W ramach seansów powtórkowych odświeżam sobie czasem filmy, które widziałem dawno temu, bądź te, które zdawało mi się, że widziałem, ale niekoniecznie. Edukacja Rity to właśnie taki drugi przypadek, a historia jego seansu jest taka, że Asiek powiedziała, że chciałaby zobaczyć Edukację Rity w teatrze, a ja wtedy odpowiedziałem, że możemy zobaczyć film, na co Aśka się zdziwiła i zapytała: to jest taki film? Ekscytująca historia, prawda? Recenzja filmu Edukacja Rity.
O czym jest film Edukacja Rity
26-letnia fryzjerka Rita (Julie Walters) postanawia trochę się poduczyć. W młodości nie było jej po drodze z nauką, a potem poznała swojego przyszłego męża, wyszła za niego za mąż i zaczęła machać nożyczkami. Wkrótce jednak tradycyjne brytyjskie drobnomieszczańskie małżeństwo polegające na chodzeniu do pubów zaczęło ją nużyć. Doszła do wniosku, że nie jest to jej świat i chciałaby poszerzyć swoje horyzonty, póki nie jest na to za późno. Nie podoba się to jej mężowi, który najchętniej zamknąłby ją w domu z gromadką dzieci. Z przerwami na pub oczywiście. Póki co jednak nie doczekali się dzieci i nie zanosi się na to, dopóki Rita w tajemnicy łyka pigułki. I biega na zajęcia z literatury prowadzone przez doktora Franka Bryanta (Michael Caine). Frank do cyniczny alkoholik znudzony snobistycznym życiem wyższej klasy, w której się obraca razem ze swoją dziewczyną Julią (Jeananne Crowley). Będąc w nieformalnym związku nie układa im się najlepiej, czego Frank nie zauważa. Julia na boku zdradza go z dziekanem uczelni, w której oboje pracują. Ale nawet gdyby Frank to zauważył i tak miałby to raczej w nosie. A na razie w nosie ma Ritę, która pod jego skrzydłami chce się przygotować do egzaminów wstępnych na studia. Najchętniej by się jej pozbył, ale natrętna fryzjerka nie daje za wygraną i wcale nie zamierza szukać sobie nowego nauczyciela.
Recenzja filmu Edukacja Rity
Jeśli jakiś film się zestarzał, to z pewnością wśród przykładów na to byłby film Lewisa Gilberta Edukacja Rity. I nawet nie chodzi o „dziwne” stroje, „dziwne” samochody, ogólnie „dziwny” świat z odległej przeszłości, bo to w niczym nie przeszkadza. Bardziej zestarzał się sam film jako dzieło sztuki. Mam przekonanie, że obecni scenarzyści wycisnęliby dużo więcej z tego świetnego przecież pomysłu na film – wykształciuch uczy literatury angielskiej pyskatą fryzjerkę gadającą slangiem. Aż się prosi o porywającą, a zarazem mądrą i szaloną komedię do śmiechu i do refleksji. Tymczasem scenariusz autorstwa Willy’ego Russella oparty na jego własnej sztuce, ślizga się po temacie nie zagłębiając się pod jego powierzchnię więcej niż to potrzebne.
W efekcie tej tytułowej edukacji Rity tak naprawdę tu nie ma prawie wcale. Główna bohaterka – świetna Julie Walters, kapitalny akcent, uwielbiam takich słuchać – nie ma okazji zderzyć się z akademickim światem na tyle, na ile by mogła, a kontakty z nim ogranicza do spotkań z doktorem Frankiem, z którym dyskutuje sobie o różnych rzeczach, niekoniecznie o literaturze. Rita gdzieś poza ekranem nabiera ogłady i zostaje specjalistką od literatury. Nie wiadomo nawet kiedy to się stało, gdy z kaleczącej język angielski 26-latki zamienia się w inteligentną kobietę, u której poprawia się nie tylko słownictwo, ale i gust. Nie mówiąc już o tym, że wygląda raczej na 36-latkę, gdy pierwszy raz puka do drzwi Bryanta. Ale to chyba również element „zestarzałegosię” filmu wynikający z lat, w jakich powstał (i wieku aktorki, bodaj 33 lata). Wystarczy na naszym podwórku porównać dwóch czterdziestolatków: Kopiczyńskiego i Karolaka. No dobra, drugi miał 39 i pół.
Edukacja Rity, broń Boże, nie jest filmem złym i prawdopodobnie w momencie swojej premiery był filmem świetnym. Tyle, że zmieniły się czasy, wymagania od kina i już nie wystarcza takie prześlizgnięcie się po temacie jak tutaj. Ani się nie obejrzysz, a Rita, trach, stała się nowoczesną studentką, która bez problemu dyskutuje z młodszymi o 10 lat od siebie snobami o poezji Yatesa i Blake’a. I jak za dotknięciem magicznej różdżki zmienia się życie obojga bohaterów, którzy wzajemnie na siebie wpłynęli, czerpiąc od siebie to, z czym nie spotkaliby się nigdy żyjąc w swoich światach: akademickim i fryzjerskim.
I tylko Asiek po seansie filmu Edukacja Rity spytała, czy to wszystko miało dla Rity sens i w ogóle powinna była rozpoczynać tytułową edukację, skoro po jej zakończeniu nie wie, co ze sobą zrobić. Ja tam nie mam wątpliwości, że nawet jak nie wie, to szybko się dowie. I zrobiła bardzo dobrze, bo inaczej skazałaby się na życie w pubie – koszmarna scena ze śpiewającym pubem, brrr, kill me, please!
()
Ocena Końcowa
6
wg Q-skali
Podsumowanie : 26-letnia fryzjerka postanawia przystąpić do kursu z literatury angielskiej, by móc zdawać na studia. Inteligentna komedia, która zdążyła się zestarzeć i nie robi już takiego wrażenia jak kiedyś.
Podziel się tym artykułem: