Spokojnie, nie zapomniałem.
Dracula Historia Nieznana – Nie poszedłbym
Jedyny film, jaki w tegoweekendowym repertuarze wygląda choć trochę na blockbuster. Z tego wzgledu kino powinno być dla niego stworzone. Ale nie oszukujmy się, jeśli w głównej roli występuje Luke Evans to jest to co najwyżej blockbusterek.
Filmów o Draculi było już milion pińcet, ten jak sądzę nie wyróżni się niczym. Zwiastun niczego mi nie urwał, a w zasadzie to nawet nie pamiętam co w nim było. Pewnie kupa CGI i zdaje się jakieś krwiożercze nietoperze. Wszystko fajnie, ale nawet zakładając, że wampiry istnieją, to idąc na film z „historią prawdziwą” oczekuję czegoś, co naprawdę mogło się wydarzyć 😛
Dobra, wiem, oryginalny tytuł niczego takiego mi nie obiecuje. Obiecuje za to historię, której wcześniej jeszcze nie opowiedziano. Hmm, nie widziałem w zwiastunie niczego do tej pory „untold”.
Alfabet – Nie poszedłbym
Ale obejrzałbym. recenzja zapewnia mnie, że Erwin Wagenhofer (reżyser filmu) jest austriackim wcieleniem Michaela Moore’a, a ja lubię Michaela Moore’a. Lubię też filmy dokumentalne i dzi… nie, dzieci nie lubię. No ale nadal 2:1 na korzyść filmu.
Nie pójdę jednak w ciemno na coś, o czym do przedchwili nie słyszałem.
Jeziorak – Nie poszedłbym
Polskie kino to zawsze ryzyko, wiadomo. Szczególnie takie filmy, o których od miesięcy nie słychać, że się kręcą, na pudelkach nie widać, że aktorzy rozpoczeli zdjęcia itp.
Ale jest intrygująco, przyznaję. Z pobieżnego rzutu oka wygląda mi to na polskie „Fargo” tyle, że bez śniegu. A i pierwsze opinie, które mi mignęły zapowiadają w końcu udany polski kryminał. Na pewno przekonam się o tym w domu.
Sędzia – Poszedłbym
Zawsze świeci mi się światełko ostrzegawcze, gdy natrafiam na film ze Znanym Aktorem, o którym to filmie nic wcześniej nie słyszałem. Cisza, spokój, a tu nagle z zaskoczenia nowy film z Downeyem Jrem. No podejrzane to zawsze jest.
Za Downeyem nie przepadam, to typowy przykład osoby, która miliony ekscytuje podniesieniem brwi, a na mnie działa wręcz odwrotnie. Dlatego nie lecę w ciemno na filmy z jego udziałem. Ale ten akurat wygląda na taki, który lubię. Dramat prawniczy, lubię dramaty prawnicze, wcale ich tak dużo niestety nie ma. Z dobrą obsadą i Billym Bobem Thorntonem, który wygląda na świetnego badguya. No i historia rodem z powieści Johna Grishama.
Oczywiście, że można to spieprzyć i tego się boję, bo za dobrze to wszystko wygląda na pierwszy rzut oka.
Brud – Nie poszedłbym
Dopiero co olałem go na WFF-ie, teraz oleję go w kinie. Właściwie bez powodu, podskórnie czuję, że to nie moje kino.
A James McAvoy to kolejny przykład osoby opisanej tu wyżej na przykładzie Downeya Jurniora.
Björk: Biophilia Live – Nie poszedłbym
Prosta sprawa – nie lubię Björk.
Mama – Poszedłbym
Żeby sprawdzić ococho z tym całym Xavierem Dolanem, bo zdaje się nie miałem przyjemności.
A nie, widziałem „Martyrs”. To ten dziwny film, o którym myślałem, że dałem mu jedynkę, a okazało się, że dałem mu 4/6 i już sam nic z tego nie wiem.
Dla ciebie wszystko – Nie poszedłbym
Ale rzuciłbym okiem. Nie wiem co to, ale po plakacie i tytule wnoszę, że to kolejna ekranizacja powieści Nicholasa Sparksa. Fanem tych ekranizacji nie jestem, ale trzeba przyznać, że są porządne i jako melodramaty slash romanse się sprawdzają. Stąd moja pozytywna żółć.
Kacper i Emma – najlepsi przyjaciele – Nie poszedłbym
Norweski film familijny, który trwa godzinę i czternaście minut. Odpowiedź może być tylko jedna.
Pinokio – Nie poszedłbym
Nie lubię (pół)animków. Następny proszę.
Mój kuzyn Zoran – Nie poszedłbym
Typowy film z gatunku „do kina nie pójdę, ale jak gdzies mi wpadnie w ręce to się nad nim pochylę”.
Nękający swoją byłą żonę pijaczyna, krętacz i obibok Paolo niespodziewanie musi zająć się nieznanym do tej pory kuzynem Zoranem. (Opis dystr.)
Podziel się tym artykułem: