Niestety, zwiastun nie kłamał. Pojawił się jakoś tak znikąd, bez zapowiedzi, że Judd Apatow kręci nowy film (a przynajmniej ja na taką nie wpadłem), a ledwo człowiek zdążył załamać ręce nad jego jakością – film był już w kinach. Jakoś tak za szybko, żeby wyszło z tego coś dobrego.
Ech, Judd. O co tyle Schum(er)u?
No ale ostatecznie można było dać Apatowowi kredyt zaufania za jego wcześniejszy wkład dla współczesnej komedii i łudzić się, że może to jeden z tych rzadkich przypadków zwiastunów, które nie dość, że nie mówią wszystkiego, to jeszcze nie umywają się do późniejszego filmu. Nic z tych rzeczy, Apatow kontynuuje swoje opowieści, w których na swój specyficzny sposób mówi o współczesnych 30, 40-latkach i ich poszukiwaniu miłości, w ogóle odnalezieniu się w odmętach życia uczuciowego i jego pułapek. Czyli z grubsza to, co już mu się wcześniej nie udało w This Is 40.
Tym razem Apatow nie jest autorem scenariusza, to zadanie spoczęło na barkach występującej tu w roli głównej Amy Schumer. Trudno mi cokolwiek o niej napisać, bo nie śledzę serialu, którym wypłynęła na szersze wody (Inside Amy Schumer) ani jej innych dokonań, ale po obejrzeniu Wykolejonej śmiało mogę napisać, że nadają z Apatowem na tych samych falach. Gdybym nie sprawdził, to sam bym się nawet nie zorientował, że scenariusz jest dziełem kogoś innego.
O czym jest Wykolejona [Trainwreck]?
Gorącym nazwiskiem nie jest się wiecznie, stąd pewnie nie ma co dziwić szybkie pojawienie się Schumer na dużym ekranie. Póki trwa jej pięć minut – trzeba je wykorzystać. Nawet jeśli film, w którym ma wystąpić nie ma jakiegoś chwytliwego pomysłu na fabułę. A nawet nie ma w ogóle pomysłu, bo trudno mówić per pomysł o historii, w której rozrywkowa panna spotyka statecznego pana doktora i mimo różnic dzielących ich w każdym aspekcie życia, zakochują się w sobie i próbują być razem. Ot historia, na kanwie której każdego roku powstaje przynajmniej kilka filmów. Ważniejsze od niej jest w Wykolejonej szybkie wykorzystanie komediowych talentów Schumer i partnerującego jej Billa Hadera. Tylko pytanie, czy oni takie talenty mają?
Trudno powiedzieć, scenariusz nie dał im możliwości do błyśnięcia. O ile komedię powinno przede wszystkich rozliczać się z żartów, a te oceniać po wybuchach śmiechu oglądającego, to szczerze powiedziawszy chichrnąłem się może dwa razy pod nosem. To wszystko.
Czy warto iść na Wykolejoną do kina i dlaczego nie warto?
Głównym i podstawowym problemem Wykolejonej jest fakt, że a). brak w nim sympatycznych bohaterów, którym można by kibicować; b). pozostałymi jego bohaterami są kretyni. Każda jedna drugoplanowa postać to kretyn. Prym wiodą pracownicy czasopisma na wzór i podobieństwo Cosmo. Archetypowa szefowa z męczącą się w tej durnej roli Tildą Swinton, zdziecinniali i debilni dziennikarze albo stażysta, który gdy w końcu dostaje swoje pięć minut, to nie wiadomo, gdzie odwrócić wzrok z zażenowania. Kogoś to śmieszy? I król kretyńskich postaci Wykolejonej – mąż siostry głównej bohaterki. Wyszczerzony w każdej scenie milczący debil, który ma rozbawić widzów tym, że śmiesznie wygląda w kasku i na rolkach. Otóż wcale śmiesznie nie wygląda, a tezę, że lepszy poczciwy koleś w swetrze od super-hiper przystojnego mięśniaka trzeba jeszcze umieć sprzedać. Chociaż pewnie feministki będą z seansu zadowolone i z tego, jak w Wykolejonej przedstawieni są faceci.
Po uwadze o feministkach teraz ciężko pisać o tytułowej bohaterce, żeby się nie nadziać na kontrę. Wiadomo, że każdy ma swoje życie i każdy powinien decydować o sobie – innych nie powinno to interesować, póki krzywdy nikomu nie robią. Wychodząc z tego punktu widzenia nie ma co krytykować filmowej Amy, która każdej nocy wskakuje do łóżka kolejnemu półgłówkowi, by przed świtem z niego wyskoczyć. Takiego ma stajla. Szkopuł w tym, że do twórcy takiej postaci należy takie jej przedstawienie, by była wiarygodna (nie wydaje ci się taka laska postacią z filmu sci-fi) i by można było próbować ją zrozumieć. A jeżeli ów twórca robi ze swojej bohaterki puszczalską debilkę, to uważam, że pisanie o tym wprost jest uzasadnione i nie ma co go bronić argumentem „to, że ty tak nie robisz, to znaczy, że masz prawo krytykować” bądź innym nieśmiertelnym „jak facet przeleci sto lasek to spoko z niego koleś, a gdy laska stu facetów to puszczalska”. Świat kina znał już jedną taką „Amy” i duet Apatow/Schumer powinien sobie parę razy obejrzeć W pogoni za Amy, żeby zobaczyć jak taki film powinien był wyglądać.
Ocena filmu Wykolejona
Całkiem zagubiony w tym wszystkim jest Bill Hader, którego lubię i po którym oczekiwałem najwięcej. Niestety wychodzi w Wykolejonej, że choć to dobry komik (lubię takie poczucie humoru z kamienną twarzą), to aktor z niego mocno przeciętny. Zresztą z Schumer też (trudno oczekiwać po komikach aktorstwa, choć w końcu przychodzi dla nich taki moment, gdy chcą wszystkich przekonać, że potrafią grać; Hader nawet taki ostatnio już miał w The Skeletons Twins). Kiedy więc nie mają okazji być zabawni i muszą się ratować aktorstwem, siłą rzeczy wychodzi kolejna kicha.
Wykolejona to hałaśliwa i jadąca po bandzie komedia, która nie śmieszy, nie ma żadnego uroku i ma lekkość czołgu. Zresztą, jeśli najjaśniejszymi elementami filmu są John Cena i LeBron James to o czym tu gadać. PS. Widzieliście kiedyś bardziej denny i żenujący film w filmie niż to coś tutaj z Danielem Radcliffe’em i Marisą Tomei?
(1945)
Ocena Końcowa
4
wg Q-skali
Podsumowanie : Rozrywkowa dziewczyna niespodziewanie dla siebie samej zakochuje się w sławnym chirurgu. Całkowicie nieśmieszne, omijać.
Podziel się tym artykułem: