Zgodnie z zapowiedzią, wchodzimy w obszar chyba mniej interesującego podsumowania roku 2020. Najpierw filmy przeciętne. Mniej przeciętne Szóstki i bardziej przeciętne Piątki. Kolejność alfabetiko. (PS. Nie szukajcie, za dużo tu tytułów przemieliłem, nie chce mi się jeszcze do tego easter eggów wrzucać).
Przeciętne filmy 2020 roku
6
– 7500
Pilot uprowadzonego przez terrorystów samolotu podejmuje walkę o przetrwanie swoje i pasażerów. Solidny thriller, który zwraca uwagę trzymaniem się procedur i brakiem typowego w takich filmach kowbojowania. Mimo to nie zaangażował mnie na tyle, na ile powinien.
– Alex Wheatle
Czwarta odsłona „Małego toporu” Steve’a McQueena serwuje prawdziwą historię tytułowego prozaika. Podobna treścią i formą do pozostałych epizodów tej filmowej serii, pozostawia indywidualnym gustom widza to, jak zostanie odebrana. (PS Wiem, to tak samo jak każdy inny film).
– Apollo, The. Teatr Apollo
Wiele o tym dokumencie poświęconym legendarnej sali widowiskowej będącej świętością dla czarnoskórych artystów mówi to, że w trakcie pierwszego seansu zorientowałem się, że już go wcześniej widziałem. Ciekawszy byłby, dla białego widza, gdyby więcej opowiedział o historii teatru, a mniej o współczesnej walce czarnoskórych artystów z rasizmem.
– Asymetria
Po przypadkowym zastrzeleniu gangstera, Piotr zaczyna mieć poważne kłopoty ze strony jego matki, ważnej pani prokurator. Kieślowski po sterydach. Przesadnie mroczne kino, któremu zabrakło luzu i odejścia, choćby na chwilę, od stereotypowego wizerunku gangstera-twardziela.
– Bad Boy
Ambitny członek piłkarskich ultras chce przejąć władzę w swoim ukochanym klubie. Vega kontynuuje swoją podróż w stronę w końcu bezdyskusyjnie dobrego filmu. Jest już coraz bliżej, ale jeszcze nie tym razem.
– Birds of Prey (And the Fantabulous Emancipation of One Harley Quinn). Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn)
Wkrótce po rozstaniu z Jokerem, Harley Quinn musi stawić czoła demonicznemu Romanowi Sionisowi. Dużo pary poszło w gwizdek, ale efekt nijak nie chce się wybić ponad przeciętność. Typowe kino, które nie pcha komiksowego uniwersum ani o milimetr. Kolorowo, pyskato, wybuchowo, nudno.
– Bombshell. Gorący temat
Dziennikarki stacji The Fox News ryzykują wszystkim oskarżając o molestowanie swojego wszechwładnego szefa. Tak wyglądają oparte na faktach filmy Adama McKaya, których nie napisał Adam McKay.
– Call of the Wild, The. Zew krwi
Przygody animowanego psa Bucka w samym epicentrum gorączki złota na Alasce. Ładne krajobrazy, sporo mądrych lekcji dla dzieci, a i animowane psy do przeżycia. Nie rozumiem jednak, kto przy zdrowych zmysłach wydaje na takie filmy 150 milionów dolarów. Nie miało szans się zwrócić.
– Córka trenera
Obiecująca tenisistka przemierza prowincjonalną Polskę od turnieju do turnieju razem z trenerem-ojcem. Zgrabny film obyczajowy umiejętnie poruszający się we wszystkich tematach, które porusza. Wymaganiach profesjonalnego sportu, wychowaniu, ojcostwie, dojrzewaniu, pierwszej miłości, siódmej miłości, samotności… Mimo to jakoś nie potrafiłem oddać się mu w całości.
– Da 5 Bloods. Pięciu braci
Pięciu weteranów wojny w Wietnamie wraca do Azji, by odnaleźć zakopany skarb i szczątki swojego dowódcy. Byłby to zapewne świetny film w starym, dobry stylu VHS, gdyby Spike Lee nachalnie nie powpychał tu afroamerykańskiej martyrologii i pretensji do białego świata. A także nie eksperymentował niepotrzebnie z formą.
– Enola Holmes
Gdy bez śladu znika matka siostry braci Holmesów Enoli, rezolutna dziewczyna rozpoczyna prywatne śledztwo. Film ślizga się pomiędzy młodzieżowym kinem, a produkcją z pazurem spod znaku Guya Ritchiego. I za cholerę nie chce skierować się w stronę tej drugiej.
– First Cow. Pierwsza krowa
Dwóch traperów z Oregonu postanawia dorobić się na biznesie piekarskim dzięki mleku kradzionemu od tytułowej krowy. Typowa klimatycznie produkcja studia A24 stawiająca na niskobudżetowy realizm i niespieszne tempo. Ta Anty-Zjawa jest filmem sympatycznym, ale głośnym zapewne tylko dlatego, że opowiadającym o dwóch facetach.
– Freaky. Piękna i rzeźnik
Na skutek działania magicznego sztyletu, ciałami zamieniają się nastolatka i bezwzględny seryjny morderca. Kolejna zabawa schematami slashera przyniosła przyzwoite kino, które niestety, zamiast podążać w stronę krwawej rozpierduchy, podążyło w stronę eksploracji kłopotów wynikających z przebywania w cudzym ciele.
– Gundermann
Biografia niemieckiego muzyka pracoholika intryguje wykorzystaniem w niej piosenki Marka Grechuty. Jednak najciekawsze w niej jest jedynie to, że potem skłania do poszukania w necie, o co chodziło z tą piosenką.
– Holidate. Randki od święta
Mając dość pytań o ukochanego, młoda dziewczyna proponuje nieznajomemu, by został jej multi-świąteczną randką. Jak na Netflix, to wyjątkowo sympatyczna komedia romantyczna. Jak na po prostu kom-romy – przeciętniak.
– Horse Girl. Koniara
Sympatyczną pracownicę sklepu z materiałami plastycznymi zaczynają dręczyć coraz dziwniejsze wizje. Oryginalny film, który wydaje się być lepszy niż na pierwszy rzut oka wygląda. Słabej filmowej passy Netfliksa nie przełamuje, ale jakiś tam krok w dobrą stronę robi.
– Hunt, The. Polowanie
Grupa bogaczy urządza krwawe polowanie na ludzi. Typowy przedstawiciel kina survivalowego, którego zwierzyną są ludzie. Udaje mu się jednak przemycić kilka celnych obserwacji współczesnego społeczeństwa.
– I See You
Czy zaginięcie młodego chłopca może być remedium na odbudowę relacji pomiędzy detektywem, a jego zdradliwą żoną? Kiedy już przetrwa się wygląd Helen Hunt i to, jak badziewne jest pierwsze kilkanaście minut tego filmu, potem można się pozytywnie zaskoczyć.
– Judy
Ostatnie tygodnie życia upadłej gwiazdy kina Judy Garland podążającej w stronę nieuniknionego końca. Typowy biopic, którego głównym celem jest zapewnienie Oscara gwieździe występującej w roli głównej.
– Jungleland
Umoczeni po uszy w długach bracia: bokser i jego menadżer, żyją ułudą bogactwa, które czeka na nich po kolejnej gali walk na gołe pięści. Przyzwoity, choć oczywisty dramat o braterskiej miłości, który pod płaszczykiem kina drogi opowiada o tym, że co cię nie zabije, to cię nie wzmocni.
– Just Mercy. Tylko sprawiedliwość
Pełen ideałów młody adwokat przejmuje sprawę Afroamerykanina czekającego na wyrok śmierci za morderstwo, którego nie popełnił. Porządne kino prawnicze, które nie wyróżnia się zupełnie niczym. Klasyczny film, który trzeba chwalić tylko dlatego, bo podejmuje temat niesprawiedliwości rasowej.
– Love and Monsters
Na skutek inwazji kosmicznych potworów ludzie żyją w podziemiach. Młody Joel postanawia zaryzykować i wyjść na zewnątrz, by ruszyć w drogę w kierunku swojej ukochanej. Kolejny pachnący względną świeżością scenariusz Briana Duffielda od Spontaneous przeniósł na ekran ktoś inny i całość nie wykorzystała swojego potencjału. Wyszedł taki grzeczniutki film z efektami rodem z pierwszego Zmierzchu tytanów.
– Lovers Rock
Zachodni Londyn, lata 80. ubiegłego wieku. Członkowie miejscowej afroamerykańskiej społeczności urządzają imprezę. W dobie pandemii i zakazów zgromadzeń, taki film w całości poświęcony tanecznemu wieczorkowi i kontaktom międzyludzkim nawiązywanym w jego trakcie, wchodzi jeszcze ciekawiej. Jednak brakowało mi tu punków czy innych skinów, którzy z kamieniami wbiją na tę imprezę.
– Ma Rainey’s Black Bottom, Ma Rainey: Matka bluesa
Przygotowania do nagrania płyty tytułowej Ma Rainey odsłaniają skalę wykorzystania czarnoskórych muzyków przez białych producentów w latach 20. ubiegłego wieku. Sztuka teatralna udająca film. Znakomita ostatnia rola Chadwicka Bosemana – co do tego nie ma dyskusji.
– Mosul
Oddział specjalny bojowników z Mosulu wyrusza z tajną misją próbując przetrwać w mieście wciąż pustoszonym przez wycofujące się oddziały ISIS. Spodziewałem się więcej „Extraction”, a mniej gorzkiego komentarza odnośnie sytuacji panującej w Iraku. Zbyt przegadane to wszystko.
– Mystery of D.B. Cooper, The
Dokument poświęcony legendarnemu D.B. Cooperowi. Kolesiowi, który porwał samolot, dostał okup za życie jego pasażerów, a potem wyskoczył ze spadochronem z tegoż samolotu razem z kasą i nigdy go nie odnaleziono. Ciekawa historia, która podsumowuje wszystkich podejrzanych o to, że to właśnie oni byli D.B. Cooperem. Mimo to całość wypada przeciętnie.
– Old Guard, The
Aby uniknąć ostatecznego zdemaskowania, grupa nieśmiertelnych wojowników stawia czoła facetowi, który wpadł na ich trop. Porządna produkcja Netfliksa, której recenzje są o wiele gorsze niż na to zasługuje. Solidnie nakręcony akcyjniak cierpiący na przypadłość znaną jako: bycie pierwszą częścią z góry zaplanowanej serii.
– Pan T.
Zmagania z system antysystemowego warszawskiego literata u schyłku epoki stalinizmu. Interesująca forma, świetny Wilczak, kilka równie świetnych fragmentów przeplatanych przeciętnością maskowaną przez dobrą robotę scenograficzno-kostiumową.
– Relic
Kobieta wraz z córką wraca do rodzinnego domu, by pomóc w poszukiwaniach zaginionej matki. Solidnie mroczna porządna filmowa robota ze zbyt łopatologiczną metaforą i horrorem w ujęciu psychologicznym.
– Richard Jewell
Poczciwy ochroniarz staje się bohaterem mediów, gdy udaje mu się zapobiec tragedii podczas igrzysk w Atlancie. Seans powtórkowy. Nie wyróżnia się niczym na tle innych przeciętnych filmów biograficznych.
– Section 375
Znany bollywoodzki reżyser zostaje oskarżony o gwałt. Obrony podejmuje się pierwszoligowy adwokat. Klasyczne kino sądowe, które podejmuje ważny społecznie temat. I ów temat jest tu ważniejszy niż jakiekolwiek zwroty akcji, których można byłoby się spodziewać.
– Skywalker Legacy, The
Historia „Gwiezdnych wojen” zatacza koło w tym dokumencie poświęconym realizacji dziewiątej części sagi. Przeplatające się motywy wspólne z pierwszą częścią Sagi przez pewien czas są interesujące, ale później górę zaczyna przejmować automatyczność i powtarzalność. I chyba trochę wyrachowanie zamiast serducha.
– Speed Cubers, The. Speedcuberzy
Dokumentalna historia rywalizacji w mistrzostwach świata w ukłądaniu kostki Rubika na czas. Dodaję ten ledwo godzinny dokument do spisu w drodze wyjątku, żeby nie było, że nic nie oglądałem. A ponadto rzucić okiem można, ale świat zna furę dużo lepszych sportowych dokumentów.
– Tenet
Technologia umożliwiająca inwersję czasu zagraża istnieniu ludzkości. Technologii tej zagraża zaś nieustępliwy agent. W nowym filmie Nolana nie ma ani chwili na zastanowienie. A to źle, bo jest się tu nad czym zastanawiać. W efekcie czego powstało efektowne, lecz absurdalne kino.
– Underwater. Głębia strachu
Zniszczeniu ulega placówka wydobywcza na dnie Rowu Mariańskiego. Pracownicy próbują ratować życie. Film, któremu nie można wiele zarzucić, bo jest taki jak miał być, jednocześnie ogląda się go z obojętnością.
– Unpregnant. Test na przyjaźń
Kiedy dowiaduje się o ciąży, 17-latka wyrusza ze znajomą w długą podróż do kliniki aborcyjnej. Pomijając tematykę aborcji pokazanej „na wesoło”, film Rachel Lee Goldenberg do połowy trzyma wysoki poziom najlepszych obyczajowych komedii młodzieżowych. Później zaś traci parę.
– Witness Out of a Blue, A. Fan Zui Xian Chang aka Nieoczekiwany świadek
Krnąbrny detektyw wierzy w to, że sprawę morderstwa pomoże mu rozwiązać jego jedyny świadek – papuga. Typowe kino policyjne, które pomimo absurdalnego pomysłu na fabułę i zagrożenia chińskim poczuciem humoru, sztywno miejscowi się w ramach gatunku.
– Why Don’t You Just Die!, Papa, sdokhni aka Zdychaj, tatulku!
Na prośbę swojej dziewczyny, chłopak odwiedza jej ojca w celu zabicia go za to, że w młodości molestował córkę. Krwawe rosyjskie kino gatunkowe z przeciętną historią, ale wykonaniem, które powinno zapewnić jego reżyserowi przygodę w Hollywood.
– Zenek
Zenek Martyniuk, młody chłopak z Podlasia, marzy o tym, by swoją muzyką trafić do ludzi. Przyzwoity biopic z momentami bardzo słabymi, ale i tymi dużo lepszymi. Szkoda tylko, że autorzy chyba wstydzili się disco polo, bo całkowicie zignorowali temat jego fenomenu i przegapili szansę na naprawdę interesującą opowieść.
5
– #Alone
Młody chłopak budzi się w mieszkaniu sam i odkrywa, że świat opanowała epidemia zombie. Fabuła identyczna co w „The Night Eats the World”, a sam film to południowokoreańska średnia krajowa. Można bez żalu odpuścić.
– 1800 gramów
Życie kobiety prowadzącej dom opieki dla porzuconych dzieci zmienia się wraz z pojawieniem się nowej podopiecznej. Film pozwala się polubić, ale potem szybko zaczyna irytować nagromadzeniem wątków i bylejakością ich prowadzenia.
– Addams Family, The. Rodzina Addamsów
Spokojne życie upiornej rodziny Addamsów zmienia pojawienie się krzykliwych millenialsów. Film przeznaczony dla nikogo. Za mało dowcipów o śniętej rybie. Fajna muzyka to zdecydowanie za mało.
– Battle of Jangsari, The. Jang-sa-ri: Ich-hyeo-jin Yeong-ung-deul
Grupa nieopierzonych kadetów staje na zakręcie historii, gdy przychodzi mierzyć im się z komunistami z północy. Produkcja ku pokrzepieniu południowokoreańskich serc z zastosowaniem wszystkich schematów znanych z podobnych miejscowych filmów. „71: Into the Fire” toto nie jest.
– Broken Heart Gallery, The. Galeria złamanych serc
Po bolesnym rozstaniu, młoda dziewczyna otwiera galerię z pamiątkami po dawnych ukochanych. Kolejna produkcja z gatunku zupełnie nijakich komedii romantycznych, które niby są kom-romem, a ani nie są zabawne, ani romantyczne. PS. Dacre Montgomery w tym filmie to prawdopodobnie najgorszy amant w historii kina.
– Cleansing Hour, The. Godzina oczyszczenia
Autorzy jutubowego programu o egzorcyzmach zostają zaskoczeni przez demona, który naprawdę zawitał do kolejnego odcinka. Choć dzieło Damiena LeVecka ma wszelkie zadatki na klasyczny VHS-owy fun-horror, to jednak nie udaje mu się wyjść ponad przeciętność. Dobre chęci i naciągany scenariusz to za mało.
– Come to Daddy
Norval przybywa na spotkanie z ojcem, który porzucił go przed laty. Liczy na to, że się dogadają. Kino inne od standardu, za co bezapelacyjny plus. Cóż z tego, skoro zdąży zanudzić, zanim coś zacznie się dziać.
– Dark Waters
Oparta na faktach historia walki z producentem teflonu zatruwającym wody jednego z amerykańskich miasteczek. Niektóre prawdziwe historie nie są aż tak ciekawe, żeby robić z nich film. Całą ciekawość zużyje ich dwuminutowe streszczenie. Nabroili, zapłacili, dobrze im tak.
– Decline, The. Jusqu’au déclin aka Po pierwsze przeżyć
Grupa osób przygotowujących się na apokalipsę rzuca się sobie do gardeł na skutek wypadku podczas obozu survivalowego. Fajnie to nakręcone, ciekawe do pewnego momentu i zrealizowane jak należy. Niestety zbyt monotonne im dalej w film.
– Deep Blue See 3. Piekielna głębia 3
Grupa naukowców zostaje otoczona przez inteligentne rekiny na odosobnionym od świata atolu. Choć to typowe kino klasy C, w którym nic nie zaskoczy, to jest to film dobrze zagrany, dobrze zrealizowany i oferujący fajne sceny śmierci. Gdyby tylko CGI rekinów było lepsze…
– Deliver Us from Evil. Da-man Ak-e-seo Gu-ha-so-seo aka I zbaw nas ode złego
Marzący o emeryturze płatny zabójca wyrusza do Tajlandii, by odnaleźć zaginioną dziewczynkę. Południowokoreański Człowiek w ogniu nie wyróżnia się totalnie niczym, bo do sprawnej realizacji tamtejszych filmów każdy się już przyzwyczaił. Dzieło nakręcone chyba tylko po to, żeby dwóch gwiazdorów wyżyło się aktorsko.
– Dick Johnson Is Dead. Dick Johnson nie żyje
Totalnie do mnie nie trafił pomysł na ten dokument o oswajaniu się z nieuniknioną śmiercią ojca przez reżyserkę filmu. Oglądałem z typowym wyrazem twarzy, który można opisać trzema literami: WTF.
– Escape from Pretoria
Oparta na faktach historia aktywisty, który w czasach apartheidu postanawia dać nogę z więzienia. Świetnie zrealizowany nudny film.
– Exit. Ek-si-teu
W efekcie ataku gazowego bezrobotny akrobata walczy o życie rodziny dokonując cudów zręczności na wysokości. Aż prosiło się o efektowne kino ze zwariowanymi popisami akrobatycznymi. Tymczasem potencjał prostej historyjki i wygimnastykowanego bohatera został spożytkowany na całkowicie bezpieczne, familijne kino.
– Fatman. Sposób na świętego
Płatny zabójca otrzymuje od niezadowolonego z rózgi dzieciaka zlecenie zabicia Świętego Mikołaja. Bardzo ładnie zrobiony, zupełnie niepotrzebny film, który próbuje opowiedzieć tę historię całkiem na serio.
– Get in. Furie aka Złość
Po powrocie z wakacji pogrążone w kryzysie małżeństwo odkrywa, że w ich domu zamieszkali nieproszeni goście. Połączenie home-invasion-movie z obyczajowym dramatem rzekomo opartym na faktach powinno zaowocować czymś, co o wiele bardziej wali po łbie niż ten przyzwoicie zrealizowany kapiszon.
– Good Liar, The. Kłamstwo doskonałe
Podstarzały naciągacz bierze na celownik bogatą wdowę i rozkochuje ją w sobie via portal randkowy. Tak wygląda film, który ma wszystko, co powinien mieć dobry thriller z twistem, poza twistami, które rozkminia się pół godziny wcześniej.
– Guns Akimbo
Programista, a zarazem archetypowy no-life, z przytwierdzonymi na stałe do dłoni pistoletami bierze udział w internetowym show na śmierć i życie. Posiadająca wiele przebłysków krwawa komedia science-fiction udanie opisująca współczesny świat. Pomimo tych plusów sprawia wrażenie nakręconej na autopilocie i w efekcie dość mocno mnie zawiodła.
– I Love You, Stupid. Te quiero, imbécil aka Kocham cię, głuptasie
Rzucony przez dziewczynę Marcos postanawia przejść stosowną metamorfozę w celu zostania idealnym mężczyzną XXI wieku. Pomysł dobry, wykonanie przeciętne. Może wypadłby lepiej, gdyby nie miało się w nosie bohaterów tego przegadanego filmu.
– Ja teraz kłamię
Troje celebrytów bierze udział w kontrowersyjnym show w nadziei na zwycięstwo i zainkasowanie solidnego zastrzyku gotówki. Wizualnie jest to dzieło, jakiego polskie kino nie widziało od dawna. Choć groziło katastrofą, broni się pod tym względem. Fabularnie jednak usypia po pół godzinie i nie zamierza podawać respiratora.
– Jallikattu
Doceniam piękny dźwięk i monumentalne sceny uzyskane wyłącznie dzięki wpuszczeniu tłumów do dżungli, ale ten indyjski „Pokot”, który będzie walczył o zagraniczne Oscary, to naprawdę film o tym jak dwustu chłopa gania po dżungli za bawołem.
– Jumanji: The Next Level. Jumanji: Następny poziom
Bohaterowie pierwszej części powracają do Jumanji niekoniecznie w tych samych ciałach, co poprzednio. Jak również niekoniecznie jest to tak sympatycznie rozrywkowy film jak część pierwsza.
– Kult. Film
Kilka lat trwało zbieranie materiałów do tego dokumentu o Kulcie. Wyszedł film o hiszpańskim koledze Kazika, który to film pewnie wyglądałby zupełnie tak samo, gdyby wszystkie sceny zastąpić dowolnymi innymi, które zostały zarejestrowane przez te wszystkie lata.
– Let Them All Talk. Niech gadają
Uznana pisarka wyrusza z przyjaciółkami w ekskluzywny rejs, w trakcie którego rozjaśnić ma się sprawa jej tajemniczego kolejnego projektu. Meryl Streep w obsadzie nie wystarczy, żeby wszyscy bili przed filmem pokłony. Szczególnie przez produkcję, która przypomina filmy Woody’ego Allena, tyle że wykastrowane z poczucia humoru.
– Lost Bullet. Zagubiona kula aka Balle pardue
Zdolny mechanik kryminalista musi udowodnić swoją niewinność, gdy zostaje wrobiony w morderstwo policjanta. Przeciętny akcyjniak, którego nakręcenie nie ma żadnego prawa bytu w dobie tak dopracowanych produkcji jak m.in. „Atomic Blonde”.
– Man Standing Next, The. Nam-san-eui Bu-jang-deul
Oparty na faktach film opowiadający o kulisach zabójstwa południowokoreańskiego prezydenta dyktatora. Statyczne kino polityczne przypominające sztukę teatralną, które przyporządkować należy do filmów dla widzów, którzy dobrze znają realia opowiadanej historii.
– Mayday
Sekretny bigamista wplątuje się w kłopoty, które mogą sprawić, że jego żony dowiedzą się o swoim istnieniu. Adam Woronowicz daje aktorski popis w tej niewiarygodnej i pozbawionej odpowiedniego tempa farsie.
– Miss Americana. Taylor Swift: Miss Americana
Dokument-laurka dla Taylor Swift, w którym za wszelką cenę próbuje się nas przekonać, że gwiazda ma ciężkie życie i zależy jej na losie Ameryki.
– Misbehaviour. Niepokorna miss
Prawdziwa historia legendarnego finału konkursu Miss Świata z roku 1970, w który wmieszała się organizacja feministyczna. I oto kolejny klasyczny gatunek filmowy pod tytułem: jest tu wszystko, co potrzeba do fajnego filmu: ciekawa historia, znakomita obsada i fajna realizacja – a mimo to wychodzi nijako.
– Motherless Brooklyn. Osierocony Brooklyn
Cierpiący na zespół Tourette’a detektyw poszukuje zabójcy swojego mentora. Nie taki zły jak moja jego ocena. Nie lubię kryminałów noir, a ten nie wyróżnia się totalnie niczym.
– New Mutants, The. Nowi mutanci
Pięcioro nastolatków obdarzonych supermocami trafia do sekretnego ośrodka, w którym muszą walczyć nie tylko ze swoimi największymi strachami. Świetny pomysł na młodzieżowy horror w stylistyce komiksu o superbohaterach i „Klubu winowajców” zasługiwał na lepszy film niż to poprawne dzieło Josha Boone’a.
– Other Side of Everything, The. Druga strana svega aka Po drugiej stronie drzwi
Historia współczesnej Serbii widziana oczami działaczki politycznej przepytywanej przez jej córkę. Dość hermetyczny dokument, który zamiast interesująco opowiedzieć, co ma do opowiedzenia, stawia na grubo ciosane metafory w postaci zamkniętych od 70 lat drzwi. (SPOILER: Nie ma za nimi nic ciekawego).
– Open 24 Hours
Młodą dziewczynę, która rozpoczyna pracę na stacji benzynowej, dręczą wspomnienia chłopaka mordercy. Niskobudżetowe i w miarę krwawe kino, któremu trochę brakuje do tego, by powiedzieć, że jego reżyser na pewno zrobi karierę.
– Pollywood
Polski dokumentalista wyrusza do Hollywood, by odkrywając jego polskie początki odnaleźć sposób na zaistnienie w Krainie Snów. Z dużej chmury mały deszcz. Interesujący pomysł rozbił się o nieinteresującą opowieść o autorze filmu i parę niezbyt sprytnych sztuczek, które miały udowodnić, że ów autor dobił się do Wszystkich Świętych Hollywood.
– Power
Licealistka, policjant i były wojskowy próbują rozwikłać tajemnicę narkotyku, po zażyciu którego na pięć minut zyskuje się supermoce. Typowy przeciętniak Netfliksa. Nie tak zły, żeby go skreślać, ale nie tak dobry, żeby zakrzyknąć, że w końcu Netfliksowi wyszedł jakiś interesujący film.
– Red, White and Blue
Trzecia odsłona antologii „Mały topór” opowiada prawdziwą historię Leroya Logana, długoletniego szefa londyńskiej policji, zanim nim został. Kolejny film Steve’a McQueena i kolejna jazda po linii najmniejszego oporu. On święty, oni bez wyjątku nie. Produkcja, statyczna, nudna i (celowo) archaiczna.
– Rental, The
Czworo bliskich znajomych wynajmuje na weekend dom, w którym odkrywają, że są na bieżąco obserwowani. Porządnie zrealizowany dreszczowiec, co jednak nie wystarcza, żeby poświęcać temu filmowi swój czas.
– Skyfire. Góra w ogniu
Luksusowemu resortowi na rajskiej wyspie zagraża niespodziewany wybuch wulkanu. Chińczycy wzięli na warsztat katastroficzne kino o wulkanach, ale polegli z tematem, głównie za sprawą kiepskich efektów wizualnych psujących odbiór całej reszty.
– Spenser Confidential. Śledztwo Spensera
Były policjant po wyjściu z pierdla wraca do sprawy, która go tam wsadziła. Kwintesencja przycinania jaj dobrym reżyserom przez Netfliksa. Zamiast lekkiego buddy-movie, toporna cegła.
– SuperGrid
Przyszłość. Dwóch braci rusza z niebezpieczną misją przez pustkowia zamieszkane przez bandytów. Średnio udana próba zrobienia niskobudżetowego kina akcji z gatunku: Ameryka, rok 1984. Przyszłość.
– Train to Busan 2: Peninsula. Ban-do aka Półwysep
Grupa śmiałków infiltruje pełen zombiaków Półwysep Koreański w celu wzbogacenia się. Nieudana kontynuacja jednego z najpopularniejszych południowokoreańskich filmów. Pełna słabych animacji rodem z postapokaliptycznych gier komputerowych.
– VFW
Grupa weteranów wojennych stawia opór narkomanom próbującym odzyskać swój towar. Typowe VHS-owe kino lat 80. nakręcone czterdzieści lat później bez pomysłu na coś więcej niż złowienie jeleni wiedzionych nostalgią do czasów magnetowidu.
– Villains. Złoczyńcy
Para drobnych złodziejaszków zatrzymuje się w domu zamieszkanym przez tajemniczą parę. Klasyczne kino z gatunku: umiem kręcić filmy, dajcie mi jakiś dobry pomysł i większy budżet.
– W lesie dziś nie zaśnie nikt
Grupa młodzieży przebywającej głęboko w lesie na obozie offline zostaje zmuszona do walki o życie. Pierwszy polski slasher wstydu nie przynosi, ale satysfakcji też nie. Sprawia wrażenie odhaczającego elementy obowiązkowe i to wszystko, co jest w stanie z siebie wykrzesać.
– WW1984 aka Wonder Woman 1984
Diana nie ma czasu tęsknić za ukochanym lotnikiem, gdy w grze pojawia się spełniający życzenia artefakt. Film o wiele gorszy niż jego pierwsza część. Nachalnie „ejtisowy”, beznadziejnie zagrany (Gadot brrr), pozbawiony efektownych scen i liczący na to, że głównie zainteresuje swoim 1984-settingiem.
– We Summon the Darkness. W skórach demona
Trzy przyjaciółki wybierają się na koncert metalowy pomimo grasujących w okolicy satanistycznych morderców. Film ma wszystko, co potrzebne do szczęścia i produkcji neoVHS-owej, którą ogląda się tak jak kiedyś. Niestety reżyser postanowił wziąć te atuty i ułożyć je w sztampową i nieinteresującą produkcję.
Podziel się tym artykułem:
Jeden komentarz
Pingback: Premiery kinowe weekendu 21-23.05.2021. Ojciec