×
Z archiwum X (2016), David Duchovny jako Fox Mulder i Gillian Anderson jako Dana Scully.

Z archiwum X 10×01-02, czyli The truth is… whatever

Pisałem w poprzednim odcinku Serialowa, że powrót po latach Z Archiwum X nie jest dla mnie takim wydarzeniem, bo nigdy nie byłem fanem tego serialu. The X-Files leciał akurat wtedy, gdy seriali w ogóle nie uważałem za godne uwagi i nic dziwnego, że i w niego się nie wciągnąłem. Ale nie zaprzeczę, małą zajawkę miałem, nawet chciałem nagrywać na wideo wszystkie odcinki, tak mnie zajarała fama serialu – duża jak na okres bez Internetu. Nagrałem chyba tylko pilotowy, potem w sumie nie wiem czy obejrzałem w całości ze trzy odcinki (choć pełnometrażowy Pokonać przyszłość [Fight the Future], na przekór światu, akurat mi się podobał).

Dlatego na zupełnie spokojnie obejrzałem sobie wczoraj na Foksie dwa premierowe odcinki ciurkiem. Swoją drogą, jakaż to znakomita walka z piractwem i jaka prosta – dawać odcinki zaraz po amerykańskiej premierze i już; chyba do teraz nie ma napisów do relków. Wszystkie seriale powinny tak lecieć, choć jeszcze z reklamami coś by trzeba dopracować, bo jednak wkurzają podczas oglądania odcinka serialu w telewizji. Może niech nowy prezes TVP wszystkie fajne seriale do Telewizji Narodowej kupi! O!

Zapowiedź Z archiwum X:

Dlaczego nowe Z archiwum X jest do kitu

No i cóż można rzec? Całkowita nuda! I obawiam się, że wcale nie chodzi o to, że nigdy nie byłem fanem serialu. Oglądaliśmy z Aśkiem, która jest/była wielką fanką Muldera i Scully i też się wynudziła. W zasadzie tylko początek pierwszego odcinka był wciągający i można było poczuć jakieś dreszcze związane z powrotem legendy, zobaczeniem co słychać u starych znajomych. Potem na zbliżeniu pojawiła się twarz Dany Scully i jakoś tak czar prysł. Czemu? Myślę, że sporo na rzeczy ma czas, w jakim powstały pierwsze sezony, a ten ostatni. W przypadku pierwszych odcinków mało kto jeszcze słyszał o Internecie, dostęp do informacji nie był tak łatwy jak teraz, a wiele z tych informacji było dostępnych tylko dla miłośników i zapaleńców, którym chciało się grzebać za tym czy za tamtym. W tym świetle kolejne odcinki Z archiwum X można było traktować jako okno na świat paranormalny, swoiste źródło informacji, którego tak prosto nie było można było zweryfikować i wyrzucić do kosza. Rozum podpowiadał, że to bzdury, a z drugiej strony (cytując za wrażeniami Aśka) kolejne odcinki budziły strach i jakieś przekonanie (małe lub jeszcze mniejsze), że może jednak coś jest na rzeczy. W końcu ogólna fascynacja zjawiskami paranormalnymi, która nastąpiła potem nie wzięła się z niczego, a i u nas dało się ją odczuć wraz z tvn-owskim Nie do wiary, czy kompletem zeszytów w serii, której tytułu nie pamiętam, a które co tydzień można było wpiąć do segregatora i kolekcjonować. Jakoś ten serialowy sceptycyzm Scully akurat w widzach dało się zahamować. Do tego doszedł prosty fakt świetnej jak na owe czasy realizacji serialu łączącej horror z thrillerem, kinem akcji i szeroko pojętą tajemnicą – Z archiwum X było skazane na sukces.

A teraz? Teraz więcej wiemy o świecie, a gdy nie wiemy to klik i już wiemy. W tej sytuacji kogo obchodzą jacyś kosmici czy inne mutanty? – tych drugich zresztą dawno udomowiliśmy filmami kinowymi z serii Avengers czy X-Men dla rozrywki w PG-13. Trudno emocjonować się czymś, co u nikogo nie wzbudzi nawet dreszczyku, nie mówiąc o niepokoju czy strachu. Przeczulony na inwigilację Mulder zasłania kamerkę w laptopie, ale i tak wszędzie łazi z komórką (nie dostrzegłem czy ma smartfona hihi) itd. Moim skromnym zdaniem to nie czas ani miejsce dla ożywienia Z archiwum X, takiego już raczej nie będzie nigdy. No chyba, że przylecą do nas w międzyczasie jacyś kosmici.

Jeszcze jedna zapowiedź Z archiwum X:

Recenzja pilotowych odcinków dziesiątego sezonu Z archiwum X

W świetle powyższego właściwym wydaje się krok z pilota, który przerzuca środek ciężkości zagrożenia dla ludzkości z kosmitów na rząd. Tyle, że wraz z nim robi się banalnie i znów dostajemy murowany punkt programu każdego prawie serialu – największym zagrożeniem dla ludzkości jest Spisek rządu, a jeszcze lepiej wszechpotężnej korporacji. Firma! Nie inaczej tutaj, choć nie sposób pozbyć się z twarzy uśmieszku, gdy Mulder z powagą opowiada o tym, jak owi spiskowcy z pomocą pozaziemskiej cywilizacji próbują od lat skłócić ze sobą ludzkość, aby sama doprowadziła się do wyniszczenia. Kurde, mieli jakieś siedemdziesiąt lat na to, żeby przy pomocy broni wywołujących katastrofy naturalne i innych dżingsów wyniszczyć ludzkość i nie dali rady? No kaman, w pół roku się powinni uwinąć. Uśmiech wzrasta, gdy dowiadujemy się z ust bohaterów, że finałowe rozwiązanie zaplanowane zostało na piątek! No komedia.

Jeszcze gorzej jest w drugim odcinku, w którym grzecznie zapominamy o tym, co wydarzyło się w pilocie i odkładając Wielki Spisek na bok wracamy do procedurala oglądając historię mutantów, którą skwitowałem słowami krytyki już wyżej. Emocje z pilota, ile by ich tam nie było, opadły i przenosimy się do jakby archiwalnego odcinka Z archiwum X, w którym nostalgię budzi nie tylko oryginalna czołówka, ale i bohaterowie w swoich standardowych wdziankach. Mulder przeskakuje z prywatnych ciuchów w garnitur, co zgodnie obśmialiśmy razem z Aśkiem i nudzimy się oglądając przeciętny odcinek, który pozbawiony tytułu Z archiwum X nikogo by nie wzruszył. Na domiar złego Scully nawet nie wypada być sceptycznej, co kiedyś nadawało ton serialowi, a teraz nie działa, bo nie może.

I jeszcze jedna zapowiedź Z archiwum X:

Myślę, że nie zaprzyjaźnię się na dłużej z The X-Files po liftingu. Obawiam się też – choć w sumie wszystko mi jedno – że pozbawiony uroku Wielkiego Powrotu serial przestanie też interesować widzów. O wiele ciekawsze produkcje z dreszczem tajemnicy – jak sądzę, bo nie oglądam 🙂 – można zobaczyć w jutubowych webseriach. Z archiwum X już raz trafiło idealnie w swoje miejsce i przede wszystkim swój czas, ale dwa razy mu się to nie uda.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

  1. Miałem nie oglądać najnowszego sezonu, póki nie odświeżę starych kluczowych odcinków, ale – za namową kolegi z pracy – zobaczyłem odcinek trzeci, a następnie pierwszy i drugi. Mogę się zgodzić, że dwa pierwsze nie powalają i ogląda się dość średnio z podstarzałymi aktorami (zwłaszcza jeśli ma się w pamięci ich role w Californication i The Fall, gdzie grali jednak trochę odmienne role). Ale mimo wszystko nie ogląda się tego źle. Jak zwykle z połączenia produkcji dla nowych i starych widzów ciężko wyciągnąć coś wybitnego. Dlatego trzeba przeboleć te dwa odcinki.

    Bo trzeci epizod jest genialny! Typowy Monster of the Week, ale skoro reżyserem jest Darin Morgan to wiadomo, że będzie się działo. I faktycznie! Świetny „odwrócony” pomysł i autoporodia wcześniejszych dokonań. Lekka formuła sprawia, że ogląda się wyśmienicie mimo wad wcześniejszych odcinków. Zdecydowanie polecam.

  2. Polacy…tylko narzekać potrafią. Jakoś w stanach nie narzekają. Ciekawe czemu….to jest X-Files, albo się podoba albo nie. Tym bardziej nie powinien oceniać nowych odcinków ktoś kto nie zna serialu od deski do deski i nie był fanem kultowej serii. Dla mnie super powrót 🙂 Season 11 is out there. Czekam 🙂

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004