inna sprawa, że jak zacząłem oglądać to był już chyba koniec drugiego sezonu i nie musiałem czekać na odcinki. Tak czy siak w mojej książce pasuje do serialu, co to trzeba się przemęczyć, żeby wciągnął. Dzisiaj nie wiem, czy bym się w niego wciągnął.
Dla mnie s1 „The Walking Dead” był beznadziejny. Spodobało mi się na farmie Hershela, gdy nikomu się już nie podobał. Niby oglądam, ale tego sezonu 10c jeszcze nie zacząłem.
Z „Boysami” mam problem. Oglądam, podobają mi się, ale mają sporo dłużyzn, które mnie wytrącają z „the zone”.
@Tłusty
No ja przymierzam się z żoną do „Normal People”, ale na razie zawsze coś. Wczoraj np. zaczęliśmy amerykański „The Office” (nie widzieliśmy ani pół odcinka żadnej wersji). Po pilocie nie jestem pewien, czy razem będziemy kontynuować tę podróż :). Ja spróbuję, ale choć to mój rodzaj humoru, jakoś się jeszcze nie nastroiłem.
Gennaro to gangster i zachowuje się jak gangster. Ma swój honor itd. Ciro to tępy zabójca, który zabije każdego, kto mu się nawinie albo mu każą to zrobić. Nie szanuję.
„Ozark” miał świetny pilot. Potem ssssss powietrze z dętki.
@michax
Animek nie będę oglądał. Szczególnie że o Chucku, którego nie lubię.
Ja Robina z sherwood niestety kiedyś sobie włączyłem jako dorosly. To był wielki błąd o którym chcialbym zapomnieć 😉 ale jak usłyszę gdzieś Clannad to wciąż w podświadomości pojawiaja sie obrazy zapamietane z dzieciństwa 😉 a chłop z dwoma mieczami nazywał sie chyba Nazir 😉
Office ogladalem 100 lat temu i bardzo mi sie podobalo do 5 sezonu, potem slabe. ALE jak wlaczylem teraz z rodziną to nikomu sie nie podobało i mi też jakby mniej. Bardzo podobne w klimacie ale jednak jakby bardziej wspolczesne i po prostu zabawniejsze jest Parks & Recreations, też na amazonie jest.
I też nie znoszę Chucka