Lubię czasem obejrzeć jakiś polski film. Jestem sadomasochistą? Być może, ale lubię. Jest w polskich filmach – przeważnie marnych warsztatowo, co jest tylko wierzchołkiem góry lodowej – coś takiego, że nawet kiepskie ogląda się lepiej niż kiepskie filmy z innych zakątków świata. I już samo to wystarczy za alibi seansu. Tym razem mój wybór padł na Obce niebo. Nic więc dziwnego, że to recenzja filmu Obce niebo.
Reżyseria: Dariusz Gajewski
Scenariusz: Dariusz Gajewski, Michał Godzic
Obsada: Agnieszka Grochowska, Bartłomiej Topa, Barbara Kubiak, Ewa Fröling, Jan Englert
Zdjęcia: Monika Lenczewska
Muzyka: Marcin Masecki, Candelaria Saenz Valiente
Kraj produkcji: Polska, Szwecja
O czym jest film Obce niebo
Obce niebo porusza modny ostatnio temat emigracji zarobkowej i tego, jak takich imigrantów traktują kraje, które ich przyjęły. Nie jest to dzieło w swojej skali równe głośnym Imigrantom [Dheepan], a wręcz przeciwnie. To kameralna historia oparta bardzo luźno na głośnej sprawie Nikoli wyrwanej z norweskiej niewoli opieki społecznej. Tak luźno, że prawie w ogóle, ot, liczy się sedno całej historii, czyli bezduszna maszyna urzędnicza kontra zagubieni rodzice.
Szwecja. Marek (Bartłomiej Topa) przywlókł tu swoją rodzinę, by lepiej żyć. To zapewne obrotny człowiek, bo przekonał Szwedów, że to, co im potrzeba to polska myśl szkoleniowa (Marek jest trenerem piłki nożnej), ale w zderzeniu z tęsknotą za domem jego rodziny nie ma żadnych większych szans. Ciągle kłóci się z żoną Basią (Agnieszka Grochowska), trochę chyba romansował z jakąś inną babą (rola życia Magdaleny Boczarskiej, która pojawia się tu ze zbolałą miną na 30 sekund (Magda nie rola :P) – nie mrugnijcie, bo przegapicie) i tylko z córką Ulą (Barbara Kubiak) ma względnie spokojny kontakt. Ale i tak wszystko na nic, gdy do akcji wkracza szwedzka opieka społeczna zaniepokojona antyspołecznym zachowaniem Uli (dziecko chce, żeby mówiono do niego w szkole po imieniu, skandal!). Oliwy do ognia dolewa telefon dziewczynki na miejscową niebieską linię i bach, Ula zostaje zabrana ze szkoły i umieszczona w rodzinie zastępczej. A potem przychodzi czas na poinformowanie o tym jej rodziców. Rodziców, którzy słabo znając język, zwyczaje, miejscowe prawa i adwokatów stoją właściwie na straconej pozycji i mogą już córki nie odzyskać. Ale, oczywiście, postanawiają walczyć.
Recenzja filmu Obce niebo
Tyle się słyszy o tych wszystkich skandynawskich paranojach prawnych, które każą zabierać dzieci rodzicom za ściąganie w szkole itp., że teoretycznie temat filmu Obce niebo to samograj. Jasno nakreślona linia podziału pomiędzy dobrymi Polakami walczącymi z bezdusznymi zagranicznymi przepisami, wiadomo komu kibicować, na kogo się wkurzać itd. itp. Wystarczyłoby to tylko dobrze opowiedzieć i już. Jeśli nie zaszczyty i wyróżnienia to przynajmniej dobre oceny.
Niestety w filmie Obce niebo nie ma komu kibicować. Na swoich pozycjach okopane są jedynie szwedzkie terminatory, które nie zawodzą pokładanych w nich nadziei. Niby walcząc o dobro dziecka bez wyjątku wyglądają na pedofili, którym nikt normalny nie oddałby dziecka. Gorzej, że podobna sprawa ma się z polskimi rodzicami, którzy raczej nie powinni się dziwić, że ktoś odebrał im dziecko. Zachowują się absurdalnie szarpiąc i krzycząc na córkę przy opiece społecznej, łojąc wódę i awanturując się przy byle spotkaniu z wymiarem sprawiedliwości czy rodziną zastępczą. Wydaje się, że wystarczyłoby tylko sensownie przeprowadzić odpowiednie procedury i już, koniec tematu, żaden Strasburg nie pomoże.
Ale nie. Procedura odebrania dziecka jest tu równie absurdalna jak zachowanie polskich rodziców. Jedna osoba bez słowa zabiera dziecko do szkoły, oddaje je rodzinie, która straciła dziecko i chce mieć nowe i już. Mogą przekupywać dziewczynkę prezentami, pieskami i czym popadnie, bo przekupstwo wychodzi na to jest w Szwecji akceptowalną formą wychowania dziecka. Wszak to Skandynawia, tam nawet Breivik ma prawo poskarżyć się na nieludzkie traktowanie! Absurd goni więc absurd, których kumulacją jest zachowanie owej odebranej dziewczynki Uli, która wydaje się być sprytną smarkulą, ale wcale się tak nie zachowuje i bezsensownie przysparza problemów nie wiedzieć do końca dlaczego.
Filmem rządzą więc chaos, nuda i absurd. Tempo filmu Obce niebo nigdy nie wrzuca wyższego biegu niż dwójka, a sama fabuła jest zwyczajnie głupia, w którą stronę by nie spojrzeć. Chłodne to wszystko jak Skandynawia i zamiast budzić jakieś emocje, usypia. Aż się prosi, żeby ten film odebrała jego reżyserowi Dariuszowi Gajewskiemu opieka społeczna. Zachęciłem do seansu?
(2068)
Ocena Końcowa
4
wg Q-skali
Podsumowanie : Szwedzka pomoc społeczna odbiera córkę polskim emigrantom. Bardzo głupi i monotonny film.
Podziel się tym artykułem: