Przeważnie w robieniu sequela nie ma żadnej wielkiej filozofii. Nauczył nas drugi Krzyk, że w drugiej części ma być wszystkiego dwa razy więcej i… tyle. Z tej prostej formuły skorzystali twórcy filmu Co wiecie o swoich dziadkach? i dorzucili drugie tyle głównych bohaterów. Recenzja filmu Co wiecie o swoich dziadkach?
Tak, zgoda, tytuł jest kretyński i bezsensowny. Picie do Co ty wiesz o swoim dziadku? miałoby sens, gdyby ten film był jakąś klasyką komedii, a nie filmem, o którym już dziś nikt nie pamięta. Albo jego sequelem. A przecież jest sequelem, ale filmu Tata kontra tata. Potężny i totalnie bezsensowny mindfuck.
O czym jest film Co wiecie o swoich dziadkach?
Dawno minęły czasy, gdy Brad (Will Ferrell) i Dusty (Mark Wahlberg) rywalizowali o względy dzieci tego drugiego, których aktualnie ten pierwszy jest ojczymem. Teraz stanowią jedną wielką rodzinę, która sprawiedliwie dzieli się obowiązkami związanymi z opieką nad dziećmi. I przyjaźni się oraz wspiera. Marzenie wszystkich psychologów, którzy rozwiązania problemów szukają przy wspólnym stole. Brad jest szczęśliwy u boku Sary (Linda Cardellini), a Dusty sam próbuje odnaleźć się w roli ojczyma. Spotykając się z seksowną pisarką Karen (Alessandra Ambrosio), w pakiecie otrzymał pindzię nastolatkę Adriannę (Didi Costine). Dogadywanie się idzie im średnio, ale Dusty się nie poddaje. Tymczasem zbliżają się święta, a dzieciaki narzekają, że znów będą musiały jeździć między jedną rodziną, a drugą. Rozwiązanie znajduje ojciec Brada, Kurt (Mel Gibson), który niespodziewanie pojawia się u syna i każe wnukom mówić na siebie El Padre. Były kosmonauta szast prast wynajmuje domek dla wszystkich gdzieś w pięknej, górzystej i, co ważne, ośnieżonej okolicy. Rodziny wsiadają do samochodów, a ekipę wycieczki dopełnia Don (John Lithgow), ojciec Brada, pieszczotliwie nazywany przez wnuków Popo. Kurt i Don różnią się między sobą tak bardzo jak Brad i Dusty, a całkowicie inne poglądy na wychowanie wnuków sprawią, że wkrótce należy spodziewać się zamieszania, które pogłębi wizyta ojca Adrianny, Rogera (John Cena).
Recenzja filmu Co wiecie o swoich dziadkach?
Ważna informacja. Jeśli nie trawisz dubbingu to odpuść sobie dalszą część recenzji. Co wiecie o swoich dziadkach? wyświetlane jest u nas jedynie z dubbingiem i, jak sądzę, dla wielu będzie to głównym argumentem przeciwko. Zgadzam się, że taki dyktat jest bez sensu i powinno się zostawić wybór widzowi. Bardzo też chciałbym usłyszeć oryginalne głosy zamiast dubbingu. Ale jakoś wielce mi to nie przeszkadzało. Co nie znaczy, że było aż tak dobrze. Było jak zawsze, tylko ja nie jestem już strasznie cięty na dubbing.
Co wiecie o swoich dziadkach? jest typowym przedstawicielem familijnego kina bożonarodzoniowego i w tej przegródce mógłby sobie spocząć. Akcja w większości kręci się wokół świąt Bożego Narodzenia i dobrze, bo święta się zbliżają i można zacząć poczuwać się do ichniej atmosfery. Poza tym Boże Narodzenie zwykle dobrze wygląda na ekranie i nie inaczej jest w tym przypadku. Świetna jest szczególnie scena w kinie, która każe przypuszczać, że gdyby autorzy filmu się przyłożyli, to byliby w stanie nakręcić coś naprawdę, naprawdę fajnego. Szkoda, że często tak jest, że takie filmowe sceny perełki trafiają się w filmach całkowicie przeciętnych i bardziej każą się tylko zastanawiać nad tym: dlaczego cały film taki nie jest? Nie ma wątpliwości, że realizacyjnie są w stanie zrobić w Hollywood wszystko (taka głupia scena z graniem w kręgle, a jak fajnie zmontowana, ile napięcia), ale wygląda na to, że zwykle nie chce im się posiedzieć nad scenariuszem miesiąc dłużej, bo już trzeba robić kolejne filmy.
Co wiecie o swoich dziadkach? nie jest filmem złym, podobnie jak i nie była złym filmem część pierwsza. To sympatyczne familijne kino kręcące się wokół typowych problemów rodzicielskich, w którym nie sposób się jednak oprzeć wrażeniu, że dało się z tego wyciągnąć dużo więcej. Pomysł był, Mel Gibson był, standardowa fabuła komediowa oparta na przeciwstawnych charakterach była – więcej w zasadzie nie trzeba, a przecież jeszcze dokoptowali Johna Lithgowa, za którym jednak osobiście nie przepadam, więc jest mi obojętny. Zabrakło natomiast dobrze napisanych żartów i zdecydowanie za często aż się prosiło o porządną pointę. Mel w roli dziadka twardziela się sprawdził (choć pewnie wypadłby lepiej, gdyby miał co do grania) i w końcu wrócił z twarzą wesołka, która przed laty przyniosła mu sukces, ale znów, wyglądało to wszystko tak jakby sama jego obecność miała wystarczyć. I wystarczyła, ale do tego, żeby nie mówić o Co wiecie o swoich dziadkach? w kategoriach porażki.
Z kartą Cinema City Unlimited (product placement) nie żałuję czasu spędzonego na seans filmu Co wiecie o swoich dziadkach? Warto było choćby dla znakomitego filmu Missile Tow z Liamem Neesonem w roli głównej. Gdybym jednak musiał zapłacić za bilet (kartę mam w prezencie), pewnie nie byłbym taki wyrozumiały. Na pewno bym jakoś mocno nie krytykował, szczególnie teraz, gdy ciężko o naprawdę dobrą komedię, ale jednak płacę to wymagam. A mam wrażenie, że w Hollywood dawno zapomnieli o tym drugim.
(2329)
Ocena Końcowa
6
wg Q-skali
Podsumowanie : Patchworkowa rodzina wzbogaca się o cztery nowe elementy - w tym dwóch dziadków - i wyrusza, by spędzić razem Boże Narodzenie. Typowa komedia XXI wieku, czyli na bezrybiu i rak ryba. Nie obraża inteligencji i smaku widza i to jej główna zaleta.
Podziel się tym artykułem:
Jeden komentarz
Pingback: Filmowy grudzień 2017 w ocenach. Coco, The Florida Project