Nie ufam filmom, których zwiastuny pojawiają się zupełnie z zaskoczenia i są fajne. Zupełnie nic o danym filmie wcześniej nie słyszałem, a tu od razu zwiastun i to fajny. Skoro taki fajny, to już od dawna powinienem słyszeć, że coś takiego powstaje, nie? No zawsze mi się to wydaje podejrzane. Na szczęście w przypadku Scouts Guide to the Zombie Apocalypse obawy okazały się niepotrzebne. Przynajmniej gdy już przetrwałem pierwsze minuty seansu – potem było już tylko lepiej. Recenzja filmu Scouts Guide to the Zombie Apocalypse i koniec jej przydługiego wstępu.
Reżyseria: Christopher Landon
Scenariusz: Emi Mochizuki, Carrie Evans, Lona Williams, Christopher Landon
Występują: Tye Sheridan, Logan Miller, Joey Morgan, Sarah Dumont, David Koechner, Halston Sage
Zdjęcia: Brandon Trost
Muzyka: Matthew Margeson
Kraj produkcji: USA
Scouts Guide to the Zombie Apocalypse – co to za film?
Jak sama nazwa wskazuje, głównymi bohaterami filmu są skauci oraz apokalipsa zombie. Gorzej tylko z tym przewodnikiem, który w tytule wygląda całkiem dobrze i automatycznie kieruje nasze skojarzenia w kierunku Zombielandu, ale już w filmie żadnego takiego przewodnika nie ma. No ale skauci i apokalipsa zombie są.
Trzech skautów, żeby być dokładnym, z nie za dużego miasteczka leżącego u stóp malowniczych lasów szykuje się do święta kolegi, który osiągnął już wszystkie stopnie wtajemniczenia w byciu skautem i wieczorem ma zostać przeskautem. Nie chcą mu psuć zabawy, więc zachowują dla siebie, że to całe skautowanie dawno już ich nie bawi. O wiele ciekawsza wydaje się być impreza starszych licealistów, na którą niespodziewanie zostali zaproszeni. Niestety w drodze ku zarywaniu starszych dziewczyn pojawia się dość poważny problem, gdyż ich miasteczko zostaje zaatakowane przez wirus zombie. Niczym w klasycznych filmach gatunku zombie zaraza wydostaje się ze szczelnie (hehe) chronionego tajnego ośrodka badań nad jakimś świństwem i rozprzestrzenia w postaci m.in. jelonka.
Recenzja filmu Scouts Guide to the Zombie Apocalypse
Zaprezentowany wyżej zwiastun Scouts Guide to the Zombie Apocalypse zapowiadał fajną zabawę z mocno krwawą zombie-komedią z niezobowiązującego gatunku mającego przede wszystkim zapewnić rozrywkę. Jednak pierwsze minuty filmu nie wskazują na to, by był czymkolwiek więcej niż tylko średnio udaną próbą zrobienia jajcarskiego kina, jaką nie tak dawno temu był słaby American Ultra. Na pewno nie jest tak źle, jak we wspomnianym filmie, bo tam od początku było widać, że za przewrotnie wesołe kino wziął się ktoś, kto nie ma poczucia humoru, luzu, a w szkole pewnie nikt go nie lubił, bo był zbyt poważny jak na swój wiek, ale – skupcie się, teraz znów piszę o Scouts Guide to the Zombie Apocalypse – ale też nie ma nic, co by wyniosło go ponad poziom przeciętności i kazało mieć nadzieję, że nie będzie to kolejny produkt wyciśnięty tylko dlatego, że zombie są modne. Jedyny większy plus, że momentami zalatywało z ekranu wspominanym przez wielu z takim sentymentem „klimatem młodzieżowych filmów z lat 80.”.
Czasem tak jednak jest, że człowiek się naburmuszy na jakiś film i co by mu w nim nie pokazali to jest na nie. I nagle pojawia się coś, jakaś drobnostka, która rozluźnia tego spiętego i naburmuszonego widza, który macha ręką na wcześniejsze zastrzeżenia i zaczyna się dobrze bawić. Tutaj taką iskierką było dla mnie… nawoływanie się skautów po lesie jakimś mega zabawnym i głupim odgłosem ptaka. Od tego momentu Scouts Guide to the Zombie Apocalypse stał się dla mnie naprawdę zabawnym filmem, który wciąż nie uniósł się ponad przeciętność i standardowe potraktowanie tematu, ale już fajnie się go oglądało. A nawet miewał przebłyski bardzofajności, jak w scenie z piosenką Britney Spears.
Nie nastawiajcie się więc na to, że historia kina zmieni się na Waszych oczach podczas oglądania Scouts Guide to the Zombie Apocalypse, bo już ten film widzieliście, ale takie połączenie Supersamca i Martwicy mózgu (porównania do obu mocno na wyrost, bo ani humor ani gore nie jest tu na takim poziomie) w sosie Straconych chłopców wyszło całkiem nieźle i do piwa film Christophera Landona (koleżka, który wypłynął scenariuszem Niepokoju [Disturbia]) się nadaje jak najbardziej. Szkoda, że oszczędzono zielonych na finałową rozpierduchę przez co większość filmu nie jest praktycznie wcale krwawa (trivia na IMDb podaje bodycount +100, ale cytując klasyka: „nie wydaje mi się!”). Nie wiem po co scena z grubaskiem, który się podciera, bo ani ona śmieszna ani nic, a główną aktorkę wymieniłbym na kogoś, kto choć troszeczkę potrafi grać (aktorsko godny odnotowania jest tu jedynie kolejny kroczek w aktorskiej karierze Tye’a Sheridana, który powoli staje się męskim odpowiednikiem Chloe Grace Moretz), ale że mi się nie podobało to nie powiem. Było fajne i takie w sam raz.
(2038)
Ocena Końcowa
7
wg Q-skali
Podsumowanie : Trzech skautów zostaje zmuszonych do tego, by stawić opór apokalipsie zombie. Zabawny komiediohorror z przebłyskami "starego stylu".
Podziel się tym artykułem:
Ej, co to za kolejna zmiana punktowania?
Q – moim zdaniem najlepsza skala to filmwebowa, którą z resztą używałeś. Czytelna, wszystkim filmomaniakom znana.
Rób ankietę 😉
Oj, nie dramatyzuj! Znowu się pomyliłem i jednej rubryczki nie zmieniłem :). Już jest dobrze.
Dla mnie lekkie rozczarowanie. Nieźle się zaczyna, parę fajnych gagów, nieźle punktują nastolatkowe mody robienia sobie wszędzie selfie… ale czym dalej w las, tym gorzej. Motyw skautowskiej przynależności niewykorzystany należycie, krwi za mało, cycków prawie wcale, no i gdzie ten „guide”? 😛 Cóż, takie filmy powinny robić młodzi, niezależni filmowcy z Nowej Zelandii, a nie jakiś goguś od Paranormal Activity ileś tam. 😛